Skocz do zawartości

Baszka

Uczestnik
  • Posty

    1 908
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    36

Wszystko napisane przez Baszka

  1. Umywalka na budowie, ja w Bytomiu, blat też. Na szczęście znam wymiary . O ile większy? A w cm możesz podać wymiar otworu? Mocowana? Myślałam , że takie się stawia po prostu i tyle. Dlatego ten otwór musi być mądrze zrobiony, by pasowała każda inna stawiana na blacie.
  2. Zdechlak, uratowałam go od niechybnej śmierci. Jego i parę innych, niestety w tej samej kondycji. Posadziłam. Zobaczę na wiosnę, co z tego wyniknie. Zawożę dziś tę czarną płytę do kamieniarza. Trzeba ją nieco skrócić, obrobić dwa boki i wyciąć otwór pod umywalkę. I pytanie na szybko w związku z tym otworem. Jaki powinien być? Taki jak otwór w umywalce? A może większy? Umywalka i tak go przykryje. I jeszcze jedno pytanie. Czy strumień wody powinien wpadać do tego otworu, czy nie ma to zupełnie znaczenia? Chodzi mi o ewentualne rozchlapywanie. Ta umywalka ( zresztą obydwie) są dość głębokie.
  3. A co dziś ? Dziś był montaż lampki wejściowej. Ostatecznie zakończony sukcesem. Jednak nie było łatwo. Głównym wykonawcą był mąż koleżanki, ja wystąpiłam w roli pomocnika. Trudności zaczęły się od początku. Najpierw okazało się, że nie mamy stosownych kołków. Balkon jest od spodu ocieplony. Ale co to za problem kołki w dzisiejszych czasach? Żaden. Podjechałam na koniec wsi do najbliższego sklepu budowlanego, ale nie było stosownego wymiaru. Nic to . Podjechałam do Sewery, już parę kilometrów dalej Poprosiłam o pomoc, wyszłam z kołkami. Wróciłam na wieś. Okazało się, że na skutek pomyłki pani , mam nie te kołki, co trzeba. Sama się okazałam kołkiem, że nie sprawdziłam. Trudno. Zgarnęłam po drodze męża koleżanki i pojechaliśmy do Sewery wymienić kołki na właściwe. Okazało się, że nie ma , to znaczy są , ale w opakowaniach po 100 sztuk, a nie jest możliwe sprzedanie dwóch . Pojechaliśmy do Casto. Kupiliśmy. W tak zwanym międzyczasie zrobiło się ciemno i zimno, mimo że tylko dwa stopnie na minusie. I zaczęła się zabawa. Część dokręcana do sufitu nagle ożyła i zaczęła żyć swoim życiem. Już myślałam, że nic z tego, ale jednak udało się. Lampka wisi i prezentuje się, jak widać. Tak wiem, folie trzeba odkleić i jeszcze skrócić profesjonalnie łańcuch, ale to musi zaczekać do bardziej sprzyjających warunków. Przy okazji pytanie, co to za choinka? Ogrodnicy, obudźcie się!.
  4. Nie napisałam jeszcze o listwach. Uważam, że najlepiej by było montować je po schodach. Łatwiej wówczas zgrać odcienie drewna. Jednak schodów na razie nie mam, a listwy by się przydały. Szafa w sypialni ustawiona bez i jakoś nie sądzę, by mi się chciało ją odsuwać tylko po to, by dać za nią listwę. Jednym słowem dziadostwo. Natomiast na dole, gdzie stanie szafa biblioteczna nie mogę już tak zrobić. Listwy muszą być. Chciałam drewniane, bodaj Tinek pisał też o takich. By nie mieszać kolejnego koloru najprościej by było zamówić u stolarza.Jednak doświadczenie pokazuje, że stolarze to wyjątkowa nacja wśród fachowców. Przynajmniej ja trafiam na takich. Próbuję więc rozwiązać problem przy pomocy gotowych. I tak: 1. białe- dość elastyczne, pasowałyby do wszystkiego ,łącznie z podstopnicami schodów ( bo myślę o białych), zakryły krzywizny ścian. Minusy: cena i obawy związane z kolorem, że będzie szybko widać brud, że zżółknie 2. drewniane- są bardziej sztywne, z gotowych ciężko dobrać odcień. Widać to na zdjęciach. Ciemne wychodzą w kolorze okien, ale nie są kompatybilne z drzwiami. Są też znacznie ciemniejsze od paneli, choć w tonacji. Jasne listwy ( do paneli u góry) są niemalże zgrane . Za to nijak się mają od okien i drzwi. I jeszcze schody, które chcę, by były w kolorze drzwi. Nie wiem, na ile wykonawcy uda się uzyskać taki odcień.
