-
Posty
2 117 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
10
Wszystko napisane przez Afrodytaa
-
Sobota 30.06.07 ZALEWANIE FUNDAMENTÓW Z rana musiałam porozciągać kable do siły i prądu. Przytargać naszą małą betoniarkę, podłączyć, nalać wody do beczek, nawieźć cementu do dwóch stanowisk. Powyjmować sipy i wiadra, poukładać deski na przejazdy, powkładać podkłady pod zbrojenie. Duży w tym czasie jeszcze kopał ostatnie 1,5m. Później poszliśmy na śniadanie i po śniadanku przenosiliśmy zbrojenie na miejsce docelowe. W międzyczasie dojechał jeden szwagier, drugi szwagier i brat Dużego wstali /bo mieszkali na tym samym podwórku/ i razem nosiliśmy zbrojenie. A tak po 8-mej przyjechali moi rodzice. Tata by nie odpuścił takiego "nawalania" łopatą, a mamę ściągnęłam prawie siłą, żeby się dziećmi zajęła, gdy ja będę na budowie. ............... Niezła jazda była przy tym zalewaniu Z rana słońce, tak do 9-tej, później zaczęło padać i to dość mocno Ewakuowaliśmy się do szopki i.......zastanawialiśmy się czy jechać dalej z robotą. Ale po ok 20-30 min. tylko kropiło i doszliśmy do wniosku, że to nawet dobrze dla betonu, a i nam będzie się lepiej pracowało. A jeszcze później to już całkiem świeciło słonko Tak więc ja latałam z taczką, w której były po 3 worki z cementem i uzupełniałam wodę w beczkach /biegając do sąsiadów kręcić kurkiem/ Duży z bratem i moim ojcem obstawiali dużą betoniarkę, małą dwóch szwagrów. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jeszcze w międzyczasie biegałam do domu dopilnowywać dzieci. Mama moja jakoś wolała sprzątać niż pilnować by 3-letnie dziecko nie zwiewało pomagać tatusiowi No i trzeba było drugie śniadanie zrobić "robotnikom", i obiad nieco później. A ile logistyki trzeba, żeby zgrać w czasie puste betoniarki i jedzonko na stole i wyrobić się ze swoimi obowiązkami. Stół oczywiście plastik i na działce, aby chłopcy nie tracili czasu na bieganie do domu. Tego dnia to absolutnie wszystko w biegu robiłam, nawet po flachę biegiem. Krinke pyfka też przywlekłam. ................ Oczywiście brakło nam cementu, wiec ja za telefon i do kuzyna, że TO MUSI PRZYJECHAĆ DZISIAJ!!!!!!! I.....przyjechała dodatkowa paleta za, którą zabuliłam 720 zeta /dla przypomnienia - kwiecień 2007 2 palety = 1000zł/i.....jeszcze brakło ale te 35 worków pożyczyliśmy od szwagra, bo jemu zostało W sumie zalaliśmy te 60m fundamentów w jakieś 13 godzin ze sprzątaniem. Poszło ponad 5 ton cementu. ................ Tak przyszedł czas na wysychanie fundamentu... Opowiem więc dlaczego u licha tak cholernie się nam spieszyło... Dowiedziałam się, że mogę się zameldować jak już COŚ będzie na działce, bo oni, czyt. Gmina, nie mogą zameldować "na polu". Tak wiec jak tylko były rzeczone fundamenty zalane, pojechałam i pytam, czy mogą mnie, znaczy sie całą piątkę, zameldować? - Nie. Nie ma Pani nadanego numeru. - No niby racja. A gdzie nadają numer?-pytam - Drzwi obok. - A jak będę miała numer, to co jeszcze potrzebuję? - Wymeldowanie z poprzedniego miejsca zamieszkania. - I wtedy na pewno będzie się można zameldować?