Skocz do zawartości

Afrodytaa

Uczestnik
  • Posty

    2 117
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    10

Wszystko napisane przez Afrodytaa

  1. Z ust mi to wyjąłeś
  2. Cześć PeZet Nie budujemy etapowo, choć może to tak wyglądać. Budujemy za kasę jaką na bieżąco uzbieramy i dlatego są takie przestoje. Gdybym miała spory pliczek gotówki, to nawet nie myślałabym o przestojach. Robiłoby się wszystko na raz /w miarę rozsądku/ Dziś pewnie będzie dalsza część dziennika...jak się dorwę do kompa
  3. Zaczęłam czytać i stanowczo tu wrócę. Miło nie być jedynym wariatem budującym samemu Teraz wiem jak to jest jak się domagają uzupełnień w moim dzienniku. Na prawdę fajnie się czyta. Chyba się zaprzyjaźnimy, dziennikowo ma się rozumieć. Ps.tylko mój nie jest 4-5-6litrowy
  4. animus, ale to nie było w zadnym miejscu związanym ze szkołą. Gdyby to była szkoła, to ja juz bym się postarała o odpowiednie powiadomienia. To jest zwykła sala OSP na której dzieci mają udostępnioną grę piłkarzyki i kilka stołów do ping-ponga. Jest też boisko do nogi i prowizorka do plażówki, i drzewa wokół /stąd gałęzie i inne chaszcze/To jest w innej wsi. Tamto agresywne dziecko też przyjechało z kimś, kto kompletnie nie zwracał uwagi co ono robi. Ale już Duży się postarał, żeby info o dzieciątku do matki dotarło. Teraz bacznie wypytuję co się dzieje jak jadą grać. To tyle.................teraz.................zobaczymy co dalej...
  5. No to można powiedzieć, że prace ruszyły. Co prawda nie z kopyta, raczej mozolnie i ospale, ale systematycznie. Cały czas do przodu. Pierwszy narożnik
  6. A tu jeszcze "lotnisko"...kawałek. Łącznie z daszkiem nad schodami...a raczej otworem na nie. To dopiero pierwsza partia. Na drugą, ze suporeksem znanym jako BK, już nie mogłam czekać. Trzeba było do pracy zasuwać.
  7. Tak koło 26 lipca 2010 zaczęłam zrzucać belki przytrzymujące nasze Tyskie. Przeciągnęłam plandekę ile się dało i wieczorkiem, już z Dużym, przeciągnęliśmy ją na jedną stronę. Trzeba było zrobić miejsce na pustaki, gdyby przyjechały, bo zaplanowaliśmy położyć je na górze. Znaczy na stropie. Myślę o tym, żeby następną dostawę zamówić, jak już będzie nieco wymurowane i zrobi się miejsce na stropie. Życie jest zbyt trudne, żeby sobie je komplikować noszeniem pustaków tam i z powrotem. Po drodze, jak już byliśmy na budowie, rozplanowywaliśmy pokoje. Czas by już podjąć decyzje w tym temacie. Stanęło na tym, że zamiast 4 sypialni będą 3. .................. I bardzo dobrze, że odsunęliśmy plandekę, o tak bo dziś 29.07.2010 przyjechało to I w taką piękną pogodę sie rozładowywało. Nie omieszkałam urwać się z pracy, żeby obfotografować i pokierować rozładunkiem:)
  8. Więc budynek wyszedł taki: Powierzchnia zabudowy 181,07 m2 Powierzchnia użytkowa 122,05 m2 kubatura: 992 m3 Bardzo zbliżony do mojego Będziem popatrywać, bo zapowiada się ciekawie
  9. Hmmm... jedyne co mi przychodzi do głowy to program "Ja albo mój pies". Victoria Stillwel radzi sobie z różnymi takimi przypadkami. Leciało na TVN Style, ale Ty to pewnie w necie wykopiesz. I jakoś karcenie do mnie nie przemawia, wolę wersję ze smakołykami Victorii. Znaczy nagradzasz za postępy, a nie karzesz za błędy. Aaaa zapomniałam Superaśne zwierzaki
  10. Do mojego dziennika też polecam zajrzeć. Oszczędności baaardzo wielkie. Jeśli masz wiedzę i sporą praktykę, to możesz budować sam. Ale kompletnie samemu to na prawdę będzie cięęężko. Wierz mi, wiem co mówię. Pewnych udogodnień typu "gruszka" nie unikniesz, chyba, że masz wiele rąk do pracy, a budowa samemu tylko z nazwy jest. Albo ryjesz na dwa etaty 7dni/tydzień a wieczorami zapylasz na budowę, żeby jeszcze mury pociągnąć. Do takiej sytuacji trzeba jeszcze dodać permanentny brak życia towarzyskiego. Bo albo nie ma czasu, albo kasy na spotkania z przyjaciółmi.