  5. Dawno nie pisałam, zatem uzupełniam. Ogród-jest w fazie aktywnych działań. Wczoraj, jak na szalonego ogrodnika przystało, wsadziłam resztę cebul. Niektóre wyglądały lepiej , inne gorzej. Ucieszę się, jak jakakolwiek ujawni się na wiosnę. Przywiozłam gałęzie i pewnie powinnam już nakryć niektóre rośliny. Wklejam fotkę fragmentu brzeziny. To będzie ta bardziej dzika część ogrodu. Wnętrze zasadniczo nie uległo zmianie. Pasza w końcu doprowadził drzwi garażowe do przyzwoitego stanu, zostało jeszcze szlifowanie. Oto brzezina. Brzezinę właściwą widać na drugim zdjęciu. Jakby kto nie zauważył na drugim, to jeszcze ma szansę na trzecim, bo się zdublowało . Kupiłam też blat do umywalki. Muszę go tylko dociąć i zrobić otwór. Chciałam umywalkę wpuszczaną w blat, ale konstrukcja maszyny nie pozwoli na taką, chyba że maleńką. Przywiozłam więc dwie nablatowe. Esteci, przybywajcie. Czy któraś będzie bardziej funkcjonalna?
  6. Taak, tylko z rozbawianiem siebie mam coraz gorzej . Dla pewnej równowagi wklejam zdjęcia spektakli, które podziwiam. Ostatnie zdjęcie to zachód z wczoraj.
  7. Oddając sprawiedliwość tarasowemu muszę napisać, że przyjechał z poziomicą. A potem się zmęczył i efekt był, jaki był. Pasza regulował ją też przy pomocy śrub w drzwiach. Ważne, że została "opanowana". Co poza szafą? Sporo. Przede wszystkim Pasza zamontował mi klamki w drzwiach. Szalenie mi to ułatwi życie. Nie będę musiała pamiętać o noszeniu i trzymaniu w kluczowych miejscach nożyczek czy śrubokrętu, przy pomocy których to "narzędzi" otwierałam drzwi. Te prowadzące do garażu zamykałam sama, by nie wyziębiać chałupy, te z wiatrołapu często zamykał wiatr, kiedy otwierałam wejściowe. Zapomniawszy o tym , ganiałam już do sąsiadki po "narzędzie". A teraz luksus . Oprócz tego zostały obrobione drzwi z garażu. Nie są jeszcze skończone, bo były mokre, ale prawie. Poza tym panele definitywnie skończone. Jest też listwa łącząca płytki z panelami przy kozie. Krzywo z jednej strony. Trudno. Mąż koleżanki, który mi to robił nie dysponuje właściwym sprzętem i ciął ręcznie w oparciu o plastikowe korytko. Fotki potem, bo muszę je zrobić. Teraz pytanie o taras. Można go strugać, czy za zimno? Tak wiem, że u mnie dziś ma być 16 stopni, ale... Nie wiem, kiedy tarasowy się pojawi tak naprawdę. Na razie mrozów nie widać nawet w zapowiedziach. Oczywiście olejowanie odbywałoby się w garażu, przynajmniej ta pierwsza warstwa. Tarasowy coś wspomniał o lakierze woskowym Vidaron. Wklejam zestawienie, które mi przygotował. Bać się? Zważywszy jak poszła akcja szafa, pewnie powinnam go precz przegnać, ale...Na razie się wstrzymam. Ma mi też robić schody. Tu już zachowam rozsądek i podjadę gdzieś zobaczyć realizację. Poza tym jestem atakowana. Nie żebym cierpiała na arachnofobię, ale... Chwilami mam ich dość, tym bardziej, że ich nie eksterminuję jeno ewakuuję . Co nie jest takie proste przy założeniu, żeby nie wziąć bezpośrednio do ręki i nie uszkodzić. W końcu są bardzo pożyteczne. Wklejam zdjęcia, po kolei , jak się ujawniały. Myślałam ,że ten pierwszy jest spory. Jak zobaczyłam tego drugiego , zmieniłam zdanie. Trzeci mi pokazał, jak bardzo się myliłam.... O kolejnym nie chcę nawet myśleć .