-upewniam się na wszelki wypadek. - Tak, my nie potrzebujemy odbioru budynku, tylko adres, do zameldowania. - No to idę "drzwi obok" z gadką, że chciałabym nadać numer na działce.......żeby kierowcy wiedzieli, gdzie towar zrzucać, jak nikogo nie będzie. /a co!/ - A gdzie ta działka - Na wsi, między budynkami, które już mają numery. - To nie będzie problemu, proszę złożyć wniosek. - Po 2-3 tyg. dostałam info, że jest adres! Biegiem leciałam się wymeldować i zameldować __________na działce, gdzie były tylko fundamenty!!!!!!!!!! Pani powiedziała, że właściwie nie powinna tego robić, bo w piątek /a był poniedziałek/ dostali nowe zarządzenia i już nie można. Ale, że jeszcze się całkiem nie zapoznali, to przymknie oko. SIERPIEŃ 2007 JESTEŚMY ZAMELDOWANI U SIEBIE ................... Domyślnie Drugi powód naszego pospiechu jest taki, że doszliśmy do wniosku, że będziemy starać się o 25-30-letni wyrok /czytaj KREDYT/ Tak więc trzeba było jak najwięcej zrobić własnymi rękami. Poszłam nawet dużo wcześniej do pracy, żeby podwyższyć naszą tzw. zdolność kredytową Żebym mogła iść do pracy musieliśmy wynająć opiekunkę do dzieci. Wychodziło na to, że prawie dopłacamy do interesu, ale bank tego nie wiedział i pewnie mało go to interesowało. Liczył się papierek o zarobkach. ................... Już od jakiegoś czasu chodziłam po onych bankowych molochach, co by sprawdzać oferty. Wyszukałam coś dla nas, porobiłam kosztorys stanu własnego, kosztorys wstępny inwestycji i...bardzo miła pani z banku pojechała na 2-tygodniowy urlop. Uprzedziła mnie, że nawet jak zdążę złożyć papiery przed jej wyjazdem, to i tak nic nie przyspieszy i nie będzie mogła monitować wniosku, bo to nie u nich tylko gdzieś wyżej Po jej przyjeździe dowiedziałam się, że źle nas obliczyła, bo przyjęła przelicznik mieszkaniowy a nie budowlany /czy coś takiego/ i, że ze zrobionymi tylko fundamentami, nie mamy zdolności kredytowej "Gdyby Pani miała chociaż ściany, albo działkę uzbrojoną..." Różnica polegała na tym, że całość inwestycji miała kosztować 220.000,00 zdolności mieliśmy na jakieś 120.000,00, a wkład własny na jakieś 40.000,00 120.000+40.000=160.000>>>>brakło nam wkładu własnego /lub zdolności kredytowej/ na 60.000,00. Trochę dużo, żeby lecieć po rodzince z garnuszkiem JAK WIDAĆ Z PĘTLI NA SZYI I WŁASNEJ CHATY NICI
-
27.06.07 dostaliśmy POZWOLENIE NA BUDOWĘ 27. 06 to środa a w sobotę chcieliśmy zalewać fundamenty. Wiadomo pogoda dobra, później tylko deszcze A tu jeszcze fundament nie wykopany! Ech ta glina Nawet zalanie wodą na 12h jej nie rozmiękło, tylko z wierzchu trochę błotka się robiło i dalej to samo Duży rano przed pracą zasuwał kopać, później przyjeżdżał Tato i kopał, ja też kopałam, i Duży po pracy do samej nocy...i jeszcze w sobotę raniutko Duży szedł ostatnie 1,5 wykopać! ................... No i zapomniałam, że z początkiem czerwca zaczęły sie robić zbrojenia Tato zrobił na podwórku takie "stojaki" w kształcie odwróconej litery L, i bardzo sprytne narzędzie do wiązania. Taki kawałek drutu 6-ki też wygiął w L-kę i zaostrzył koniec. No i przywiózł od znajomego domowej roboty "naginacz", takie cósik, co znacznie ułatwiło kształtowanie strzemion Sposób wiązania to też nauka Taty. Przyznam