  11. Pamiątka powodzi czerwiec/lipiec 2010 Tak wyglądało bardzo wiele pól niedaleko mnie. To zdjęcie miejsca jakieś 300m ode mnie. Cieszę się, że mieszkam na górce... Przedstawiam staw, który zazwyczaj jest wyschniety latem. Tutaj wylał aż na pole po wiosennych opadach. A tak pracuje pompka, żeby nie zalało nam piwnicy A to "pole ryżowe" Teściowej. Tak wyglądał ogródeczek ładnych parę razy. Choć gdy robiłam to zdjęcie, to woda już z grubsza wsiąkła, albo zniknęła pod zieleniną . Tutaj widzimy jak deszcze popchnęły posianą 40-letnią trawkę do ruszenia ku słońcu... ................... Nastąpiło olśnienie...prawdopodobnie plandeka sie zbuntowała i przedziurawiła nad przyszłymi schodami, gdzie był daszek zbity z desek i zabezpieczony jeszcze folią. Sami byśmy chyba na to nie wpadli, gdyby nie pobyt na budowie, gdy padało. Po prostu skapło nam /nie wiem komu dokładnie/ prosto w te nasze łepetyny i tym samym doznaliśmy ogólnie pojętego olśnienia...żeśmy się dziurki w plandece dorobili...ale zagwozdkę mieliśmy chyba z tydzień żeby to wymyślić I domek od ogrodu z "drugim garażem" oraz zbliżenie
  12. Gdybaliśmy, rozważaliśmy, myśleliśmy , kombinowaliśmy z Dużym i ........ ........wreszcie doszliśmy do porozumienia zadowalającego obie strony. O co poszło? O ściany! A konkretnie jakie i z czego mają być. Że ściana ma być 3W, to Duży wiedział od jakiegoś roku, choć cichcem chciał przemycić 2W. 3W dlatego, że piwnica też jest 3W. Stanęło na moim. Ale z czego... Dawno temu powiedziałam, że tylko z ceramiki. Jak nie, to nie buduję wcale. Duży chciał BK bo łatwy do murowania a później do kucia bruzd na wszelakiej maści kabelki i rury. Padła nawet koncepcja 3W z BK, ale szybko się ulotniła. Jak pogodziliśmy chęć budowy z ceramiki i z betonu komórkowego...? .................. Ożeniliśmy te dwa materiały ze sobą Ściana nośna będzie z betonu komórkowego 24x24x59 600D biały. Ocieplenie 2x4cm styropian EPS 70 na zakładkę. Pustak ceramiczny UNIPOR 11,5x238x373 od zewnątrz. Skąd wiem, że już zdania nie zmienimy? Bo to wszystko już zamówiłam i zapłaciłam. Beton komórkowy 1248szt po 7,50 razem 9360zł. Styropian 126zł/m3 na razie tylko 3m3 za 378zł Pustak UNIPOR 1836szt po 3,4 razem 6242 Dodatkowo paletę cementu po 409zł/tonę czyli 573zł Jesteśmy biedniejsi o 16 553,00, ale znów zacznie się coś dziać na budowie.
  13. My też na taką czekaliśmy w zeszłym roku... To już prawie rok, a jak zaczęłam czytać, to znów wszystko wróciło...
  14. To już mi niewiele brakuje, żeby dokończyć kopiowanie. Dużo więcej nie ma, ale zawsze... A marzenia...są swego rodzaju siłą napędową, czymś, co pcha nas do przodu. My marzymy o czymś wielkim /czyt. my budujący marzymy o końcu budowy i zamieszkaniu u siebie/ ale na co dzień każdy z nas ma swoje małe marzenia...czasem się spełniają, a czasem jednak nie... Nie można zjeść ciastko i mieć ciastko.............................jaka chol...a szkoda
  15. Dziś, 21.06.2010, po godz 18-tej, zmarł mój kochany TATUŚ Zapalam świeczkę dla Taty. Niech rozświetla Jego Nowy Dom, póki ten dziennik istnieje w sieci... i kwiaty przynoszę , bo lubił... ............... Dla Taty... .............. .............. .............. Już niedługo minie rok...
