No to chyba Cię zaskoczę, bo i z czyszczenia i z rozpalania czerpię zadowolenie. Może dlatego że to lubię? A polubiłem to odkąd zainstalowałem bufory. Wcześniej rzeczywiście sporo było łażenia i brudnej roboty. Teraz rozpalam raz na 24 lub raz na 48 godzin (w zależności od mrozu). Czyszczenie kotła raz w miesiącu. Wygarnianie dwa razy w tygodniu. A rozpalenie wygląda tak, że ładuję piec, rozpalam z góry i idę. Jak nie potrzebuję pełnego pieca, to rozpalam tradycyjnie, wrzucam dwa wiadra węgla i idę. Dymu i sadzy prawie nie ma, w odróżnieniu od tego, co było gdy paliłem flotem. Dlatego jestem wszechstronnie zadowolony. Do tego zrobiłem sobie wizualizację na PC, więc nawet nie muszę fatygować się do kotłowni żeby zobaczyć jak z zapasami.