Ale co Rodzina?
Ja mam bardzo zagraną rodzinę ze strony matki - każde święta razem, w dużych gronie - babcie i dziadkowie, ciotki i wujowie, dzieci i kuzynostwo, wnuki. 24 osoby na Wigilii. Spotkania na grilla. Wspólne wypady połączone z piknikiem.
I NIKT z kuzynów i rodzeństwa nie chce mieszkać z "mamusią". Człowiek dorasta i ma potrzebę samodzielności. Chce urządzić dom/mieszkanie po swojemu, wg. własnych gustów. Poznaje przyszłego męża/zonę. I ma się rodzicom na głowę zwalać z w sumie obca osobą, o obcych zwyczajach, upodobaniach, nawykach?
Moja teściowa jest uczynną osobą i mnie lubi. Ale to nie wyklucza tego, że ma apodyktyczny charakter i w jej domu ma być wszystko tak jak ona chce. Z resztą to JEJ dom, więc to jej prawo.
Czego zazdrościć wielopokoleniowej rodzinie tłoczącej się pod wspólnym dachem? Kłótni? Frustracji? Braku prywatności? Braku swobody?
Bo moja teściowa mieszkała w wielopokoleniowym starym domu. Z własną matką, mężem i dziećmi. Jedyny plus, ze miał kto dzieci przypilnować. Ale pierwszy większy remont, w tym budowę ŁAZIENKI (sic!) w domu, mogli zrobić dopiero gdy matka zaniemogła fizycznie i przestała się "liczyć" jako osoba podejmująca kluczowe dla funkcjonowania rodziny decyzje. Im matka była starsza tym bardziej wtrącała się w prywatne życie teściowej oraz jej brata.
Mój mąż, który w końcu pochodzi z tego wielopokoleniowego domu zastrzegł, że pod żadnym pozorem nie chciałby w takim mieszkać.
Serio chciałbyś zamieszkać z własną teściową i szwagrem/szwagierką (i ich rodzinami) w jednym domu?