-
Posty
479 -
Dołączył
-
Ostatnio
-
Dni najlepszy
7
Wszystko napisane przez ariaprimo
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 20
-
Uwaga, uwaga, nadchodzi ! Wiec w tym co nadchodzi, zycze zdrowia i braku wszelkich problemow. Bo jesli ich nie bedzie, a zdrowie dopisze, to z reszta juz jakos latwiej - ze szczesciem, pomyslnoscia itd. Do siego roku ! Trzymajmy sie.
-
Nie wszystkie, sa tez takie, ktore owocuja na pedach ubieglorocznych. Mam oba rodzaje. Posadzone bezmyslnie jedne obok drugich, i teraz sie zastanawiam, ktore kiedy ciac. A przeciez moglam byla pomyslec o tym wczesniej i sadzic oddzielnie No wlasnie, caly czas chodzi o to, co robic, zeby nie kosic Pomysl niezly. Oczywiscie, ze etapami, bo nie przykryje folia kilkuset metrow jednoczesnie. Ale ile czasu musialoby trwac takie duszenie? Bo jesli kilka miesiecy, to czarno to widze. I jest wielka szansa, ze wszystko by pod nia padlo - oprocz kostrzewy. Chyba trzeba bedzie laczyc kilka metod - przykrywac, wyrywac, i moze jeszcze cos.
-
Hmm, trudno powiedziec... Przeszlam sie po dzialce, starajac sie policzyc z grubsza ile jest tych metrow do koszenia i wyszlo mi, ze chyba 1200. Ale to tak naprawde z grubsza - moze mniej, a moze wiecej . Dookola sosen ziemia jest pokryta igliwiem i tam zadnej trawy nie ma. Kostrzewy tez nie - jak na razie. Widac wyraznie granice wplywu drzew Jesli chodzi o omijanie drzew przy koszeniu, to mialam na mysli omijanie tych co posadzilam, jak i krzewow. Czyli drzewek - za bardzo wybieglam w przyszkosc Ale maliny przebijaja sie jednak i wypuszczaja odnogi silniejsze niz kostrzewa Dzielne malenstwo, juz nawet owocuje Mozliwe, ze i maliny zaczna za bardzo sie rozrastac, ale z nimi bedzie latwiej sobie poradzic. Koszenie odpada rowniez z tego wzgledu, ze kosiarka nie ogarnie galezi i innych roznosci, ktore sie w trawie znajduja. A nie wszystko jest dobrze widoczne i, w takich warunkach nie wroze jej dlugiego zycia. Czas leci niesamowicie szybko! Bylam przekonana, ze koniczyne sialam tej wiosny, a jak odszukalam fotki, to okazalo sie, ze to bylo na poczatku jesieni w zeszlym roku. W listopadzie byla juz taka: A teraz wyglada tak: Chyba czeka mnie pracowita wiosna, wiec odpoczywam i nic nie robie. W koncu, po to jest zima Nie moglam sie oprzec, zeby nie wkleic
-
No, na takiej powierzchni to mozna sie bawic w koszenie . U mnie w tej chwili jest co najmniej dwa razy tyle, a i dzialka, wbrew pozorom, wcale nie jest plaska. I sa drzewa do omijania. Mam nadzieje, ze kostrzewa nie opanuje calej dzialki. Juz wole sie rzucic na kolana i wyrywac kazda najmniesza kepke, bo mam wrazenie, ze tylko taka radykalna akcja bedzie skuteczna. I posieje koniczyne i macierzanke, ktore tym razem bede holubic.
-
Kupilam dzialke lesna, zeby miec maksymalne minimum koniecznosci jej ogarniania. Od strony zachodniej obejmuje ona dawna droge i nic tam nie urosnie (tak myslalam, ale jednak rosna rozne roznosci). W kazdym badz razie, postawilam tam 5 skrzyn, w ktorych upawiam truskawki i rozne warzywka. Na polankach posadzilam kilka krzakow malin, czarnych porzeczek, borowke amerykanska, 1 wisienke i 2 swidosliwy. I to wsio. Reszta zostaje jak bylo, z mchem, igliwiem, trawami. I nie mialam zamiaru w nic ingerowac, poza zbieraniem postracanych przez wiatr galezi i szyszek. Jednak musze usuwac czeremche amerykanska i siewki debow (ale nie wszystkie). Czynnosc taka, jak bieganie z kosiarka w ogole nie wchodzi w gre. Juz tej wiosny zauwazylam rozprzestrzenianie sie kostrzewy i zrobilam eksperyment z koniczyna i macierzanka. Moze i by cos z tego wyszlo, ale musialam wyjechac. Plan jest taki, ze w lutym - marcu bede kostrzewe wyrywac i w to miejsce natychmiast siac - sadzic cos niskiego. Bo jak slusznie zauwazyles, natura nie znosi prozni. Moze bede miala pomocnikow... A nawet jesli nie, to mam nadzieje, ze w kilka miesiecy sie z nia uporam. Ale na pewno niczego kosic nie bede . Ile masz m² do koszenia ?