się Wam. Mój tato przez 10 lat na emeryturze pracował jako pomocnik murarza. Nie umiał usiedzieć w domu, dla Niego najlepszy odpoczynek, to na świeżym powietrzu. Jak Kierbud przyjechał i zobaczył, że zbrojenie stoi 4 szt położone jedno na drugim, to nawet nie podchodził..."jak tak stoi i się nie przekrzywia, to jest na pewno dobrze zrobione" ................... Ale najważniejsza budowla na działce, powstała jeszcze wiosną...zanim nastąpił cegielniany bum rozbiórkowy... a stoi do dnia dzisiejszego jak widać ................... W piątek po południu przyjechał piasek do fundamentów. Został wsypany do dziury na piwnicę, dzięki czemu mogliśmy pracować na dole podczas zalewania fundamentów. Było go tyle, że nam powpadał do rowów fundamentowych i trzeba było biegusiem wybierać. Duży przywiózł też taką wielgaśną betoniarkę od sąsiada, chyba miała 240 litrów i była na siłę. Nasza dla porównania ma 80 litrów.
-
No popatrz! A ja to parę lat temu wyczytałam i się tego impregnowania uczepiłam /może to był tekst jakiegoś bardzo "mądrego" fachoffca?/Oczywiście dalej mówię o bitumicznym, o goncie drewnianym, przyznam się, nawet nie słyszałam. Tylko zastanawiają mnie te białe i zielone wykwity u sąsiada na goncie bitumicznym... Niedługo będę musiała podjąć decyzje, co na dach chcę położyć, to pogrzebię w temacie głębiej. vega, Ty się nie przeceniaj, aż takich emocji nie wzbudzasz, przynajmniej we mnie. Wiesz jak to mówią... "Denerwować się, to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych"
-
Właśnie to mam na myśli
-
Natomiast w czerwcu zaczęło się coś dziać Dostałam fona od architekta, że "na pewno dostaniemy PNB" Jasne, wiszę mu jeszcze 1500 zeta, to się przed wakacjami odezwał po urzędzie sprawę przyspieszył, żeby mieć drobne na wakacje. Mnie to akurat, bo już załatwiałam koparke do piwnicy, tylko nie mogłam ustalić terminu. ................ Jeszcze w któryś dzień wleciał geodeta i chciał wyznaczać budynek ??? Jak? Dlaczego? PNB jeszcze nie ma! On na to, że mam się nie martwić, bo na pewno będzie, a jak mam dobrych sąsiadów, co mnie nie podkablują, to mogę nawet zacząć kopać. Tylko chłpopina miał problem z wyznaczeniem budynku, Niektóre miejsca były tak zawalone paletami cegieł, że ledwo można było bezpieczną odległość znaleźć do wbicia desek. Oznaczyliśmy budynek przed przywiezieniem palet, ale ciut za blisko. A i niektóra paleta się jakby ciut nie tak ustawiła... W każdym razie się udało i domek miałam osadzony jeszcze przed PNB Tylko o tym sza... I se straciłam 200 zeta. A miało być w cenie mapek i wytyczenia ................. No i stało się! Zaczęliśmy prace ziemne przed uzyskaniem PNB Zamówiona koparka przyjechała w drugi piątek czerwca, z "kumatym gościem" za operatora. I cóż się ciekawego okazało? Ów "kumaty gość" to mój kumpel jeszcze ze szkolnych czasów Trochę pogadaliśmy o starych czasach, ale ... płacę za to gadanie. Więc przeszliśmy do prac właściwych. Konkretnie spytał co i jak ma być zrobione, gdzie ziemię dać, gdzie humus, jak głęboko chcę piwnicę itp. No i znalazł coś, czego nikt się nie spodziewał.......jak już zdjął pewną warstwę ziemi, to okazało się, że pod całą