Skocz do zawartości

Afrodytaa

Uczestnik
  • Posty

    2 117
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    10

Wszystko napisane przez Afrodytaa

  1. Te "młoda" to nie musiało być a cudzysłowiu, wszak 18 latek ledwo mam A co, już mam się zacząć bać tego drewna? W tej wersji nawet nie mam nic na przeciw Ale Ty idziesz jako nadzór...he he he Ja zawsze wiedziałam, że masz dobre serducho i nic mi przy Tobie nie grozi Zawsze jakaś oszczędność...i czasu i wody A ja mam komunię w czerwcu...19-go...własnej córki... Aż się boję jak zapodam rodzince, że wybywam tydzień wcześniej na 3-dniową balangę... Reakcja... i jeszcze $&%@*%$%&#$%*&#%&*@%*#&%$&%#^&$#%& Może im nie powiem....
  2. A ja się wypowiem, bo mnie z leksza podenerwował temat ceny noclegu. Moi Państwo, jestem z małego miasteczka, ceny u nas kosmiczne ino wypłaty jakoś gwiazd nie sięgają. Miałam w tym roku nieprzyjemność nocować w hotelu w Kaliszu... Tylko i wyłącznie w akcie totalnej desperacji tam nocowałam, bo szukanie noclegu w nocy, zimą, jakoś mi nie przypadło do gustu... Może dlatego, że 1-ka, że bez łazienki, o robalu w toalecie, którego widziałam rano nie wspomnę//nie skorzystałam już/... Za tę "przyjemność" zabuliłam 59zł. I nawet nie mogłam sobie komóry podładować, bo w pokoju nie było gniazdka, że o ciepłej herbacie,nie wspomnę. Więc niech nikt nie mówi, że 40zł to jest drogo!
  3. A myślisz, że tak nie zrobiła? Było jeszcze gorzej i wtedy dostała mocniej!
  4. Czeee molytek! /a długi czas czytałam "motylek", nawet ktoś tak kiedyś pisał Coś jakby świerkowate to jest, ale podobno skalisty czy cóś. Niestety na pewno nie conica /bo zapamiętałabym nazwę od aparatu conica/ dlatego, że tylko z wierzchu ma zielone i twarde igiełki. Te stare to są rude i opadają. Ale dzięki za linka, poczytam sobie, języka zasięgnę...przyda się na przyszłość.
  5. Zapomniałam... Cisza i spokój, dziecięcia nie było... Aż strach pomyśleć, co będzie wyczyniało, jak dorośnie...pewnie starym nawali, jak czegoś nie dadzą, lub nie pozwolą...obróci się to przeciw nim, jestem pewna.
  6. Nie moje, ale watro stosować tą zasadę Daga, daszek piękny
  7. Aaa, to co innego. Patrzysz jakby bardziej hmmm... trzeźwo na temat, bardziej racjonalnie... Z drugiej strony nie każdy od razu popada w te skrajności. Mnie osobiście przydałoby się zrzucić najlepiej 10-12kg. Wyglądałabym jak modelka. Co nie zmienia faktu, że nie jest to moim marzeniem, ale wynikiem obliczeń BMI. I wcale nie trzymam się ściśle i na ślepo tych wyliczeń, ale wiem, że przy tej wadze jaką mam dobrze będę się czuła mając powiedzmy 7-10kg mniej. Osobiście uważam, po za medycznymi sprawami, dobre samopoczucie za wyznacznik dobrej wagi. Ale nie taki "Dobrego ciałka nigdy za wiele" Co do córki, moja 12-letnia próbowała się odchudzać. A na oko powiesz, że jest chuda, każde portki trza zwężać, bo długie nogi przy tym ma. 6-letniej w rodzinie nagadali, że jest "grubaskiem" z "dużym brzuszkiem". Jak ja się namęczyłam żeby podbudować ich samoocenę, zwłaszcza młodszej A rodzince za takie gadanie to $%%&*@%&. Po jakimś czasie się uspokoiło, ale dalej bacznie patrzę co jedzą.
  8. Musiałabym sie mocno , baaaardzo mocno postarać...żeby do kości dotrzeć w diecie... Daga, dzięki bajbaga, lubisz łapać za słówka, co?