-
Faktycznie, troche inna, bardzo ozdobna. Lubie takie falujace lany traw, i gdyby nie kleszcze, to ta kostrzewa by mi nie przeszkadzala
-
Bylam przekonana, ze wokol tych drzew jest mech i ze nie trzeba kosic. 20 arow do koszenia - fitness i silownia w jednym . Ale ja absolutnie sie na to nie pisze, juz nawet nie mowiac o tym, ze chyba takie chodzenie z kosiarka w lesie wygladaloby z lekka idiotycznie. Zbieranie galezi i szyszek mnie satysfakcjonuje w tej materii. Jest jeszcze chodzenie z kijkami... Chyba jednak mam troche inna kostrzewe. Wg PlantNet to jest kostrzewa sina, i ona faktycznie ma lekko niebieski kolor, a Twoja jest zielona.
-
Calkiem spory masz ten areal mchowy! A jaka satysfakcja, ze nie musisz okrazac kosiarka tych drzew . Twoja kostrzewa jest zupelnie inna niz moja, i bardzo fajnie wyglada. A mech u mnie jest wlasnie taki, jak na Twojej ostatniej fotce. Teraz pokryty jest igliwiem i liscmi, ale widac go troche. Jest jak duza, miekka koldra i cudownie sie po nim chodzi. Grzybki, ktore tam rosna, maja strasznie dlugie nozki, zeby moc wydostac sie na swiatlo dzienne . Bylam w sobote na dzialce i przy okazji przeszlam sie po okolicy. Kostrzewa jest nie tylko u mnie, ale opanowala dzialki obok i las i pozera mech. Jest prawie polowa listopada, ale rosnie w najlepsze i jest mnostwo nowych kepek Strach sie bac, co to bedzie wiosna...
-
Panowie - ojcowie, czy przodkowie, nie ma znaczenia. I tak jest mi wszystko jedno, na czym jadali. Czy co tam nam dali . Ale nie za wszelka cene. Wyobrazasz sobie ogrom tej pracy - zmiana ph gleby ? Z niewiadomym skutkiem? Wszelkie duze roboty u mnie zakonczone. Finito. Moge poprobowac przeszczepu mchu w kilku miejscach, jak bedzie chcial i mogl sie rozwijac, to swietnie. Jak nie, to trudno, pogodze sie z losem. Zostalo mi troche nasion mikrokoniczyny, jak wyrwe kostrzewe, to je tam posieje. Juz raz zrobilam takie male, doswiadczalne poletko. Pieknie wzeszla i rosla, ale potem musialam wyjechac i teraz jest tam sama kostrzewa. Tak à propos zmiany warunkow glebowych: zagladam czasami na "Ogrodowisko", i jest tam babka, ktora ma dzialke z lasem sosnowym. I ona wymienila cala glebe, nasadzila mnostwo roznych roslin wokol tych drzew. Jest taras dookola domu, z ktorego mozna ten ogrod podziwiac, jak rowniez sciezki do spacerowania. Ale po co w takim razie kupowac dzialke lesna? Nie wiem, moze odziedziczona?
