Dom do którego wprowadza się zniedołężniały rodzic, bo sam nie daje rady, moim zdaniem nie jest domem wielopokoleniowym.
Sama mam dodatkowy pokój, na razie gościnny, ale budowany z myślą o mojej matce, jeśli okaże się, że nie jest w stanie sama mieszkać. Ale nie nazwałabym mojego domu wielopokoleniowym.
Wśród argumentów, które przytoczyłeś, znów pojawiają się ukryte kwestie finansowe - dziadkowie pomogą matce w opiece nad dziećmi i stanięciu na nogi po rozwodzie
"Wielopokoleniowe rodziny mają korzyści finansowe dla wszystkich zaangażowanych. J" - czyli chodzi o brak kasy
"No to co powiesz o dziadkach zajmujących sie wnukami przez 16 godzin na dobę (rodzice tyrają albo robią karierę) - i na noc jadą na drugi koniec miasta. Poco? Spać. Bo o siódmej są u dzieci, bo wnuki trzeba opiekować! Normalne wg ciebie?" - Uważasz, że normalnie zarabiający człowiek ma prawo do traktowania starszych, szybko męczących się rodziców jako darmowe niańki? Moja teściowa po wizycie wnuczek jest psychicznie i fizycznie zmęczona. Nie wyobraża sobie zajmowania się nimi non stop. Oczywiście dziecku nie odmówi opieki nad wnukami, kiedy o to poprosi. Ale wcale nie znaczy, że o tym marzy.
Co innego kilkugodzinna wizyta z wnuczkami w weekend, a co innego opieka non stop. To jest wykorzystywanie. I trzeba być cynicznym (lub skąpym), by uznać to za dobrodziejstwo wielopokoleniowego domu.