Skocz do zawartości

PeZet

Uczestnik
  • Posty

    6 403
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    87

Wszystko napisane przez PeZet

  1. Jak już będę wiedział jak zamontować klamkę, to z resztą sobie poradzę. Są, zdaje się, klamki blokowane na klucz. Sądzisz, stokrotko_35, że to kiepski pomysł? Lepiej zrobić pochwyt z zatrzaskiem?
  2. Tak jest. Spsikaj wodą i zakryj folią, gazetami, deskami, żeby trzymało wilgoć.
  3. Hm. Mnogość odpowiedzi dowodzi, że sprawa jest banalna.
  4. Chcę w drzwiach tarasowych zamontować zewnętrzną klamkę, żeby móc od zewnątrz drzwi zamykać i otwierać. Nie przymykać, tylko zamykać. Jak się za ten temat zabrać? Drzwi są z plastiku, profile 5-komorowe kwadratowe. Na okuciu stoi napis Roto. Słupek jest ruchomy. Drzwi chyba firmy Gealan, nie pamiętam, kupowałem w markecie.
  5. A może kupcie drzwi pasujące szerokością, a na wysokości przytnijcie? Nawet doliczając do drzwi koszt najtańszej wyżynarki chyba będzie taniej niż zamawianie drzwi na wymiar.
  6. ŚwierSZczek wreszcie posadził się i rośnie. Tyle czasu nie mógł zdecydować się na miejsce, motyla jego noga mać, ze dwa tygodnie będzie jak przyjechał i tak kwitł w donicy. A bożonarodzeniowy on, choinkowy, odstrojony. Ten większy, boć był jeszcze - jest! - ten mniejszy, co też na środku rośnie. Wiosnę mamy, ukryć się nie da, lichociepłą, co nie martwi mnie specjalnie. Nie martwi tym bardziej iż.... rooooooośnie! W maliniaku rośnie: Rzodkiewka pierwsza: Rzodkiewka druga: I rukola: Albo jakoś tak. Chyba. W pasie przywiatowym, staropomidorowym też dzieje się, choć mniej spektakularnie. Tu jednak trudniej zrobić rozpoznanie: kwiaty. Będzie pięknie. Już jest. Szaleństwo. Dzikie szaleństwo. Szał. Tak sobie myślę... to jedno to bardziej mlecz przypomina... nie wiem.
  7. deepack16, nie łaź po tej wylewce póki nie stwardnieje. A stwardnieje za tydzień. I poprawiaj błędy w swoich postach.
  8. Jedno jeszcze - deski na obrzeżach, te tworzące jakby ramę: nie wiem, jak to robią profesjonaliści, żeby narożniki do siebie pasowały, więc wymyśliłem patent następujący: układasz sobie te dwie deski pod kątem prostym, jedna wtedy leży na drugiej. Łapiesz je ściskiem stolarskim i tniesz OBIE NARAZ. Tym sposobem miejsce obcięcia na obu dechach ma ten sam kształt i deski do siebie pasują - prawie idealnie, bo różnice stworzy tylko grubość brzeszczota wyrzynarki. Howgh.
  9. Witaj, Bajciku. Z blatem jest tak, że jest urokliwy, podoba się w zasadzie wszystkim, którzy cenią sobie rodzaj surowości w wykończeniu. Blat po roku wygląda jak stary i dobry blacior. Jest fajny. Sprawdza się. Ale.. Ma pewne mankamenty, z którymi muszę zrobić latem porządek. Deski szalunkowe chyba nie były dosuszone i zimą co jakiś czas słyszałem strzały. Zazwyczaj o 4:10 nad ranem budziły mnie jakieś dziwne dźwięki. To blat dosychał. Pojawiły mu się szczeliny, które muszę wypełnić kitem. Koszt kitu to 6zł. Blat jest olejowany olejem z ikei i w mym przekonaniu to rozwiązanie bardzo się sprawdza. Poza rozsychaniem, z blatem problemów nie mam żadnych. Rozsychanie też mi specjalnie nie przeszkadza, bo nie są to jakieś dziury jak motyla noga mać, tylko szczeliny. Ot, stary blat. Z klimatem. Ale został mi kit, to go wpakuję. Roboty wbrew pozorom przy budowaniu takiego blatu jest niewiele. Zrobienie go zajęło mi trzy dni. Nie ma sensu bawienie się z żywicą, co ja uczyniłem by zalać szczeliny, bo wystarczy kitowanie szczelin. A żywica syfiasta jest i w efekcie potem ją i tak szlifowałem. Ale sęki, myślę, warto wklejać na żywicę, albo jakoś inaczej się do nich przyłożyć - szczególnie gdy przyjdzie dorabiać sęk (bo zaginął). Robienie blatu jest wyzwaniem średnio dużym, zadaniem przyjemnym, a w porównaniu z budową bufora jest jak zbieranie znaczków wobec hodowania kolonii tarnatul. Prościzna. Gdybym kolejny raz robił blat z drewna poszalunkowego, to dopilnowałbym jedynie, by drewno było naprawdę suche, jak najsuchsze, trzymane na poddaszu przez sezon albo dwa. Albo kupione suchutkie. Reszta nie gra roli. Deski przykręcałem do starych kawałków płyty osb. Warto dać płytę o grubości co najmniej 18mm. Na cieńszej nie ma sensu. Pozdrowienia, PeZet
  10. Oooo, to opowiem ja Tobie historię tego wózka. WÓZEK. WÓÓÓÓÓÓZEK Lat temu lekko licząc dwadzieścia pięć wraz z kolegą moim w wakacje zarabialiśmy sobie na wyjazd w firmie budowlanej ojca tego kolegi. Żukiem pojechaliśmy po materiały do jakiejś centrali budowlanej: wjazd przez bramę, strażnik, sprawdzanie co na pace, podpisy... srele morele. Wjechaliśmy. Na pace mieliśmy nasz wózek. Taki właśnie, żeby nim wozić coś tam. I łaziliśmy po terenie, a ktoś nam podpieprzył ten wózek, czyli zwinął czyli przywłaszczył czyli ukradł motyla jego noga mać. My do dyrekcji, że nas okradziono, a dyrekcja, że wózek musi być na terenbie, bo strażnik, bo protokoły, bo stele morele. Wózka nie było. I dali nam nowy, taki sam jak tamten. Ale nowy. I to jest właśnie ten wózek. A sprawę całą uświadomiłem sobie całkiem niedawno. Acha, bo ta firma w której dorabialiśmy wakacyjnie należała do późniejszego mojego kierownika budowy. Ale do tego musiało minąć z piętnaście lat! Mój kierbud pozbywał się różnych rzeczy - emerytura, wykończył swój dom, a mnie się mogło przydać. Dostałem rusztowań troszeczkę warszawskich i ten właśnie wózek... który jest prawie jak zegarek z pulp fiction.
×
×
  • Utwórz nowe...