  8. Tarasowiec był. I nie wiem, czy się cieszyć, czy raczej martwić . Ale po kolei. Poprosiłam go o ustawienie szafy. Niby proste, a nie do końca, jak się okazało. Panowie przykręcili dwoje drzwi ( jedne już były) i się zaczęło. To, że porysowali futrynę, to szczegół. Zasłania ją szafa. Oszczędzę może nużącego opisu tego , co się działo i poprzestanę na efekcie końcowym, w wyniku którego po pierwsze szafa "leciała" na ścianę i patrząc na nią dostawałam oczopląsu, a po wtóre jedne z drzwi otwierały się z dużym problemem. Tarasowy problemu nie widział. Stwierdził, że przy okazji się zhebluje( te drzwi). Nie skomentowałam tego głośno, ale swoje pomyślałam. Zaraz przypomniał mi się stary kawał o garniturze, nie opowiem, bo trzeba pokazywać. Przypomniałam też sobie z dawnych czasów dopasowywanie okien czynione przez mistrzów z administracji. Po ich działaniach okna może się domykały, ale za to wentylację miały ponadnormatywną . Postanowiłam do tego nie dopuścić. Tak się złożyło, że wczoraj przywiozłam na budowę Paszę, z którym zaczęłam onegdaj indywidualną współpracę partyzancką. I poszło. Nie powiem , że było łatwo, ale jest dobrze. Szafa stoi prosto i drzwi się otwierają bez bólu. Trzeba ją jeszcze umyć, umeblować półkami, szufladami i mogę przewieźć jej zawartość. Cieszę się, że byłam tak przezorna i w momencie, kiedy szafa była rozkręcona na 10 elementów składowych, wpadłam na to, by przykleić do nóg filcowe podkładki. Przede mną akcja kolejna szafa, tym razem biblioteczna. Trzeba będzie zrobić to samo.
  9. Tfu, tfu, wypluj przez lewe ramię trzy razy. Nawiedzona to byłam ja porywając się na budowę, jeszcze z moim podejściem do rzeczywistości. Przechodzę kolejny kryzys budowlany. Od dwóch tygodni mam u siebie szafę, tę której obdłubanie transportowe pokazałam wcześniej. I co? I nic. Nie ma jej kto wypoziomować. Weszłam w kontakt z kolejnymi stolarzami z pytaniem o taras, wiatę na drewno, listwy i tę nieszczęsną szafę. I nic. Zaginęli, nie dzwonią , nie odbierają telefonu. W tak zwanym międzyczasie odezwał się ten "stary" tarasowiec, ma być we wtorek. Aż się boję cieszyć. Piszę stary, mimo że jest młody, z uwagi na naszą zażyłość. Już tyle czasu na niego czekam. Panele prawie skończone, został kawalątek przy oknach tarasowych. Zamówiłam też wkładkę do drzwi. Podołowałam prawie wszystkie badyle, część posadziłam. Zostały jakieś krzaczki otrzymane w spadku i hebe, roślina z którą nie wiem, co zrobić. Wpakować do gruntu, czy lepiej trzymać tam, gdzie zimuje wspomnienie po kwiatku Prezia. Jest dość delikatna, nie wiem, jak zniesie klimat mojej okolicy. Póki co doniczki są w łazience. Zostało mi jeszcze wkopanie cebulek kwiatowych. Najchętniej bym tego nie robiła, ale obawiam się , że do przyszłego sezonu nie przetrwają. Były kupione w czasie, kiedy jeszcze miałam nadzieję , że taras będzie jesienią wystrugany.