działką mam bardzo dobrej jakości .....glinę! I co z tym fantem zrobić? Kazałam glinę wywozić do tyłu na jedną stronę, a resztę ziemi na drugą. Z przodu już były dwie wielkie sterty humusu. Musiało zostać miejsce na piasek do fundamentów i ustawienie sprzętu. Zagłębienie piwnicy w gruncie było na metr z hakiem, kumpel pyta, czy nie głębiej, bo gdy trzeba będzie wyrównać przy stropie, to może wyjść za wysoko nad ziemię? Ja - nieee....bo garaż w piwnicy i będzie gorszy wjazd... Powiem Wam jedno, w życiu nie widziałam, żeby ktoś tak śmigał koparko-ładowarką jak on i to na takiej małej powierzchni! Ale,ale, to nie wszystko! On przyjechał z taką wąską łychą do kopania samych fundamentów, a fundamenty nie wyznaczone! Geodeta owszem wyznaczył, ale same narożniki, resztę mieliśmy z Dużym zrobić sami, jak będzie już zagłębienie na piwnicę. Gdybym wiedziała, jak się cała ta historia skończy, to wzywałabym Dużego, do ekspresowego wyznaczania tych nieszczęsnych fundamentów. A tak powiedziałam, że mamy cały tydzień na kopanie i"damy radę" Tak więc pożegnałam kumpla nieco zdziwionego, że ktoś ręcznie będzie kopał fundamenty. ................ W ten sam piątek, wyznaczyliśmy fundamenty i się zaczęło... Ja w jednym końcu Duży w drugim, szpadlami kopaliśmy co należy. A było tego równiutko 60m, szer 66 i 55cm i głębokości 50cm. Niewiele prawda?>>>>>To spróbujcie sobie tego numeru w glinie twardej jak skała! Którą trzeba skrobać po 1cm, żeby szpadel wchodził i się nie klinował, bo nie dość, że glina twarda, to jeszcze tłuściutka jak nie wiem co! Przez tydzień po pracy kopaliśmy oboje, ale Duży musiał zostawać dłużej, więc w drugim tygodniu, mój Tato codziennie przyjeżdżał i kopał razem ze mną! Oczywiście jeszcze trzeba było ugotować obiad i nakarmić, i Tatę. A to wszystko do 12.30-tej, bo później do pracy Tato zostawał i kopał sam. Z jednej strony to się cieszyłam, bo prace się posuwały, ale z drugiej, to żal mi było ojca, że się z tą gliną tak męczy. ................ Z gliną na działce to jest na prawdę historia Buduję na wzgórku, 200-300m ode mnie jest prywatna mała żwirownia, 5km ode mnie była wielka żwirownia /dopóki nie dokopali sie do źródła wody i wybiła, zrobił sie ogromny staw na ryby/ miejscowość nie od parady nazywa się Piaski, a na mojej działce jest kilkumetrowej głębokości pokład gliny! Jak to pięknie określił adam_mk /chyba poprawnie napisałam nicka.../ mieszkam na czapce z gliny
-
Pogaduchy ze Słoneczkiem w tle
Afrodytaa odpisał Afrodytaa w kategorii BLOGI - dzienniki/kroniki budów
Cały czas się robi ...uuuaaaaaaaaauuuuu... ziewnęłam sobie, teraz się przeciągnę.... ...no powiedzmy, że się wyspałam... -
Jeśli nawet to niewiele, wiem o tym. Ale może widząc moje dzieci może przestanie je atakować...
-
Widzisz, ja też chciałam mieć gont w pierwszej wersji, ale przeraziła mnie ta impregnacja. No po co mam włazic na dach i co jakiś czas go smarować? Mogę jeszcze uszkodzić poszycie, albo co gorsza siebie. Więc obserwuję co się dzieje u tego sąsiada. Oni kupili już z gontem z 5-6 lat temu i nic z tym nie robili, ale tej wiosny wygląda to nieciekawie. Dlatego Ciebie pytam, bo mieszkasz i masz.