-
Mysle, ze tak bardzo nie zmienilam tych warunkow... Domek i wykop pod wodociag jest z jednej strony dzialki, a kostrzewa sie panoszy po drugiej. Strasznie pracochlonny ten program . Chyba niczego zmieniac nie bede, za duze przedsiewziecie. Kostrzewa (na razie) zajmuje tylko polanki, i miejsca, gdzie przedtem rosla trawa. Ta "normalna". I gdzie nic nie robilam. Ja jej tam nie chce, bo boje sie kleszczy. A nie wyobrazam sobie nie chodzic po dzialce, wszedzie. Isc na przelaj tu czy tam, nie moc obejsc dookola kazdego drzewa. Dlatego nie mam klombow ani rabat, ani, oczywiscie, sciezek. Tak mi sie teraz przypomnialo, ze chyba patrzylam w okolicy i ona jest rowniez na sasiednich dzialkach (tych niezabudowanych), jak i w lesie, po drugiej stronie drogi. Musze to sprawdzic, przy najblizszej okazji. Mam taki pomysl, zeby na wiosne wyrwac ja u mnie, i posadzic w tej piaszczystej, lesnej drodze. Niech ja troche wzmocni i zwiaze ten piasek, jak taka odporna na wszystko. Czy to ma sens? Przynajmniej by sie na cos przydala
-
Taki on inwazyjny ? Ja uwazam, ze jest wspanialy ! Zielony jest ? Jest. Chodzic po nim mozna ? Mozna. A kosic trzeba ? Nieee !!! I jak tu nie lubic mchu ?! U mnie, niestety, wilgotno jest tylko w rogach dzialki, w okolicach ogrodzenia, gdzie jest wiecej cienia. A poza tym to raczej sucho, i nawet jak mech qdzies tam sie rozrosnie, to slonce go wypala. Aaa, teraz rozumiem... Sliczne sa te Twoje roslinki ! Z macierzanka probowalam, nie chce wspolpracowac. Suchodrzew za wysoki. Podobniez w lesie sa kleszcze, sasiedzi mowili, ze ich psy i koty czasami przynosza do domu. Dlatego nie chce miec roslin wyzszych niz do polowy lydki, zeby wystarczyly kalosze jako oslona. A w ogole, to najlepsze byloby tylko igliwie i wlasnie mech. Na wiosne ponowie probe z macierzanka i mikrokoniczyna, moze tym razem sie uda. Ale tam przedtem rosla sliczna, zielona trawka. I to cale place, a nie takie kepy. Teraz wyparla ja kostrzewa. Jestem gotowa wyrywac na wiosne kepe po kepie i siac od razu koniczyne albo cos innego, byle bylo niskie. Ja tam nie mam zamiaru niczego kosic. Zwlaszcza czesto i nisko .
-
Sama pelnia nie wystarczyla, potrzebne byly jeszcze dwie niedziele i troche deszczu, zeby trafic na taki okaz: Jesli sam impregnat nie wystarczy, to moze wroce do pierwotnego pomyslu - szpachlowka i na to impregnat ? Odslonilam pien potraktowany tylko masa szpachlowa i wystawiony na dzialanie zywiolow wszelkich - i na razie trzyma sie. A podczytywacz ma racje - tak, czy owak, do nastepnego stulecia nie dotrwa. Zreszta, nie musi... A tego to nie rozumiem - dlaczego amerykanska ? Kuzyn sie byl zaoferowal, ze mi wkopie te roze. No wiec zamowilam rosa rugosa x3 i, dokladnie w dniu dostawy zadzwonil, ze dopadl go covid. Coz bylo robic ? Zakasalam rekawy i zabralam sie za kopanie. Najpierw trzeba bylo przygotowac miejsce, bo w tzw. miedzyczasie zmienily mi sie plany sadzeniowe i ostatecznie roze wyladuja pod ogrodzeniem. Czyli zajelam sie swoja ulubiona i do perfekcji opanowana czynnoscia - przeciaganiem galezi. Nie myslalam, ze ta ziemia bedzie tam taka twarda i zbita Moze przez te galezie woda do niej nie docierala ? Ale chyba jednak nie, bo po przeciwnej stronie, pod wiciokrzewy, kopalo sie bez problemu. Czarnoziem to to nie jest, ale zlocisty piasek tez nie. Musialam zalac to miejsce woda, zeby w ogole moc wbic lopate. I dluugo, dluugo czekac, zanim ta woda wsiaknie. W koncu, juz prawie w ciemnosciach, roslinki wyladowaly w miejscu docelowym. Kazda dostala porcje hydrozelu i po jednym jajku. I jak chca, to niech rosna. Upaly sie skonczyly, deszczu duzo nie ma, ale po nocnych zamgleniach odradzaja sie mchy: Zeby jeszcze tylko pozbyc sie tej kostrzewy... Jak kupowalam dzialke to jej nie bylo, jedynie fajna, zielona trawka, mech i wysciolka z igliwia. A teraz najwiecej mam tego Kostrzewa jest zbyt wysoka i w dodatku rosnie kepami. A mi sie marzy cos takiego: No coz, drugiej Japonii to ja nie zbuduje, ale pomarzyc mozna...