  10. Postaraliście się , dziękuję chłopaki . Odpowiadając na pytanie Henia. Pytałam w Katowicach, gdzie najwyższe ceny. Drzwi bez wkładki, bo kupiłam z ekspozycji. Gostek, który mi je sprzedawał użył nazwy Wilka. Tylko kolor nikiel nie bardzo mi pasuje, potrzebuję stare złoto czy coś w ten deseń. Wieści z frontu. Układamy panele w salonie. Kolega zrezygnował z dobijania krótszego boku i już nic się nie dzieje złego. Przy kozie , jak widać mój zestaw wypoczynkowy. Minimalizm górą . A potem to już tylko scenografia do 'Wichrowych wzgórz" . Dodzwoniłam się też wczoraj do tarasowego. Czy muszę dodawać, że z obcego telefonu? Wstępnie jesteśmy umówieni na telefon w czwartek. Na wszelki wypadek znalazłam nowego. Zupełnie nie z polecenia, za to po sąsiedzku. Ma mi dziś wypoziomować szafę. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Już nie pamiętam, czy pisałam o szafie. W każdym razie przewiozłam ją , prawie bez uszkodzeń. Nie wiem, jak do nich doszło, bo była zabezpieczona folią bąbelkową. W każdym razie się stało. Próbowałam to zamaskować takim specjalnym pisakiem, którym koleżanka maskuje swoją kuchenkę, ale nie do końca mi się podoba efekt. Musiałabym dobrać matową farbę. Na razie nie mam na to czasu. Ogrodnicy milczą, a zima idzie. Dziś ma u mnie nie padać. Zatem czeka mnie intensywne popołudnie - dołowanie roślin.
  11. Do ogrodników. Przyszła do mnie też taka trawa. Sama, samiuteńka. Całkiem mi się podoba. Co to za cudo? Planuję ją zostawić. To dobry pomysł czy raczej słaby, bo się rozrośnie jak zaraza? Na trzeciej fotce jakiś leszczynowy cudak. Ma ktoś takiego? Gdzie najlepiej go posadzić? Wykorzystuję promocje i kupuję te badyle intensywnie. Nieco mniej intensywnie idzie mi dokształcanie w zakresie podstawowej wiedzy ogrodniczej. A jeszcze wolniej postępują prace właściwe. Muszę się spieszyć, by nie zostać zaskoczoną przez zimę, jak co roku, nasi drogowcy. Mój ogród będzie, niczym dom sąsiadów- eklektyczny . W związku z tym coś przeczuwam , że jego widoki będą stanowić humorystyczną część naszego forum .
  12. Tak na szybko. Panele quck step elite z czerostonną V fugą. Mąż znajomej dlatego, że nie chciałam się użerać z kolejnym pacanem. Nie jest "panelarzem", ale w ich chałupie ułożył wszystko sam i wygląda dobrze. A nawet bardzo dobrze, bo jest dokładny. Nie wiem, dlaczego u mnie taka mała wtopa wyszła. Zamek. Wklejam ofertę tego gostka, który mi proponował zamek za 400 zł.Znalazł coś tańszego. nawiązując do zapytania o wkładki informuję iż dostępne są następujące: Wilka klasa 6/B komplet 35/55+G35/55 mosiądz: cena-201zł (czas realizacji ok. 3-5 dni roboczych od momentu wpłaty zaliczki) Wilka klasa 6/C komplet 35/55+G35/55 mosiądz: cena-263,30zł (czas realizacji ok. 14-21 dni roboczych od momentu wpłaty zaliczki) Wilka klasa 6/C PREMIUM komplet 35/55+G35/55 nikiel (tylko w tym kolorze): cena-380,30zł (towar na specjalne zamówienie, czas realizacji ok. 14-21 dni roboczych od momentu wpłaty zaliczki)
  13. Pudło Arturku, ale rzeczywiście mąż się przewija . Wkręcał mi kontakty. A panele są z V fugą, martwisz mnie . Bez dobijania nie wchodzą.