  9. Jakby mi to znajome uczucie bełooo Leniwa jezdem i mię się czytać nie chce dyrdymałów, Daga, zapodasz w skrócie o co chodzi z Dukanem?
  10. Nic nie znalazłam. W sygnaturce mogę zmienić sygnaturę a źle jest w tytule dziennika. Napisałam do Admina, żeby poprawił. Adiqq dzięki że zaglądasz.
  11. Powinno być wcześniej, ale dzięki kilku komplikacjom nie mam fotek w kompie, skaner nie działa /pewnie dlatego , że komp nawala/ więc jeśli fotosik nie zablokuje, to pokażę Wam mój zamysł domku. Front i północna strona domu Tył i południowy bok, czyli od strony salonu. Rzut parteru, jeszcze bez wprowadzonych zmian. Piwnica, na fioletowo okna i drzwi I jak się podoba?
  12. Niestety zwykle tak bywa, że te proste z kilkoma programami prąd i wodę żrą na morgi. Te zaś energo i prądaoszczędne w komplecie mają zestaw kilkunastu programów. Ja osobiście mam bodaj...niech sprawdzę...6 podstawowych, 4 dodatkowe opcje, które można łączyć z różnymi podstawowymi i opóźniacz /który akurat czasem się przydaje/Daje to w kombinacjach jakieś 18 programów? Na co dzień używam 1, rzadko drugiego, jeszcze inny był raz dla sprawdzenia. Dlaczego taką kupiłam Bo nowością była /z doświadczenia wiem, że coś co wprowadza się na rynek, jest dobrze wykonane/ Niecałe 10lwody na cykl. 0,98kw na cykl. Dobra marka. Reszta mało ważna.
  13. Wcale nie musi. W parterówce odpadają schody i strop. Czego masz więcej, to powierzchnia dachu. Ale przy dachu dwuspadowym niewiele to podwyższa koszty. Kochana, dzieci rosną a bieganie po schodach na prawdę daje w kość. Nie młodniejemy. Kumpela ma nowy domek z użytkowym poddaszem, i przeklina, bo po sąsiedzku wybudowana kuzynki parterówka i na parterze bez biegania jest wszystko. A przecież część prywatną można spokojnie mieć oddzieloną. Wszystko zależy od projektu. Ja też buduję parterówkę.
  14. Też bym się chętnie dowiedziała, bo taką akurat mam.
  15. Daję, daję, codziennie po trochu... A fajnie się chociaż czyta te bazgroły? Jesteś pierwsza, co się kapła Poprawiłabym se, jeno nie wiem jak! Chyba sobie info do Moda podeślę. Chciałam edytować, ale jakoś ślepa byłam i nie widziałam w edycji nagłówka.
  16. Jeszcze w grudniu przeliczaliśmy z Dużym zapotrzebowanie na strop. Schody w innym miejscu, to i strop sie zmienił. Tak więc od stycznia zaczęłam jeździć po betoniarniach i szukać tańszej terrivy. Ceny bardzo podobne, ale koszty dojazdu zrobiły swoje. Wzięliśmy droższą terrivę z dojazdem gratis. W sumie jeden pies, 200 czy 300zł różnicy, ale towar na miejscu i od ręki. Po zaliczce byłam biedniejsza o 4 000zł. Na koniec miesiąca przyjechało to W sumie belki i pustaki wyniosły 6 850zł po upuście. Ale byłooo. Już były zgrzyty, bo drzewko stoi i kłopot z rozładunkiem.Stanęłam przy nim murem i nie dałam nawet przyhaczyć belkami. /na fotce to nie ja, ale synuś mój/ ............... Udało się Dużemu załatwić drzewo od leśnika. Obliczył więc, ile jest nam potrzeba na wywiązkę,podłogi, parapety i schody. Tak, tak ma być podłoga drewniana!!! /wiedzieliśmy, że prawdopodobnie, po CO, bedzie to najdroższa rzecz w całym domu, ale się zawzięłam / Wstępnie wyszło 13 kubików, zamówiliśmy 15 /tak mi się wydaje/ Po jakimś czasie Duży pyta jakie drzewo bym chciała? - Ja na to - a co mam do wyboru i ile to kosztuje? - Sosna i modrzew. Kosztuje tak samo, znaczy modrzew w cenie sosny. No to co?.......wiadomo MODRZEW!!! Czasem to i głupi ma farta ................. Tak nasza budowa wyglądała od strony ogrodu, gdzieś w okolicy ferii, roku 2008. Trzeba było uwiecznić tę odrobinę śniegu, która wtedy spadła żeby było widać, że mury ujemne temperatury wytrzymały Byłam taka zdolna, że sobie statyw zabrałam na działkę. Widać więc "Bogini Afrodytę" z potomstwem Ale do dziś pamiętam, że strasznie bałam się wejść na mury, zwłaszcza z lustrzanką w jednej ręce, dlatego fotek robionych z góry nie mam A żałuję jak chol...a edit: zapomniałam o fotce