-
Tak zrobię na pewno, i gdybym tam była to bym chyba piorunami strzelała! Ale życie jest życie i co mam zrobić i jak nauczyć odpowiednich zachowań w takiej sytuacji, gdy nie ma dorosłego? Jakie są te odpowiednie zachowania? Ktoś mi podpowie jakieś sprawdzone patenty?
-
Ale nikt Ci nic nie mówił o impregnacji?
-
A po co? Daga, a nie będziesz musiała tego impregnować? Sąsiad ma i po zimie wylazły mu białe i zielone plamy. A czytałam, że co 3-5 lat należy impregnować, żeby nie wychodziły wykwity.
-
No cóż... od 3 lat śpimy pod kołdrą z owczej wełny. Ktoś powie, że daliśmy się namówić na "domokrążcę", który tylko zbija na tym kokosy... Dla mnie było ważniejsze, że wełna ma właściwości antyalergiczne /przestałam budzić się z zapuchniętymi oczami i smarkatym nosem/ jak i to, że ma właściwości masujące. Już nie pamiętam jak to jest, gdy trzeba budzik nastawić 0,5h wcześniej, by zdążyć zwlec się z łóżka. W ciągu dnia nie boli mnie kręgosłup i mogę wykonywać czynności, których wcześniej nawet nie tykałam. Daliśmy za to kupę kasy, ale powiedziałam, że jeśli choć w połowie ta pościel pomoże mi i podziała przeciwbólowo, to warto zainwestować. Pomogło w 100 %.
-
Ja tam się nie boję, bo sama bym nawrzucała matce czy ojcu. Ale chodzi mi o dziecko, jak ono ma się zachować w takiej sytuacji? Jak coś zrobi sporo młodszemu, to będzie, że się znęca, jak nic nie zrobi, to sama ucierpi. A to taka spokojna i delikatna kobitka. /jakby miała mój charakter nie byłoby problemu/
-
Kierunek wiatru, to najważniejsza rzecz! Zwylke wieje z zachodu. Wiem co mówię. Teraz mieszkam 18m od małej obory i chlewu, i kierunek wiatru robi przeciąg między domem a oborą. Nie czuć nic. Sąsiadka ma pobudowaną oborę bodaj 2-3 m od granicy działki szwagierki. Duuużą oborę. Prócz ryku zwierząt mało tam czuć. Kierunek wiatru jest taki, że zapachy idą w głąb działki po za dom. Ja bym nie odpuszczała tej działki.Sąsiad mówi, że 10m się odsunie. To bardzo dużo. A w nowym miejscu możesz później mieć wrednych sąsiadów i jak już będziesz mieszkać, to co zrobisz?
-
Nie sądź po pozorach, bo się mocno pomylisz. Nie mam blachy udającej dachówkę, nie mam też dachówki. Baaa, nie mam jeszcze domu! Zwykłą dyskusją tej wymiany poglądów bym nie nazwała, bo przy samym czytaniu czuć było gęstniejącą atmosferę. Założę się też, że nikt się nie obraził, ale poczuł dotkniety. W końcu mamy prawo do własnego wyboru. Ale juz mówić, że ktoś ma niską samoocenę w wątku niepsychologicznym nie przystoi. Ciśnie mi się na usta jeszcze jedno słowo, ale go nie naklikam, mam trochę taktu. A wszystko zaczęło się tu Gdyby wziąć jako meritum wypowiedzi ostatnie zdanie, nie byłoby tego całego halo.
-
Przykład to jest taki, że dziecko puszczone pewnikiem samopas! To są dla mnie obcy kompletnie ludzie, w innej wsi. Ból polega na tym, że młodsze dzieci "oddały"tej dziewczynce a ona później atakowała 12-latkę! No przecież jakby moja oddała, to byłaby pewnie afera na cały powiat, na zasadzie - cudze dziecko można bić, ale moje święte jest. I tu mnie boli.