  14. No ba, też bym wolała na kanapie, ale jak się nie ma... . Sprzęt zostawmy, nie jest teraz ważny. Jeśli jednak coś kupię, to będzie lekkie. Prawe kopytko ciągle czeka na zabieg. Przejrzałam dziennik i stwierdziłam, że nie napisałam o wannie. Już jest. Dawno temu wpisałam sobie w kolejny zeszyt budowlany, żeby akcję wanna zsynchronizować z jakimiś chłopami na budowie. I się udało. Trafiło na tynkarzy. Akurat była promocja na wanny, więc z niej skorzystałam. Przy okazji pokazuję część nabytych chabazi. Heniu, lepiej nie mówmy o moich wykonawcach. Tacy, o których piszesz to marzenie . Fotki zniknęły. Wklejam raz jeszcze . Z innej beczki. Będąc wczoraj w sklepie Vox, doznałam małego szoku. Chciałam kupić wkładki do zamka drzwi wejściowych. Zaskoczyła mnie cena: 400 zł. Nie da się taniej? Na wszelki wypadek nie kupiłam. Zresztą i tak są na zamówienie.
  15. Z informacji starszych. Oglądałam w marketach , co można kupić do cięcia drewna. Są różności, ale wszystkie zbyt ciężkie dla mnie. Pożyczyłam też takie urządzonko, wklejam zdjęcie. Da się tym coś przeciąć, ale nie zachwyca to nadmiernie. Skończy się tym, że zainwestuję w porządną siekierkę do rozłupywania. Nie pamiętam , czy pisałam o drewnie w blaszaku, którego to onegdaj zostawiłam tam małą kupeczkę. Na wszelki wypadek napiszę jeszcze raz. Tak jak pisaliście, zaczęło pleśnieć. Już z dwa tygodnie " siedzi" na dworze. Pisałam o wannie? Nie chcę się powtarzać. Nie bądź takim szowinistą. Są kobiety, które mają cudowny zmysł techniczny, ale rzeczywiście, ja do nich nie należę. Nie szukaj pretekstu do przemocy , ale rzeczywiście jest coś w tym, o czym napisałeś. Nie mniej leżę sobie teraz w salonie , wprawdzie na kartonach i w śpiworze i gapię się w ogień. Bardzo to lubię.
  16. Cudze nieszczęścia mnie nie pocieszają, Demo. Jednak jak dojdę do etapu "kuchnia", to pozwolę sobie skorzystać z Twoich doświadczeń. Poproszę wtedy, byś mi wypunktował, na co należy zwrócić uwagę, ale to jeszcze nie teraz.Muszę pisać na bieżąco, bo potem ciężko mi coś znaleźć w tym moim dzienniku. Z moich doświadczeń wynika, że jedno czego wykonawca z całą pewnością nie ma w nosie, to pieniądze. A z pilnowaniem nie do końca mi wychodzi tak, jakbym chciała. Wiem, że to naiwne i pewnie niektórzy czytając te słowa będą zrywać boki ze śmiechu, ale traktowałam wykonawców tak, jak sama bym chciała być traktowana. Już wiem, że to był błąd. A procedura wszelkich poprawek jest rzeczywiście ciężka. Z bieżących informacji. Układałam dziś z mężem koleżanki panele w salonie. Byłam głównym pomocnikiem. Znów trochę do przodu. Przy okazji mam pytanie. Czym się powinno "dobijać" do siebie panele? Pytam, bo kolega dobijając używa takich drewnianych klocków i skutek jest taki, że już parę sztuk paneli zostało w ten sposób uszkodzonych.