  16. Wklejam, bo patent godny polecenia. Jeszcze mi się przyda...
  17. Jakiś czas temu posialiśmy z Dużym kilka worków nasion trawy zebranych ze strychu. Moim zamysłem było pokryć trawką całą glinę, której nie dało się teraz już wymieszać z ziemią. Miałam nadzieję, że choćby co dziesiąte nasionko wykiełkował, to w przyszłym roku będzie piękny trawniczek. I.........dzięki bardzo obfitym deszczom trawka ROŚNIE. Całkiem nawet ładnie rośnie. Jeszcze trochę i pierwsze koszenie będzie ................ Chciałam trawkę, to i mam. Koszenie odbywa się w soboty najczęściej, i trwa 2 do 3 godzin + sprzątanie skoszonej zieleniny. Coraz mniej się to podoba Dużemu /który kosi/ mnie coraz bardziej się podoba zieleń /zwłaszcza w niedzielę po koszeniu/ ............... Dzięki codziennym staraniom udało się nam uniknąć powodzi w piwnicy. Codziennie wylewaliśmy wodę rano i wieczorem. W poniedziałek, 17-go maja, wypompowano w sumie 400-500 litrów wody w ciągu dnia. Po tym wyczynie zostawiłam pompkę na cały dzień i na noc w beczce. A wąż puszczony prosto na asfalt. kicham na to! Na działkę wejść nie idzie, bo glina i bagno i pole ryżowe. Ale co tam, sąsiadom naszła woda do piwnicy, a nam nie, więc chyba jest dobrze, nie? ............... Duży znów przebąkuje o ścianach. Qurcze, trzeba się w końcu na coś zdecydować skoro w sierpniu choćby narożniki powinniśmy postawić. A mnie chodzi po głowie ściana 3W. Duży natomiast BK preferuje + styro. Pewnie od środy będę siedzieć w necie i szukać "wyższości" jednego rozwiązania nad drugim. Dlaczego od środy? Bo Duży się eksmituje w kierunku dalszym, ku zdobyciu finansów, i do niedzieli go nie zobaczę. Czwartek minie bardzo mało świątecznie, ale autko mam, więc możliwy pozostanie jakiś wypad z dziećmi. .............. Tak więc tego dnia /27.05.2010/ zostałam przez deszcz zmuszona do pozostawienia pompki w studzience. Duży po pracy przyjechał i wyjął ją, bo nie była już potrzebna. Ale trzeba było widzieć moje zdziwienie kiedy wróciłam do domu. W garażu sucho, studzienka pusta, a w środkowej części domu stoi wielgaśna kałuża wody. Miałam przy sobie aparat, gdyż tego dnia uwieczniałam okoliczne łąki i inne miejsca potraktowane przez wodę opadową. Oczywiście nieomieszkałam również zrobić kilku zdjęć piwnicy. Nie to jest jednak najważniejsze... Nijak z Dużym nie mogliśmy wykombinować którędy tyle wody wlazło! Nie przeciekła nam reklama - na ścianach nie ma śladów, żeby woda z góry spływała. Od tyłu jest daszek i schodki suche. Okna pozamykane. Pod oknami sucho. Ale... Wodę delikatnie widać, a raczej wilgotny beton, od tylnych drzwi. I tak samo od okna od frontu. Tyle, że od okna wygląda, jakby na posadzce z piaskiem/pyłem zaciekało. Jakby duża ilość wody ciekła na raz i wypłukała brud z podłogi w jednym kierunku. Jedyny pomysł, jaki przyszedł nam do głów to taki, ze reklamę wiatr podwiał i odkrył brzegi muru. I tamtędy deszcz dostał sie pomiedzy plandekę i strop przeciekł. Fakt, strop w kilku miejscach był mokry. Ale na strop popatrzyliśmy dopiero po kilku dniach.