-
TINEK, widzę Cię na pasku! Może byś coś powiedział w temacie?
-
Pogaduchy ze Słoneczkiem w tle
Afrodytaa odpisał Afrodytaa w kategorii BLOGI - dzienniki/kroniki budów
Witaj wampiria, zaglądaj! -
Jak pomóc dziecku w sytuacji, gdy jest atakowane przez inne, którego rodzice nie reagują? Przypomina mi się historyjka... Jedzie w autobusie matka z dzieckiem. Dziecko biega, krzyczy, zaczepia pasażerów i w ogóle robi co chce. Na prośbę pasażera, aby uspokoić dziecko, matka odpowiedziała "moje dziecko jest wychowywane bezstresowo" Więc nikt już nic nie mówił... W autobusie jechał młody chłopak w skórze i potarganych dżinsach, z gumą do żucia w ustach. Wychodząc z autobusu, podszedł do kobiety i przykleił jej gumę do żucia na czole, ze słowami "jestem wychowywany bezstresowo" Co zrobić gdy atakującą jest 5-letnia dziewczynka. Rzuca się na wszystkie dzieci bez wyjątku z kijem! Młodsze jakoś sobie poradziły, bo w podobnym wieku i jej"natłukły" ale mam problem z 12-latką, która uczona nie bić młodszych, sama została kilkakrotnie walnięta kijem po plecach i rękach. Nie było mnie przy tym, bo bym matkę chyba $%$&#%&. Ktoś mi później powiedział, że dziecko jest nadpobudliwe. A czy do jasnej chol..y to jest powód do bicia? Jak przygotować dziecko do takich ataków, żeby samemu nie być posądzonym o stosowanie przemocy?
-
Owszem. Bardzo niesmaczne, obraźliwe i zalatuje pogardą. To samo, ale delikatnie powiedziane i z humorem. Brzmi inaczej? Dla mnie tak. Vega, zbyt mocno zaakcentowałeś i spotkało się to z równie mocną reakcją. A wystarczyło normalnie po ludzku, od razu powiedzieć, że Ci się najzwyczajniej w świecie nie podoba i tyle. Ja szukając oszczędności zmieniłam dach na dwuspadowy, zrobiłam piwnicę pod całością, zrezygnowałam z wykuszu, okroiłam ciągi komunikacyjne. Idąc dalej /dokładnie w roku ubiegłym/ przeniosłam łazienkę na miejsce obok kuchni, gdzie pod spodem będzie druga łazienka, kotłownia i pralnia. Da to sporą oszczędność przy kanalizacji i rurach, które pójdą jednym ciągiem, a nie jak pierwotnie dwoma.