  17. Co to znaczy, że tynk za młody? Do czego za młody? Ocieplenie robiła ta sama ekipa, która kładła tynki. Dlaczego drugi raz? A nie wydaje Ci się, że wykonawca mógłby też czasem zaangażować synapsy? I jak widzi coś dziwnego, to po prostu zapytać? Pewnie Ty jako inwestor byłeś wzorem dla innych , przygotowany zawsze, wyłapujący wszystko. Niestety ja nie jestem. Ubolewam nad tym, ale ciągle mam nadzieję, że uda mi się tę budowę skończyć . Właśnie . Co do określenia męczarnia, to Heniu ma rację. Tak właśnie postrzegam moją budowę. I dlatego też doceniam każdy rodzaj wsparcia, które otrzymuję. Wiara czyni cuda, dasz radę . Lepiej będzie, jak nie skomentuję tej propozycji , .
  18. Wklejam zdjęcie, na którym widać wyraźnie , gdzie trzeba będzie się wspiąć, by zlikwidować cudowną wprost miejscówkę dla myszy, o innych nie wspominając. Na zdjęciu obok kwiat. I to nie byle jaki.To chabaź samego Prezesa. A w zasadzie już mój . Prawda, że piękny? Trzecie zdjęcie to moje cudo ogrodowe. Odkrycie. Otóż kupiłam kiedyś nikczemnego wzrostem , urody jak śp. Maria Czubaszek, nienachalnej i na dodatek botanicznie nieklasyfikowanego, bo bez karteczki krzaczorka. Wkopałam i dbałam. I stało się. Odkryłam na nim trzy jagody, które pozwoliły mi na klasyfikację tegoż egzemplarza. Te kulki, które mnie tak uradowały wskazują, że jest to kalikarpa, roślina o niezwykłych kulkach. Nie dość, że w nieprawdopodobnym wprost kolorze fioletowym, to jeszcze zebrane w grona. Jeśli się mylę, proszę o korektę. Jeśli się nie mylę, będę musiała zainwestować w partnera. Chyba, że znów będę miała fuksa, jak z tą rośliną.
  19. Nadrabiam zaległości, zacznę od początku. Nie powiem, że marzę o tym, by mieć elewację upaćkaną ptaszkowymi wspomnieniami stołówkowymi, ale też nie wyobrażam sobie stosowania barier kolcowych i innych takich. Podzielam w tej kwestii zdanie Animusa i Retra. Nie po to się wynoszę z miasta bliżej natury, by teraz wypowiadać wojnę wszelkim jej przejawom. Ze zdumieniem obserwuję posesje prześlicznie wybetonowane na jak największych połaciach. Do dziś nie pogodziłam się z faktem wycięcia przez sąsiada tych pięknych sosen, które w naturalny sposób nas odgradzały. I tak dalej. Może nie umebluję balkonu budkami lęgowymi, ale na brzozie postaram się coś zmontować. W ubiegłym sezonie miałam trzy gniazda. Były wróble, kopciuszki i sójka. Nie stosowałam szczególnych zaproszeń, towarzystwo poradziło sobie bez. W następnym sezonie będzie inaczej , bo przy tynkowaniu szpary zostały zaklejone. A gniazdo po sójce zostało. Mieli je zrzucić tynkarze, ale tego nie zrobili. Skoro o tynkarzach, to zostawili mi też cudowną rurkę. Była to rurka, którą na wczesnym etapie budowy była odprowadzana woda z pokoju nad garażem. Jestem rozczarowana, że została. Uważam, że gdyby mieli wyćwiczone procesy myślowe, to zapytaliby mnie o to sterczące cudo. Nie zapytali. Zapomniałam o niej na śmierć, ale sąsiad mi przypomniał. Ten sąsiad od wyciętych sosen, zatem nie powinno mnie szczególnie dziwić, że przypomniał, jak już tynkarzy nie było . Trzeba ją obciąć , zaślepić środek, zatynkować. Tynku mam prawie całe wiadro. Jak to zrobić najlepiej? Czy dobrze myślę, że tynk lepiej wziąć z blaszaka do garażu domowego? Wklejam zdjęcie rurki. Jeszcze mam jeden problem wynikający z braku mojej czujności. Otwory w ścianach szczytowych, o których była mowa są zatkane od środka, z zewnątrz nie. Wszystko by było dobrze, tylko zapomniałam, że mam jeszcze jeden szczyt, do którego nie ma dojścia od środka. Nie wiem, skąd wytrzasnąć taką drabinę, albo jak tam inaczej dojść. Ma ktoś jakiś pomysł?