  17. Ściany obsypane i wyrównane, Drzewko posadzone. Czas na zabezpieczenie ścian przed topniejącym i marznącym śniegiem. Mieliśmy dużo folii, które zostały po przywiezieniu palet cegieł. /zapomniałam napisać, że Tato mój zwoził folie od BK i innych takich, na miejsce rozbiórki stodoły i paletowania cegieł, dzięki temu mieliśmy spory zapas takowej do przyszłego zabezpieczania/ Zostały one położone wzdłuż wszystkich ścian oraz w otworach okiennych. Mocowaliśmy kapakami po bokach i wielkimi balami drzewa rozbiórkowego od góry. Nie ma bata żeby jakakolwiek wichura zerwała takie ciężary. Nawet powstało małe zadaszenie z tych bali za garażem, zostało pokryte grubą folią szklarniową /też z odzysku, wraz ze stelażem szklarni/ Poskładaliśmy tam pozostałe kawałki drzewa, beczki i inne graty, żeby nie leżały przez zimę na dworze. ................ Na tym etapie zakończono prace budowlane w roku 2007. Widać też osławione drzewko przed domem. W grudniu tylko zapłaciłam kierbudowi za wpisy w dzienniku 4x40=160zł. ................ Czas na podsumowanie W roku 2006 na budowę poszło 5 380,00zł w roku 2007 na budowę poszło 14 860,00zł ŁĄCZNIE ZAINWESTOWALIŚMY 20 240,00zł
  18. Przywitać się przyszłam i pogratulować. Chatka piękna i jak ekonomicznie wyszła.
  19. Spideras i schody do nieba są bomba! Musiałam się zastanowić, gdzie jest podłoga
  20. Już wcześniej uzgodniliśmy z Dużym, że w piwnicy będą dodatkowe okna, których nie ma w projekcie. Chcieliśmy jak najmniej okien, ale hol w piwnicy o wym. 8,40x3,60 potrzebował koniecznie doświetlenia, no i w końcu wymusiłam w garażu trochę naturalnego światła. Trochę jeszcze zmieniliśmy układ drzwi. I przenieśliśmy schody do wiatrołapu /a architekt mówił, że tak będzie lepiej, ale się uparłam, że z kuchni lepiej będzie mi się biegać na ogród/ A, że nie ma schodów na pierwotnym miejscu, to zniknęło małe okno na klatce schodowej. Jestem ciekawa ile za te zmiany zabulimy........ ................. Wiadomo, że im bliżej zimy, tym pogoda gorsza. Postęp prac był więc z tego powodu dużo wolniejszy. Wiedzieliśmy, że kredytu niet, więc nie było nam potrzeba, aby się zabijać na budowie. Mury się pięły i przyszło do zrobienia nadproży. I tu....dostałam wścieklicy. Po uzgodnieniach, że mają być 2,20m drzwi, Tato mój wymyślił, że lepiej będzie mieć drzwi 2,10m, bo po co nam takie wysokie.../Tato jest niski/ A jak wymyślił, tak zrobił, gdy nie pilnowałam. Machnął trzy nadproża na tej wysokości i było po sprawie A Duży jakimś dziwnym trafem stwierdził, że to piwnica i najwyżej się podetnie drzwi No cóż, miałam za mało siły perswazji, by walczyć. Pierwszy raz żałowałam, że nie była to firma... Tato mój wymyślił jeszcze jedną rzecz, podczas murowania otworów okiennych. Otóż, cegły, które są wewnątrz, wymurował pomniejszając światło okna o około 5cm po obu stronach. Miały tam być osadzone okna na zasadzie dosunięcia. Całkiem dobrze sie zapowiadało, bo ograniczało mostki cieplne. Tu akurat się cieszyłam. ..................... Tak więc z końcem września 2007 mieliśmy wymurowaną całą piwnicę. Oj jak to się już fajnie oglądało i