-
Posty
2 117 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
10
Wszystko napisane przez Afrodytaa
-
Poniedziałek 3plastry szyni, 3 plastry sera Zupa węgierska na winie Potrawka meksykańska 2 gotowane jajka, 2szt chlebka tostowego, trochę majonezu i herbatka Gdzie Ty tu widzisz TOST Chyba, że ożenisz szynkę i ser ze śniadania, z chlebem tostowym z kolacji Masła i inszego smarowidła do chleba nie używam. Majonez jedynie do jajek i czasem do kilku szt frytek, jak dzieciom robię /tzw. na spróbowanie, żeby im przykro nie było, gdy częstują/ Tak do półtora to się teraz mieszczę. No nie moja wina, że "w środku nocy" wstaję, albo i nie /wyjdę teraz na wyrodną matkę/ dzieci do szkoły eksmitować i zalegam jeszcze. Chyba, że pośpię do 9-tej, to wtedy śniadam tak po 10-tej I tak wychodzi, że mój tryb życia jest pochrzaniony jak lato z radiem... :( Kawę???? Dobra, herbata, kawa bez cukru i mleka...może zdzierżę, skoro kawy wogóle prawie nie pijam, a herbatę może raz w tygodniu. Nie włączyłam. Są tam zawsze Jeno ni chol...y pojąć nie mogę, czemu tutaj są tak choler...e drogie. Gorzej z warzywami... Boszszsz...ile trza mi się naumieć o dietach... nigdy nie miałam...
-
Eeeenooo!!! Za kogo Ty mnie masz? Tosta, w sumie szt 1, jadłam pierwszy raz od chyba...nawet nie pamiętam kiedy...z pół roku, albo więcej Chleb, jeśli już jem, to ciemny ze słonecznikiem albo inszymi ziarnami, z Polski /mam znajomego, który prowadzi sklep z polską żywnością 5km ode mnie Bułki...raz na dwa tygodnie... Ogólnie nie jadam pieczywa. Ser żółty czasem na sucho, bez chleba taka mini kanapka z szynką...też nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam. Teraz, jeśli już, to tylko chudziutka szyneczka. W zasadzie do zapiekanych rzeczy żółty ser to tak, ale to rzadkość, tak jak pizza i frytki...nie lubię. A po 1,5 roku pracy w Mc'Donald napatrzyłam się na te fryty tyle, że mi bokiem wychodzą. Owszem, jadałam tam, ale tylko te rzeczy, które mi smakowały...głównie bazę do musli, czyli jogurt słodzony naturalny i fileciki z kurczaka, albo cordon blue i sałatki. Kuraki zapiekane w piekarniku, czyli beztłuszczowo, podlewane wodą, skórka wytopiona jak na rożnie Kawy z zasady nie pijam, bo nie sypiam, ale jak były przyjeżdża, albo jestem w PL to lubię jak on ją przyrządza Herbatę muszę słodzić, bo mam jakiś dziwny efekt w gardle i po max dwóch dniach, czuję, jakby mi kto pyłu do gardła nasypał. Ale jest to płaska łyżeczka na kubek 350ml, więc stosunkowo niewiele. Dodam jeszcze, że gary mam ceramiczne, więc prawie wogóle nie używam tłuszczu do smażenia Kończę olej słonecznikowy, zanabyłam oliwę z oliwek i olej sezamowy, w planie jest olej kukurydziany i z pestek dyni...któryś musi być dobry, żeby dziecka sie nie buntowały, że jedzonko inaczej smakuje W planie jest testowanie kombiwaru... Jeśli ktoś zna przepisy, lub stronkę na dietetyczne dania z kombiwaru to niech się podzieli Szukałam sama, ale cieniutko...
-
Ale przynajmniej nie ściemniam...