  20. Preziu, zapytam tak, czy piszesz o zimowaniu tych, które mają iść wokół tarasu czy też wszystkich? W tak zwanym międzyczasie rozmawiałam z doświadczonymi w temacie koleżankami. Obydwie mówią,by iglaki i berberysy sadzić, a wiosną najwyżej przesadzić. Sama nie wiem, co robić. Część chciałam posadzić wokół budynku. Mam jeszcze parę traw. Chłodnych miejsc u mnie dostatek. Przeciętna temperatura przy niepaleniu wynosi 15 stopni. W kotłowni i garażu ciut chłodniej, za to zdecydowanie mniej światła.
  21. Teraz tylko dwa słowa, bo pogoda mnie sympatycznie zaskoczyła i nie wymigam się od fitnessu ogrodowego. Później nadrobię resztę. Ogrodnicy, przybywajcie . Jak onegdaj pisałam, nakupiłam chabazi. Miało być świetnie, wyszło , jak zwykle. Tynk miał być z dwa tygodnie wcześniej, potem taras, a wokół niego chciałam posadzić rośliny. Tymczasem jest wszystko opóźnione, a o tarasie nie mam co marzyć. Tarasowy zniknął całkowicie. Inna sprawa, że sąsiad mi wczoraj powiedział, że jego zdaniem jest za późno na robienie tarasu, bo drewno naciągnie wilgoci. U mnie, pod lasem i nad wodą jest rzeczywiście specyficznie mokro. I tu pytanie o rośliny. Coś muszę z nimi zrobić. Czy jak je jeszcze teraz posadzę, to przeżyją? Czy też lepiej je hodować w doniczkach do wiosny? Najbardziej irytuje mnie fakt, że nie mogę ich posadzić w miejscu docelowym, bo przy struganiu tarasu zostałyby z całą pewnością zniszczone. Zatem szykuje mi się podwójna praca, a kopytko przednie ciągle niezbyt sprawne.
  22. Wiem, o czym piszesz, bo już to przechodziłam. Te nasionka były wszędzie. Nawet jak nie otwierałam balkonu, wpadały przez okno łazienkowe ( z innej strony). Trudno. Pokocham je . W domu mam też kłaki psie i kocie. Tych nie pokocham nigdy, a ze zwierzyńca nie zrezygnuję. Była jeszcze jedna gałąź, która opierała się o balustradę, to znaczy opierałaby się. Ta, którą za radą Ądzia podwiązałam. Barierkowy ją odrąbał, przeszkadzała przy windowaniu barierki. Do przodu, choć nie do końca tak, jak bym chciała. Tuż po tynkach miał być strugany taras. Czy muszę pisać, że nie mogę się do tarasowego dodzwonić? Dziś chytrze spróbuję z cudzego telefonu. Może się uda. Tylko co z tego? Naobiecuje , jak chłop babie i niekoniecznie musi z tego coś wyniknąć. A czas mnie pili. Po tarasie chcę wsadzić rośliny, a lada chwila mogą przyjść przymrozki. Małe pytanko, czy ten otwór w ścianie szczytowej powinien być czymś z zewnątrz zatkany? Z tej strony , którą widać, już raczej po ptokach, bo rusztowanie zdjęte, ale jest jeszcze jedna strona...Od środka zatkałam stosowną kratką . Montują też rynny, jak widać. Napiszcie, na co jeszcze ewentualnie zwrócić uwagę. Paweł mówi, że potrzebują dwa dni, we wtorek chce skończyć. Chciałam wykorzystać ich obecność na budowie i kupić wannę, ale mam pewien kłopot ze sprzedawcą. Mówi , że najwcześniej w środę może być transport, a wtedy ekipy już nie będzie. Kupić z wniesieniem się nie da, więc chyba nic z tego na ten moment. Atrakcyjność tej wanny teraz polega na tym, że teraz sklep ma konkretne obniżki. Barierki są przytwierdzone tylko do balkonu, od dołu. Od góry nie dotykają ściny. Tak więc nie bardzo wiem, o jakie odkręcanie Ci chodzi.