zwiedzało. Gorzej z dziećmi, bo nie było ich widać jak na patelni. No cóż czas się przyzwyczajać... .................... Październik za pasem, zima niedługo. Czas zasypać dziury wzdłuż murów. Przystąpiliśmy do czegoś takiego jak rapowanie, znaczy Duży przystąpił Rzecz polegała na "wstępnym otynkowaniu przed smarowaniem czarną mazią". Duży poleciał z tym rapowaniem, do troche powyżej wysokości gruntu, tak abym mogła smarować całość, która miała być pod ziemią. Kupiłam 30l Abizolu, szczotkę, taką do szorowania podłogi, i jazda!!!....i brakło... Następnego dnia pojechałam po drugie 30l, bo mniej nie było, wzięłam też drugą szczotkę. Ale nie oszczędzałam na smarowaniu. I dobrze W sumie ten Abizol kosztował nas 230zł. Przy okazji nabyłam folię bębenkową w ilości 58m za 290zł. .................. Kiedy już moja dwudniowa robota dobrze wyschnęła, a pogoda była ku temu wyśmienita, jakieś 22*C, zaczęliśmy rozkładać i zasypywać folię bąbelkową. I znów pojawiły sie zgrzyty... Nieszalowane zalewane w glinie fundamenty, były nierówne i nawet całkiem sporo wystawały poza mury. Trzeba było nacinać folię od dołu żeby zagiąć ją na zewnętrznych narożnikach. Przez to martwię się jak ta izolacja będzie funkcjonować. O tym, że same fundamenty nie są pomalowane Abizolem chyba nie muszę przypominać. .................. Pewnego jesiennego dnia wpadł na działke mój Tato i przywiózł piękne, duże, odchowane drzewko. Nie pytajcie jak się nazywa. Sąsiad z ogródków działkowych chciał je wyrzucić na śmietnik, bo zarastało mu chodniczek. Na miejskich ogródkach każdy skrawek ziemi jest ważny... Powstał problem, gdzie je wsadzić. Z tyłu chołda gliny i druga, jeszcze większa ziemi z piwnicy. Z przodu po lewej wjazd na działkę /z założenia/, po prawej góra humusu. A kit, niech sie Duży wścieknie, będzie drzewko przed oknem od frontu i koniec. Wykopałam dół, nawaliłam gliny zalałam wodą i wsadziłam do tego korzenie. Udeptałam i jeszcze podlałam. Tak zastał je Duży...nie miał zadowolonej miny. Coś tam powiedział, że lepiej byłoby je wsadzić bardziej z boku /chciałam, ale myślałam, że będzie bardziej przeszkadzać/ Na drugi dzień wzięłam szpadel i wykopałam dziurę w ziemi o 1m w prawo i tam wsadziłam moje drzewko. I wiecie co? Drzewko już zawsze będzie mi się kojarzyć z Tatą
  21. Co to oskard, może po naszemu kilof? Kochaniutki kiciusiu, ja mam taką glinę, że kilofem francy nie szło uszczknąć i to po dobowym moczeniu i na sucho sprawdzane. Jak wbiłam kilofa, to mi Duży musiał pomagać go wyjąć, bo bym chyba trzonek połamała, a go nie ruszyła O wiele prościej było skrobać po 1cm szpadlem, niż wybierać te górki i pagórki podziabane siekierą czy kilofem. Nie zamaco, nawet nie zauważyłam. Gdyby nie wpisy, to bym nie wiedziała, bo Mod jak obiecał, tak od razu z dziennika wykasował. No i odpowiadając na pytanie...serio, serio Powtarzam to od kilku lat...jesteśmy za biedni na kredyt Banki nas nie chcą z 3-ką dzieci i dochodem jaki mamy. Jak byłam w PKO to pani powiedziała, że na 100 000zł kredytu, netto dochodu na miesiąc, powinniśmy mieć 10 000zł. Kazałam jej zera przeliczyć, bo nie wierzyłam. Zdurniała chyba. Ale to był kredyt Rodzina na Swoim, podobno na lepszych warunkach...ciekawe tylko dla kogo te "lepsze"są? Bo ja tu nic lepszego nie widziałam. Jak bym miała taką kasę, to już do tego czasu bym mieszkała. Muszę stopniowo dawkować sensacje, bo później będzie długi przestój... A tak, to masz to uczucie ciekawskich motylków w żołądku... co tam u tej Afrodyty się dzieje...?