-
Taż pisałam gdzie indziej, że będzie mnie mniej, bo wizytację mam
-
A po wczasach powrót do starych nawyków... Kuliżanka była... wszystko ok do momentu powrotu do starych nawyków... To zamelduję... Czzwartek kardio-turbo dość intensywne 40min Piątek kręgle...nie duży to fitness, ale zawsze Sobota... zumba...czyli wyjście na balety ze znajomymi /dobra...alkoholizowałam się piwnie/ Niedziela wymarsz w góry /trza było zakwasy po baletach rozchodzić /...stromo było i po pół godzinie pot lał się po doopie, a jeszcze zejście... mniej strome, ale dluższy przemarsz Poniedziałek laba kompletna Jedzeniowo...tu jest gorzej...odwiedziny były... Piątek Jogurt naturalny, pomarańcza, inka z mlekiem i cukrem Obiad... hmmm... tosty z szynką, serem i pieczarkami, kilka ciastek /4-5/ pomarańcza i dwa jabłka Kolacja /teraz będzie larum/ Mc'Donald obiecany prezent dla dzieci Sobota Dwie pomarańcze Obiad... brak byliśmy na dluuugich zakupach Kolacja zupa węgierska na winie, bułka Zestaw alkoholowy na imprezie Niedziela Inka z mlekiem i cukrem, pomarańcza Obiad 2kulki lodów Kolacja pieczone udka kurzęce, ziemniaki, mizeria Taaa...wiem...poprzestawiały nam się posiłki ze względu na wyjście w góry... pogoda pikna się robiła i zarządziłam wymarsz Poniedziałek 3plastry szyni, 3 plastry sera Zupa węgierska na winie Potrawka meksykańska 2 gotowane jajka, 2szt chlebka tostowego, trochę majonezu i herbatka Standardowo pijamy czystą wodę gazowaną, ewentualnie z sokiem, więc tego już nie piszę. No i czas pierwszego posiłku nie prędzej niźli o 10-11 rano... Za to siedzenie po nocy... czyli standard u mnie. A dzieciaki i tak ferie miały
-
Ja właśnie idę zakwasy po rozciąganiu na żebrach dobijać... A potem lekka kolacyjka warzywna z meksykanów. Raz, że po treningu, dwa i tak spać nie pójdę, więc lepiej teraz papu niż podjadać po północy, jak na prawdę mi się zachce.
-
Błąd. Na pierwszy rzut ciała dał stolarz zlecając Tobie/kafelkarzowi, ogólnie rzecz ujmując LAIKOWI wykonanie pomiarów. Reszta to są szczegóły, z których nie dogadania wyszedł bajzel. Edit: literówka
-
Jak dla mnie wina jest stolarza, z powodu lenistwa. Jednakowoż na udry lepiej nie iść, bo może być jeszcze gorzej. Przychylam się do opinii Henia... ale prawnie to co innego...
-
Od dziecka byłam większa. Tzw.grubej kości. Czyli wygląd wskazuje na mniej niż waga. Zawsze było trochę sadełka na brzuchu i obfite uda, ale mieściłam się w górnej granicy BMI. Najgorzej było z 10 lat wstecz, kiedy to będąc na lekach bazujących na sterydach, po ciąży, nie wróciłam do "swojej" wagi. 79/170 Z biegiem czasu jakoś się zawzięłam i zeszło parę kg, a najlepszą dietkę zrobił mi rok ubiegły. Gdybym piła kawę, mogłabym powiedzieć, że żyłam kawą i fajkami... Ja się nie oduczyłam...ja się chyba nigdy nie nauczyłam... a wszystko przez problemy z zasypianiem, bo już jako dziecko to miałam. Nooo...tu mamy problem...zwłaszcza, że rzucam palenie...yyy...znaczy zmniejszam ilości, jakoś tak samoistnie...co przechodzi jednak w podjadanie... Dietę mam w miarę dobrą, gorzej z czasem i wielkością posiłków Wagi nie posiadam Moim miernikiem jest lustro, pasek od spodni itp Mnie to pasi. Leszku priv
-