  23. A teraz o głównej przyczynie ostatniego zamieszania, czyli o tynku. Jak wspomniałam był zamówiony, ale niezapłacony. Miałam zatem pole do manewru. Po gorącej wymianie telefonów między producentem a sprzedawcą i zapewnieniami, co jak i dlaczego tak, zdecydowałam się go wziąć. W największym stresie był w tym czasie Paweł ( góral, właściciel firmy, która mi tynkuje). Stres dotyczył tego, że tynku nie ma, a oni będą. Nie wierzył w to , że tynk przyjedzie punktualnie. Obawiał się przestoju produkcyjnego. Moje uspokajanie, że przecież na samo zabezpieczenie im zejdzie sporo czasu jakoś do niego nie trafiało. Stwierdził, że to robota na dwie godziny. Optymista. Z kolei ja nie zamawiałam tynku wcześniej, bo nie chciałam z nim zostać, jakby co( czyli jakby Paweł nie zdążył skończyć tego, co robił, a pogoda się zmaściła całkowicie) . Już mi leżą deski tarasowe w garażu, wystarczy tych zapasów. W efekcie wszystko odbyło się zgodnie z planem. Paweł w środę po południu przywiózł rusztowanie, a tynk przyjechał w czwartek rano. Tynkować zaczęli wczesnym popołudniem. Są już wytynkowane dwie ściany. Wklejam też balkon, zaległe zdjęcia, o które pytał Animus.
  24. Jasne, wyekstrahuję go, popakuję w stosowne opakowania i sprzedam z dużym zyskiem, bogacąc się na budowie, zdemaskowałeś mnie, Demo , . A tak serio, nawet pytając np. o jakikolwiek kibelek, usłyszysz, że te dla marketu są inne ( czytaj gorsze) , mimo iż posiadają logo konkretnej firmy. Zatem się nie dziw, że jak chłopina zasiał we mnie ziarno niepokoju, to się nim podzieliłam na forum, byście te wątpliwości rozwiali. Tynkowanie jest pewną kwotą w budżecie inwestorskim, więc nie chciałam się pomylić. Dopytałam, wzięłam, zapłaciłam . Towar nie miał wady. Imponująca jest Twoja znajomość przepisów, Rysiu . Nie, nie głupio. A dlaczego nie sprawdziłam? Bo ja ciągle przyjmuję w dobrej wierze to, co ktoś do mnie mówi. Poza tym to nie było przed zakupem. Zamówiłam , ale płatność była przy odbiorze, zatem mogłam się bezpiecznie wycofać jakby co. PeZecie, wiem, że piszę to po czasie, ale miałam różne zamieszania. Mimo, że nie chciałam teraz malować , to dziękuję Ci za trzeźwe spojrzenie i praktyczny sposób wybrnięcia z problemu, który de facto, na szczęście nie nastał . I co Bsterku, dalej wozisz? Mój kibelek już nie jeździ.
×
×
  • Utwórz nowe...