  18. W piątek tj 12.03.2010 zamówiłam 20 drutów fi 12 na górny wieniec. Razem z 3kg drutu wiązałkowego kosztowało to 526zł. Za sztukę drutu wołali 25zł. Taniocha. A gość mówił, że dwa tygodnie temu było 23zł. Jak ostatnio pytałam, kiedyś tam, to za drucik chcieli 33zł. ................. Nie powiem głośno, że sezon budowlany rozpoczęty, bo ździebełko mija się to z prawdą. Określeniem bardziej na miejscu będzie: SEZON ROBÓT NA DZIAŁCE UWAŻAM ZA OTWARTY A to właściwie koniec marca już No i faktycznie roboty poszły. Duży odpalił PAPAJA,. znaczy ciągnik, i przeorał co nieco. Na uwagę zasługuje fakt, że Teście doszli do wniosku, że przyda się przestrzeń do zawracania papajem i trzeba posiać trawę w danym miejscu. Owo miejsce graniczy centralnie z naszą działeczką jakieś 15m styczna z nami i 6-8m w głąb pola. Nooo, będą miały dzieci gdzie w piłkę nawalać I tak szczerze powiem, że od dawna żałuję, że ten kawałek ziemi nie jest mój... Fotki będą za jakiś czas, bo właśnie będą się robić. .................. pojawił się pomysł. Polega on na tym, że w podobny sposób jak bieliznę, można by transportować śmieci na poziom gospodarczy. Taki zsyp prosto do kosza np. na plastik, czy papiery. Na te rzeczy, które zazwyczaj są "gabarytowe" i trzeba je co chwila wynosić. Mając pod kuchnią kotłownię jest to wykonalne. Ktoś się wypowie? ................. Miałam tego nie wklejać, ale... Mój Tato, który tak bardzo nam pomógł jest bardzo ciężko chory. Od prawie 5 tygodni leży w szpitalu. Jest po operacji, biopsji, dwa lata wcześniej przeszedł naświetlania na raka prostaty... Po ostatniej biopsji wątroby okazało się, że ani nie jest rakowa, ani marska, po prostu jest chora... na jakąś nową chorobę, w której wątroba najzwyczajniej się rozpada. Lekarze nie wiedzą jak mu pomóc... Wczoraj przy kroplówkach dostał drgawek z wychłodzenia, a później gorączki... Kiedy przyszłam do szpitala, na jego twarzy zobaczyłam...śmierć... Tak samo wyglądała śp Babcia Dużego... zapadnięte oczy, policzki...otwarte zapadnięte usta... Był tak zmęczony, że nawet nie za bardzo umiał mówić. Trzymałam go za rękę i dopiero po pół godzinie zaczął ściskać moją dłoń... Znajoma pielęgniarka powiedziała, że jest taki spokojny, taki cierpliwy, na nic się nie skarży, nie narzeka...pobeczałam się...pierwszy raz...teraz też beczę Tata by muchy nie skrzywdził a tak musi cierpieć... ................. Dziś /31.03.2010/ jedziemy do Taty całą rodziną. Bardzo się cieszy, gdy są przy nim wnuki. .................
  19. No cóż nic właściwie się nie zrobiło na budowie, za wyjątkiem położenia tynku na 1,5m ściany w garażu. .................. Jako, że prócz kombinatorstwa, żadnych innych działań budowlanych nie podejmowaliśmy, wymyślono zmiany projektowo - budowlane. Zaczęło się od tego, że Duży męczył mnie od dłuższego czasu, żeby łazienkę przenieść bliżej kuchni. Głównym powodem była oczywiście oszczędność. Pod kuchnią ma być kotłownia, więc wszystkie rury byłyby razem. A i ciepełko do kranów płynęłoby znacznie szybciej. Nie chciałam się zgodzić, bo Duży ani myślał o zmianie okien. Aż kiedyś palnął coś w stylu "przenieś tą łazienkę jak chcesz byle była koło kuchni" No jak tak, to do dzieła..... W lewym górnym rogu kuchnia z dużym oknem, przy wejściu łazienka z małym oknem. Mały wiatrołap i dalej korytarz z wielką szafą wnękową. Na przeciw szafy korytarz prowadzący do łazienki i kuchni. Na preciw łazienki a przy kominku udało się wygospodarować miejsce na schowek np. na wiadro, czy mopa /czerwone na zdjęciu/ Blok komin, kominek, schowek skutecznie oddziela kuchnię i łazienkę od salonu, jednocześnie pozostawiając 1,5 metrowe przejście z kuchni do salonu. W salonie marzy mi się okrągły stół więc jest w projekcie. Widok z salonu na kuchnię Widok od strony szafy wnękowej na korytarz do kuchni Zagospodarowanie łazienki Za tą wersją wiąże się jeszcze jeden plus. Mianowicie pod łazienką byłoby doskonałe miejsce na pralnię i suszarnię, a co za tym idzie w łazience bezpośredni zsyp bielizny /co mnie osobiście najbardziej cieszy/ .................. Nieśmiało myślę, że w tym roku uda nam się cokolwiek ruszyć na budowie. Tak właściwie to powinniśmy do końca sierpnia coś wpisać w dziennik budowy, bo nam pozwolenie wygaśnie. Cały ubiegły rok nic nie zrobiliśmy. Ostatni wpis jest z 06.09.2008, więc...