Leszku... przyznaję bez bicia... I proszę o łaskę i wybaczenie... Odkąd pamiętam mam problem ze śniadaniami. Nie jadam rano, jak normalni ludzie. Jeśli wstaję kole 7-mej, to śniadanie kole 10-tej. Wiem, ze to nie dobrze i teraz chociaż jogurcikiem się wsparłam. Jeśli już wiem, ze nie będzie czasu, to wystarczają/ły mi 2-3ciasteczka i wio. Latami żyłam na dwóch posiłkach dziennie...kole 10-tej i kole 16-17-tej. Plus jakieś przegryzki, owocki. To nie dieta była, tylko tryb życia taki. Staram się przestawić myślenie, zeby rano zmuszać się do jedzenia, ale to nie takie proste. Dlatego też nie jadam, albo bardzo rzadko, po 18-tej, żeby rano być głodną... ale nie jestem. Druga sprawa, ze, gdy po nocach nie śpię, to rano wstać nie mogę, czyli wyłażę z wyra na ostatnią minutę i szkoda mi czasu na jedzenie... łatwiej wtedy skubnąć ciacho i wszamać w biegu Co do bycia głodną... raczej nie bywa tak, żeby mnie skręcało czy coś podobnego... raczej idzie to w stronę... "inni takie dobre rzeczy jedzą" Czyli coś zobaczę, poczuję zapach itp. Choćby to był regał ze slodyczami. Pypeć po prostu. Teraz jestem po obiedzie, a mam ochotę na czekoladę... czuję jej smak na kubkach smakowych... I jeszcze jedna rzecz... Po ponad roku awersji jedzeniowej, mam wrażenie, że mój organizm domaga się tego, czego mu do tej pory brakowało. Czyli np czekolady, bo ma magnez itd. Możliwe to? Ponad rok słodyczy prawie nie tykałam, paczka ciastek starczała na tydzień, albo dłużej, czekolady w tym czasie zjadłam może 3-4szt. A teraz tak mnie pędzi do słodkiego, że masakra. Praktycznie każdy posiłek mogłabym "dopchać" czymś słodkim, najlepiej z czekoladą. Mimo, że brzusio pełny.
-
A co w przypadku, gdy na kartce bylo napisane, ze są bez zapasu i ma sobie doliczyc?
-
Czeee... Śniadaniowo...był jogurt naturalny Modlimy się, co by głód nie przycisnął, bo owocka se zapomniałam zabrać do szpitala... Daga, jak samopoczucie?
-
Nie daj się wmanewrować w płacenie za te parapety. Spieprzył? Spieprzył. Niech robi na wlasny koszt poprawki. Czy To Twoja wina, albo kafelkarza, ze stolarzowi nie chciało się doopy ruszyć? Skąd kafelkarz ma wiedzieć, ile potrzeba zapasu w parapecie, zeby wszedł pod płytki? Nie daj się!!! A tu chodzi o Twoje pieniądze. Więc nie kombinuj z drewnianymi parapetami do garażu, czy innego pomieszczenia. Tam najtańsza opcja, czyli płytki. Po za tym łatwiejsze do czyszczenia
-
Smacznego... Ja pod prysznic mykam... może po ćwiczeniach spać będę...
-
No dokładnie. Ja też już po, ale lekko...ze 40 min, bo mi jakoś tarczyca, małpa wredna, się odzywa
-
Orzechów niet, gorzkiej czekolady niet. Za to jest jogurt naturalny i płatki żytnie z bioprodukcji...no dobra...dodałam trochę cukru... Tak, powinnam nie jeść po 18-tej, ale skoro wstaję kole 9-tej, a chodzę spać grubo po północy to możemy chyba uznać, że według mojego zegara biologicznego 18-tej jeszcze nie ma
-
Tak mi się jeszcze przypomniało... Kuliżanka zapodała mnie onegdaj takie cusik, i jak to pięknie określiła "Tam jest cały Mendelejew" Dobre toto dla ludzkości, zwierzyńca i nawet roślinkom służy. Zmielone czyste minerały pochodzenia naturalnego, sztuk 34 Smakuje jak piasek, ale w działaniu bardzo dobre na wszystko...skórę, włosy, paznokcie, przemianę materii itp. Jak macie gdzieś możliwość, to polecam Z tej stronki info...niestety po niemiecku... http://home.arcor.de/slapa/miner.html
-
