14 godzin temu, zenek napisał:
No dobrze - ale jeśli źrodła piszą, że 20% rodzin ( w USA i Polsce) to są domy wielopokoleniowe - sądzisz, że wsród nich wszyscy są nieszczęśliwi z tego powodu i gdyby tylko mogli, to zaraz by się wynieśli na swoje?
Uważasz, że gdy mieszka tesciowa z rodziną, to zaraz wszystko się zaczyna walić i ta rodzina już nie ma szans na normalne życie?
Jeżeli rodzice maja duży dom, to jeśli dzieci zamieszkaja na piętrze np. - to mają mniejszy komfort prywatności, niż gdy mieszają w bloku - w którym słyszysz nawet, gdy sąsiadka ma orgazm?
ITD.
Sądzisz, że domek jednorodzinny (mieszkanie) dla malżeństwa z dziećmi nieletnimi - to jedyna sensowna forma egzystencji dla wszystkich bez wyjątku?
I na koniec: czy potrafisz wyobrazić sobie jakieś pozytywy rodziny wielopokoleniowej (dziadki, dzieci,wnuki) - czy nie widzisz żadnych?
1. Trzeba byłoby zrobić ankietę: Masz swobodę finansową - chciałbyś mieszkać na kupie z rodzicami/teściami, bratem/szwagrem i swoją rodziną czy wyprowadzić się na swoje? Tylko takie wyniki byłby miarodajne.
Ja po prostu nie znam wielopokoleniowego domu (a znam sporo) w którym młodsi nie marzyliby o własnych czterech kątach. Najczęściej próbują realizować to przy braku środków, wyodrębniając osobne mieszkanko w dużym domu. Ale jak każdy kompromis - nie jest to wyjście idealne, tylko mniejsze zło.
2. Nie wyobrażam sobie mieszkania z moją teściową, mimo, że to pomocna i w sumie miła kobieta. Tylko, że u niej w domu musi być tak jak ona chce. Z samej chęci pomocy potrafi zamęczyć człowieka. Mieszkamy na sąsiedniej działce i czasem dostajemy o godz. 23 telefon, że powinniśmy przeparkować samochód, albo dlaczego na piętrze pali się światło w pokoju gościnnym. Robi to z troski (bo może zapomnieliśmy zgasić światło?), ale człowiek czuje się jak niepełnosprawny umysłowo pięciolatek.
Albo teść, który kilkanaście razy dziennie nalega byśmy u SIEBIE skosili działkę, bo "co ludzie powiedzo". Z resztą potrafił swego czasu wparować na naszą działkę o 7 rano w niedzielę i nam skosić, bez pytania się o pozwolenie. Potrzebna była awantura z obrażaniem się teścia, by zrozumiał, że to nie jest prawidłowe postępowanie.
I tak jest ze wszystkim - mamy kompletnie inne przyzwyczajenia, poglądy na samo funkcjonowanie i wygląd domu. Jakbyśmy mieszkali razem, wojny byłby o każdą duperelę.
W drugą stronę mój mąż nie wyobraża sobie mieszkania z moją matką. I nie znam nikogo kto nie narzekałby na ciągłe udzielanie "rad" rodziców/teściów. Do przełknięcia gdy udzielane są podczas wizyt, ale nieznośne gdy są na co dzień.
3. Czy para może się głośno kochać, jak ta sąsiadka z przykładu, mając pod nogami nasłuchujących teściów? Więc o jakim komforcie mowa?
Myślę, że mamy też inne pojęcie domu wielopokoleniowego. Bo dla mnie dom jednorodzinny z dwoma odrębnymi mieszkaniami (góra-dół) niekoniecznie jest wielorodzinny. Wielorodzinny to dla mnie gdy mieszkańcy prowadzą wspólne gospodarstwo domowe - czyli np. jest jedna kuchnia.
4. "Sądzisz, że domek jednorodzinny (mieszkanie) dla malżeństwa z dziećmi nieletnimi - to jedyna sensowna forma egzystencji dla wszystkich bez wyjątku".
Nie. Wiele osób lubi miasto i chętnie mieszka w blokach czy kamienicach. Ale nie z teściami/rodzicami.
5. pozytywy (poza finansowymi) - tak:
- gdy traktuje się rodziców jak darmowe opiekunki do dziecka lub kucharki albo dom jak hotel
- gdy własne dorosłe dzieci służą jako zapychacze emeryckiej nudy, bo nie ma się znajomych.
***
Zamieszkanie niepełnosprawnego seniora, który wymaga opieki 24h, wspólnie z dziećmi, nie jest dla mnie domem wielopokoleniowym tylko sytuacją wymuszoną okolicznościami.