Ano, jak wszędzie, działać z rozsądkiem. Ja osobiście jestem glilowania miłośnikiem wielgim i tak jak Czapi - ortodoksyjnie trzymam się klasycznego grilla, z dymem i węglem drzewnym (czasem nawet z tym co wygarniam łopatą z palonego chwilę wcześniej ogniska). Staram się jednak przestrzegać dwóch zasad - prostych niby - ale przy zakrapianym grilowaniu - zazwyczaj umykających. Otóż 1. rzeczone tacki - względnie ich trwalsze zamienniki w postaci metalowych płytek , profilowanych i z otworkami, czasem z rączką - do nabycia w przeróżnych miejscach - stosuję zawsze gdy to ja grila urządzam. Bez nich też da się, ale trzeba kombinować z rozłożeniem żaru. 2. przypalone = niejadalne - no niestety, tu trzeba się ODROBINĘ przyłożyć. Grilowanie jest taką samą formą przygotowywania posiłku jak np gotowanie czy smażenie. Jak się spoli w kuchennym garze, na idukcji to się najpierw wietrzy chałupę, a potem spaloną porażkę kulinarną wywala się ... gdzieś. Nie zjada się tego co czarne i zwęglone .. i trujące. To czemu inaczej postępować przy grilu? Hę? Słowo daję, że nie jest wielką sztuką zrumienić kawałek mięsa na grilu nie dopuszczając do jego zwęglenia .. czy jeszcze gorzej .. wysuszenia ...... Trzecią sprawą jest zjadanie warzyw przy mięsie .. ale to się czasem nie udaje, więc nie zawieram w punktach ..... Smacznego.