  22. Mnie dokładnie wisi i powiewa co kto o mnie myśli czy mówi. Jestem kompletnie odporna na plotki. Ale towarzystwo u mnie w okolicach bardzo przyjazne...jak się dzieci pobiły to sprawa wylądowała w prokuraturze, Uwadze i Super Ekspresie...Cholera wie na kogo się człowiek napatoczy Jakoś parcia na szkło nie mam. Dziś pojechali w to samo miejsce...zobaczymy co będzie jak zadzwonię...dofrunę tam lotem błyskawicy
  23. Lipiec 2007 przebiegał na wydawaniu kasy... koparka 500 cement /ten do fundamentów/ 720 3 kamazy piasku 450 woda 20 Kupiliśmy też pompę do wody brudnej w Bricomarche za 129zł. Był to oczywiscie zakup obowiązkowy przy piwnicy. Nie spodziewałam się jak szybko będziemy jej potrzebować. ................ Tak sie złożyło, że cały lipiec był upalny, ale...jak raz popadało przez chyba 2 dni non stop... Wyobraźcie sobie dziurę na piwnicę z wylanymi fundamentami, które są w 80% pod wodą. Jedna wielka tafla wody w mojej piwnicy I teraz tak: słońce, upał, dzieci chcą nad wodę...ja im na to - jazda na budowę. Radochy mieli co nie miara. Biegać podwodnym chodnikiem i babrać się w lekko rozmokłej glinie. Trzeba dodać, że taki stan utrzymywał sie przez jakieś dwa tygodnie, i to podczas upałów. Woda odparowywała tylko powierzchniowo, nic nie wsiąkało. Po tych dwóch tygodniach doszliśmy do wniosku, że trzeba bajoro zlikwidować. W najgłębszej części wykopaliśmy zagłębienie i podłączyliśmy naszą pompkę. Spisała sie na medal. .................... Zapomniałam dodać, ze fundamenty po moim bieganiu z poziomicą przy laniu, miały tylko 4cm różnicy na całości. Byłoby całkiem równo, gdyby ostatnią taczkę ktoś lekko rozmieszał, bo tam właśnie została górka. Ale jaka ja z siebie byłam dumna Tak więc po odczekaniu obowiązkowego czasu na wysychanie fundamentów, przystąpiliśmy do wymierzania i ustawiania narożników zewnętrznych. Materiał -"M-ka". Murarze- mój Tato i Duży. Ściany zewnętrzne piwnicy wymurowane w tydzień. W miedzy czasie wymierzyłam otwory wszelakie i przyszłe miejsca na ściany działowe. Z zewnętrznej ściany były wyciągnięte kotwy do utrzymania ściany wewnątrz. Folia izolacyjna oczywiście położona na fundamencie. A za folią to sobie pojeździłam Dostałam namiary na gościa, który pracuje w wytwórni takich izolacji 15km ode mnie. Udało mi się wydębić ową folijkę 60cm szerokości za 5zł/m2. Poszło 180zł za całość. Dokupiłam jeszcze cementu /tego na oddanie szwagrowi/ i wapno i ubyło mi 850zeta, oraz kosztorys budowy do banku 150 /za coś co zrobiłam sama a gość tylko dał pieczątkę bo bez pieczątki bank nie przyjmie / ................. Oczywiście M-ki byłu wymurowane do nadproży i czekały na cegły na swej wysokości. Tak więc prace murarskie ruszyły z kopyta Przypominam, że jeszcze pracuję zawodowo na 2 zmiany. Duży do południa swoja praca zawodowa, popołudniami tylko budowa. Tato mój - emerytura, budowa cały dzień. Tak więc 1 zmiana, różnice do kwadransa: 4.50 pobudka i do pracy 14.30 powrót do 16-16.30 obiad, pranie, sprzątanie 16.30 na budowę taczka w rękę i heja wozić cegły moim murarzom z zewnątrz piwnicy, prosto pod nosek i jeszcze układane, żeby się więcej zmieściło. Dowieźć i nałożyć do mundy zaprawy, czasem i namieszać. 