-
No i zaczęło się jeżdżenie Najpierw oczywiście zawieźliśmy około 20 palet, żeby mieć na co układać nasz odzysk. Tu się nasza kochana Smoczyca spisała, kilka palet na pakę i przyczepka i mogłam jechać. Duży wziął urlop i z moim tatą (75lat i nie da się go z budowy ściągnąć) co rano jeździli na demolkę. Każdą cegłę trzeba było rozdzielić i obtłuc ze starej zaprawy. Porozdzielać i poukładać na palety, tak aby się nie rozleciało Pracowałam na dwie zmiany i po pracy codziennie przez tydzień zasuwałam układać cegły. Później przerwa, bo praca na po południe. No jazdę miałam niezłą. Od rana obaj zdążyli tyle naszykować, że musiałam sie nieźle uwijać, aby do wieczora posprzątać. Pełne cegły na jedną paletę, połówki na drugą. Później tata powiedział, że te pokruszone też mam ładować, bo się wszystko wykorzysta. Do głowy mi nie przychodziło jak można wykorzystać ćwiartki cegieł ................ W 2 tygodnie urlopu Dużego było jakieś 22-24 palety cegły z odzysku I jeszcze zostało Jeździliśmy więc z Dużym popołudniami a mój Tato od rana. Do pomocy przyszła pod koniec miejscowa rodzina, kuzynka, jej mąż i 3 synów. I tak mieliśmy dobrze, bo kuzynka nas przez ten czas karmiła ciepłym posiłkiem, kawką i kompotem poiła:lol: Dzięki Kryśka Całość prac rozbiórkowych zajęła nam ponad 3 tyg. Odzyskaliśmy 31 palet dobrej jakości cegły. Zanim Duży załatwił transport, Tato mój odzyskał jeszcze 2 palety resztek i posprzątał, z gałęzi i innych niechcianych przez nas rzeczy, miejsce po stodole. Do transportu były 33 palety tj. jakieś 11 000 cegieł /przeliczałam w/g palety z pełnymi cegłami/ SPORO!!!! .............. Kwiecień 2007 minął na kuciu i układaniu cegieł Ale po drodze dostałam fona, że muszę odebrać cement z hurtowni, bo mu się gwarancyja zbiera ku końcowi i należałoby zużyć gada Cóż było robić? Kazałam przywieźć na działkę i tyle. Przywieziony, zrzucony /recznie/ przeze mnie i kierowcę /syna kuzynki / został ostreczowany i czekał na swój czas ............... Ale wiecie co? W tym kwietniu 2007 to mieliśmy pogodę jak w lato:grin: Aż należy PODZIĘKOWAĆ .............. W maju udało się wreszcie Dużemu załatwić transport cegieł z odzysku Przywieźli wszystko gdy byłam w pracy Znowu nic nie widziałam i nic nie wiem, prócz tego, że ubyło nam z kieszeni 750zł. Do tego były jeszcze przywiezione wielkie "bale" drewniane. 2800x14x35 takie mniej - więcej mają wymiary W stodole służyły jako część jednej ze ścian
-
A teraz kilka słów wyjaśnienia Piec do CO na początek planowaliśmy ten, który używamy obecnie. Możemy wykręcić ponad 50 szt żeberek kaloryferów i wymontować większość rur. Kominek miał być otwarty, murowany z cegieł, typowa tradycja i klimat. Podłogi obowiązkowo drewniane. Żadnej podłogówki. .............. Jakoś w marcu Duży wyniuchał promocję w Castoramie na kable. Nabyliśmy po 100m dwu- i trzy-żyłowego przewodu do nowego domku Wyniuchałam jeszcze w tejże samej Castoramie promocję na luksfery. Nabyliśmy 2 paczki tj chyba 16szt. Leżą sobie w mojej wielkiej szafie i niedowidzę ile jest w paczce Za cały zakup poszło 487zł. ............... Profilaktycznie dużo wcześniej zamówiłam 2 palety cementu /mając nadzieję, że starczy/, więc sobie stoi i czeka u rodzinki w hurtowni Cena - 500zł/paletę, przełom stycznia i lutego 2007, chyba dostawa - w razie potrzeby Zbrojenie też należało nabyć, celem wcześniejszego związania Tak więc policzyłam i zamówiłam 45 szt 12-ki 800m 6-ki 500m wiązałkowego Całość metalowa kosztowała 2024zł .............. Tato mój kochany wynalazł gdzieś w swojej rodzinnej miejscowości rozsypującą się stodołę. Stało toto sobie na polu od dawna nieużywane, z resztkami słomy w środku i zawaloną częściowo ścianą szczytową i kompletnie bez dachu. Właściciel był chętny oddać cegły /ręczna robota, ciut większe od obecnych i w bardzo dobrym stanie/ za darmo! Pod warunkiem, że rozbierzemy sami i sprzątniemy pole Tyle materiału za free! Bierzemy! O transport będziemy martwić się później, jak będziemy wiedzieli ile tego będzie