Moi też tam nie jadają, ale od czasu do czasu, robię ustępstwa...czyli w najbliższy piątek, bo kalice obiecałam... Do KFC ...mam ze 100km... NA obiado-kolację była zupka warzywna...chol...a słodkiego mi się chceeee!!!!!!!!! Za trochę kolejna porcja ćwiczeń...se wynalazłam na necie kardio-turbo... A piłeczka fitness jutro wieczorkiem z PL dojedzie więc już całkiem będzie GIT
-
Schudnąć to może i można na takiej diecie, ale zróbcie sobie badania szczegółowe przed i po. Katastrofa dla organizmu. Się przez 1,5 roku napatrzyłam na to "jedzenie"...sama chemia chemią popchnięta. W dodatku wszyściusieńko mrożone przyjeżdża, od bułek, po ciastka. Nugettsów na zimno nie zjecie, tyle zagęszczacza. Czasem sery smażone bywają dobre...jako tako... i pałeczki kurczaka /nie wiem, czy w PL też są/ Ogórki do cheesburgerów od barwnika mają zieloną folię. Masakra. Jedyne co można, bo wszędzie i tak koncentraty, to lody, kawa i kakao. Nawet te "pyszne"sałatki, niby świeżo robione, przyjeżdżają zakonserwowane chemicznie w workach a jedyne co jest na świeżo, to pakowane na zapleczu do pojemniczków. O to to. A jeszcze trzeba podzielić cholesterol na dobry i zły
-
I to mi się podoba
-
Ja zawsze przygodę z bieganiem i inszymi rodzajami sportu zaczynałam w połowie stycznia, bądź pod koniec. Tak już w biosie zakodowane, że jak roztopy, to mnie się sportu chce Bywało, że w lżejsze zimy i rowerkiem pomykałam parę razy, ale to daaawne dzieje.
-
To co??? To ja też mam fotę wrzucić...ni mom takiej w pełnym rynsztunku Jeno ykhmm... w formie gaciowej Śniadanie: Jogobella truskawkowa i pół bułki /taaa...wiem, miałam nie żreć pieczywa/ Ruch to jedno, pytanie jak bardzo intensywny. Przy Twojej pracy owszem, ale nie u każdego tak jest. Trza wziąć pod uwagę stosunek pochłanianych kalorii, do intensywności ich spalania. Swoją drogą znajomy kiedyś daaaawno temu był na diecie cud: Pepsi i czekolada - główny składnik dziennego pożywienia do tego lody, i obiadek...do dziś chudy jest jak szczypior na wiosnę, ale widać taka jego natura
-
Zauważyłaś. Miałaś pytać o co biega. Znaczy smaczność posiłku, czy jak? Ps. Mnie też zaraz panda na myśl przyszła Niiii??? Se trzasnęłam fotę w najlepszym momencie... wersja bikini... Chol..a, sama się napatrzeć nie mogę... a to bylo raptem w październiku... 59kg/170cm Będę kumplowi dziękować, że mnie podpuscił, bo bym pamiątki nie miała
-
To nie jest wcale śmieszne... byly takie zapędy... aaaa zajrzę do książki. Wiedzy nigdy dość. Cooli... jeszcze słupek w dupce stoi... krzywy, bo krzywy, ale jest Wiecie co... z jednego powodu tęsknię za ubiegłym rokiem... Odrzucało mnie od jedzenia... na dwóch małych jogurcikach potrafiłam cały dzień przeżyć, i tak przez bite cztery miesiące. Na widok slodkiego miałam odruch wymiotny... Caluśkie 13 miesięcy niechęć absolutna do jedzenia... A teraz... widzę, że i podjadanie wróciło i apetyt na słodkie... Zapewne związek z fajkami wychodzi... mniej palę ostatnio...
-
Daga, ta Twoja kniga to skarbiec jest!!! I to tak leży odłogiem? Wstyd! Jak byś tak spróbowała ożenić posiłki i np z pięciu zrobić cztery dziennie? Przeca nikt nie mówi, ze to, iż masz dietę uniemożliwia Ci jej modygikację pod aktualne potrzeby i tryb życia. Nooo i masz kolejny pretekst, żeby na basen chodzić Doszkolisz umiejętności, nabierzesz kondycji a przy okazji spalisz kalorie