18.30 do domu, robić kolację, dzieci dopilnować wykąpać itp. 21.00 czyszczenie i zwijanie sprzętu. 2 zmiana: 6.30 śniadanie dla Dużego do pracy /nie zawsze/ 7.00 wstają dzieci, ubieranie i śniadanie 7.30 rozwijam sprzęt /40m kabla, zawlec małą betoniarkę, nawieźć cementu, przesiać piasek, wszystko, żeby Tato miał jak najmniej do pracy/ 8.00 przyjazd Taty - dla mnie wożenie cegieł 10.00-12.30 doglądanie dzieci, kawa, obiad. 12.30 do pracy 21.30 powrót z pracy, doglądanie postępów i przygotowania do dnia następnego, czytaj przestawianie rusztowania, żeby Tato nie musiał, wożenie cegieł i ustawianie na rusztowaniu itp. ................. Trzeba k'woli ścisłości dodać, że między M-kę a cegły przyszło układani 2x2cm styro na zakładkę /a ostatnio w rozmowie z koleżanką zarzekałam się, że nie mam ocieplenia piwnicy / Cegły natomiast, żeby wymiar ściany się zgadzał, były murowane...hmm...jak to napisać, żeby było logiczne, obrazowe i zrozumiałe... Od zewnątrz > M-ka + styro + cegła na stojąco na dłuższym boku czyli tak I + cegła normalnie murowana czyli tak _ .................. Niecałe 2 tygodnie zeszły na takim zapieprzu. Później było lżej, bo dzieci poszły do przedszkola i szkoły, a ja zwolniłam się z pracy, o czym pisałam wcześniej. Plan dnia podobny, rano dzieci odstawić w miejsca docelowe, później graty i cegły. Koło 10-tej kawa, przed pierwszą po dzieci do przedszkola, obiad, ogarnąć chatę, trochę lekcji z najstarszą i koło 16-17-tej na budowę spytać czy jestem potrzebna, tak na wszelki wypadek. Godzinka, dwie "taczkowania" i jazda robić kolację. Duży oczywiście po obiedzie wiadomo gdzie cisnął - na budowę. Tak nam minęło 3 tygodnie września 2007 .
  24. Ja jeszcze z gratulacjami wpadam, spóźnionymi co prawda, ale szczere i od serca są. Parapetówka... Na mnie w tym temacie proszę nie liczyć, niestety...
  25. Jakos jednak nie specjalnie się przejmowałam brakiem kredytu, bo............widniała przede mną wizja odejścia z pracy I to na własne życzenie Powód - dzieci. Nasza niania, którą mieliśmy od września 2006 /cudo opiekunka, dzieci ją uwielbiały, po 2-ch tygodniach biegły za nią ulicą krzycząc "Kasia wróć!" i w domu z własnej inicjatywy pomogła nie raz/ przed maturą dostała miesięczny urlop. Miała zdać tą maturę i wrócić. Nie wróciła. Dowiedziała sie, że sama zostanie mamą Mnie pierwszej powiedziała Cieszyłam się, obiecałam ciuszki, ale wiedziałam, że takiej dziewczyny już nie znajdę Do dziś wspominam ją z miękkim sercem. Tak od kwietnia szukaliśmy opiekunki do 3-ki dzieci na wsi. Ceny 450-500zł za jedno dziecko+dojazdy Były dwie dziewczyny, tak po miesiącu, wakacje jakoś przetrwaliśmy, dzięki rodzinie i WAKACJOM. Ale ile tak można ciągnąć...prosić... Mojego, bardzo fajnego szefa i super koleżanki w pracy uprzedziłam, że jak nie znajdziemy opiekunki to odejdę. Nie znaleźliśmy nikogo sensownego do końca wakacji. Z dniem 1 września 2007 zakończyłam moją "karierę zawodową" ................... Patrząc na całość historii bankowych, to bardzo się cieszyłam, że nie mamy tego kredytu. Kto by płacił ponad 1200zeta z jednej wypłaty.
×
×
  • Utwórz nowe...