Witam, Minęło sporo czasu od kiedy zapytałam Państwa o poradę w sprawie obory. Przedstawię sytuację na dziś. Posłuchaliśmy rad większości osób. Rozpoczęliśmy budowę. Mamy fundamenty, uporządkowaną działkę, w toku budowa ogrodzenia i oczekiwanie na kredyt, zakupiona część materiałów, podpięty prąd, itd. Przez ten czas sąsiedzi mówili, że obory raczej nie będzie, bo rolnik tak "buduje" już dobre 10 lat. W urzędzie nic nie zgłaszano, do nas nie doszły żadne papiery o ewentualnej budowie, rolnik mówił innym, że na razie nic z tego nie będzie. A tu 2 tygodnie temu wylewają fundamenty. Ręce mi opadły. Czego się dowiedziałam: -kilkadziesiąt krówek -jakieś 30m od naszego domu -płyta gnojna jakieś 45m - właściciel twierdzi, że wszystkie pozwolenia ma - w urzędzie Pani coś kręci - na pytanie o pozwolenie nie udzieliła jasnej odpowiedzi, niby pozwolenia nie ma, ale cyt. "może ma jakieś stare warunki zabudowy" - my nie zostaliśmy uznani za stronę w postępowaniu, bo wydzielił wąziutki pas obok naszego płotu i sprzedał więc już nie jestem bezpośrednim sąsiadem I jeszcze jedno. Podobno plany i całą resztę robi mu ten sam architekt co nam. Moje pytania do Was, proszę o jakieś rady: Drążyć temat czy to wszystko zostawić? Jak mogę dokładnie sprawdzić, jak to w końcu jest z tym pozwoleniem? Skoro jest jakieś "postępowanie" to znaczy, że stara się o pozwolenie - czy mogę sprawdzić formalnie, czy został złożony wniosek o pozwolenie? Rozmawiać o tym z naszym architektem? Jeśli zagmatwałam - przepraszam. Może ktoś był w podobnej sytuacji? pozdrawiam, z góry dziękuję.