  20. A jako, ze posiadamy cywilizację /czyt. prąd/ to Duży począł mozolnie ją pożytkować Mamy już światło w garażu, piwniczce, holu. No i na uwagę zasługuje fakt, że został zrobiony pierwszy PIERWSZY!!! zakup wykończeniowy do nowego domku Mianowicie są to dwa plafony do tegoż holu. Wyglądają tak, tylko całe białe i szkło bez prążków A zaczęło się od tego, że na długości 9,40m muszą być dwie lampy, a zdobycznych jarzeniówek nie chcemy w tym miejscu, bo przydadzą się w innych pomieszczeniach. ............... Zimę mieliśmy tego roku piękną. Białą, długą i mroźną. Piękne były Święta, piękny nastał Nowy 2010 rok. .............. Podsumowanie roczne nie zrobione. Najwyższy czas to nadrobić. Tak więc: w roku 2006 na budowę poszło 5 380,00zł w roku 2007 na budowę poszło 14 860,00zł w roku 2008 na budowę poszło 21 085,00zł w roku 2009 na budowę poszło 7 677,00 ŁĄCZNIE ZAINWESTOWALIŚMY 49 002,00zł
  21. To może jeszcze kilka słów o tym, jak nas zalewało... A zalewało konkretnie i to kilka razy... Pierwsze zalewanie nastąpiło jak była piwnica wykopana i tylko fundamenty zrobione. Wody po łydki na obszarze 70m2. Później też było kilka takich ekscesów, ale zdjęć nie mam. Natomiast w tym roku jak wiosną było oberwanie chmury, to w 10 minut zalało caluśką piwnicę Mało tego byłam wtedy na działce i nawet pompkę pod ręką miałam, ale nie było jak jej podłączyć. Wody na 2cm głębokości... Tydzień później gradobicie. Efekt dokładnie ten sam. A już w czerwcu, w oktawie Bożego Ciała, jak wichura była i lunęło, to miałam wrażenie, że do domu nie dojadę, bo trasa przez las. Duży w tym czasie był z dziećmi w kościele i też nic nie mógł zrobić. A piwnica znów zalana... Jak widać Bogini czynnie uczestniczy w "odsysaniu"wody Już się płytko zrobiło, bo stopy kaloszy całe były zanurzone A wiaderko tak głęboko wchodzi, bo w tym miejscu Duży wymyślił wkopać beczkę na deszczówkę, żeby później tam wrzucać pompkę ................ Nie dość, że od frontu zalewało po całości garażu, to od tyłu, jak się folia, raz i drugi, obsunęła, to cała woda ze stropu wpływała szerokim strumieniem schodkami do piwnicy Duży się w końcu zbiesił na deszczówkę i zmajstrował daszek nad wejściem od ogrodu. Miało toto za zadanie zabezpieczenie folii przed kolejnymi przesunięciami w stronę schodów. .................... Cóż tu dużo mówić... Jesień nastała, deszcze popadują... Budowa czeka... Ale patent Dużego na zadaszenie przy wyjściu na ogród zdaje egzamin wyśmienicie
  22. Tak też zrobiła, ale kijów i innych badyli jest tam od zaje...ia. W każdym razie do mamuśki dotarło, co młoda nawywijała, bo gdy byli tam w niedzielę, to młoda przyszła i przepraszała Julkę. Zobaczymy co z tej nauki zostanie na przyszłość...
×
×
  • Utwórz nowe...