-
Aluzju poniala, nie bede cementowac A stad: " Zapraszam więc w moje, niedalekie strony. CENTRUM WIKLINIARSTWA W RUDNIKU NAD SANEM" " Dnia 20.12.2023 o 22:55, ariaprimo napisał: Aaaaa, to ten wymarzony domek w Karkonoszach to Twoj ?! Nieee... w Galicji. " Czyli, ode mnie daleko. Najpierw pomyslalam - faktycznie, doskonaly pomysl ! Nawet zaczelam czynic przygotowania, bo wykopanie dolka w moim piachu jest dziecinnie proste i latwe. Znalazlam rowniez odpowiedniej wielkosci mocny worek do wylozenia tegoz dolka. I tu zaczelam sie zastanawiac: a co potem ? Co zrobic z reszta cekolu ? Bedzie tego chyba ponad 20 litrow. Moze potraktowac nim moje sliczne, betonowe ogrodzenie ? Ale po co ? Zreszta, na cale i yak go za malo, i poza tym, taka akcja nie jest przewidziana w najblizszym planie piecioletnim. Wiec na razie wstrzymalam sie. A gdyby tak uzyc tylko tego impregnatu ? I darowac sobie etap cekolowania ? Pytanie nie pozbawione sensu, bo chyba rowniez zrezygnuje tej jesieni z sadzenia wczesniej przewidzianych roz i glogow. Zostal mi na to tylko tydzien z hakiem (wlasciwie takim malym haczykiem), a roslinki nawet jeszcze nie zamowione.. Chyba przeloze wszystko na wiosne... Grzyby sa, a wlasciwie, to byly. Teraz pokazuja sie juz tylko jakies nedzne resztki. Poza olszowkami, krorych wysyp jest imponujacy. rosna nawet w szczerym piachu Mysle, ze wszyscy lubia ogladac fotki przed jakas akcja i po. Oto wiec otoczenie chatki przed jego ogarnieciem: Zdjecia "po" beda jak tylko to otoczenie ogarne . To dotyczy, oczywiscie, rowniez wnetrza. I na koniec jedyny, kwitnacy rdest Auberta. Chcialam powiedziec; kolorowy akcent", tylko, ze on kwitnie na bialo. Ale kwitnie, a to juz jest cos...
-
Teraz mi sie pomyslalo, ze chyba nie odpowiedzialam @animus na jego propozycje namaczania rzezby w cekolu. To brzmi rozsadnie, ale nie mam tak duzego pojemnika, zeby moc ja namoczyc,. Nawet robiac to partiami - raz jedna strone, raz druga strone. W zwiazku z tym, pomysl @podczytywacz tez odpada. Bo jesli i tak nie bede mogla jej moczyc, to proba skutecznosci tego procederu staje sie zbedna. Sprobuje z gruntem i lakierem, porobie tez rozne probki z roznymi sposobami, i zobacze, ktore i jak przetrwaja zime. Dzieki za propozycje , ale na razie nie przemieszczam sie tak daleko... Gdzies czytalam taka zlota mysl: "Zadowolic wszystkich jest niemozliwe, ale wcurwic to juz zaden problem." I to jest swieta prawda
-
Ubawilam sie . Niestety, mimo szczegolowych instrukcji przytwierdzania rzezby do daszka wychodka, przysiadzie ona na przewidzianym dla niej pienku. I jesli juz o pienku mowa, to nie wiem, przez co jest podgryzany i moze zamieszkany, ale doszlam do wniosku, ze w takim stanie nie moze pozostac na zime. Wiec zaklajstrowalam te dziurki masa szpachlowa i, zeby deszcz jej nie rozmyl, przykrylam dywanikiem samochodowym. A moze maznac jakims lakierem ? Bardzo sie ciesze, ze nie widac juz kolein pozostawionych przez ciezkie pojazdy w rodzaju betoniarki itp. Niedlugo znow wszystko porosnie jakas trawa, a i mech tez sie odradza. Uwielbiam mech, moze uda sie go rozmnozyc. Z zakupionych trzech rdestow Auberta tylko jeden rosnie w miare dobrze. Nawet zabiera sie za kwitnienie... Podobniez ten rodzaj rdestu jest ekspansywny, ale jakos tego nie zauwazylam. Moze rusza do akcji w przyszlym roku ? Jesli chodzi o wykanczanie domku, moge odhaczyc juz dwa punkty: 1. Inwestorka - wykonczona. 2. Fundusze - wykonczone. To upalne lato wybilo mnie kompletnie z rytmu (jakikolwiek on nie byl). Ogarnela mnie straszna niechcica i nie chce opuscic. Musze bardzo sie mobilizowac, zeby w ogole na dzialke jechac. Mam jednak nadzieje, ze nadejdzie kiedys moment przyplywu energii, taki zryw, ze strasznie bede miala ochote cos zrobic... I wtedy nie chcialabym tracic tej bezcennej chwili na zastanawianie sie, jak to zrobic, tylko od razu dzialac. Dopoki ta chwila trwa . W zwiazku z tym mam male pytanko (cos mi sie zdaje, ze chyba wszystkie moje pytanka sa male...) To jest beczka to sa kamienie Pomysl jest, zeby po uprzednim pomalowaniu tejze na jakis neutralny kolor, oblozyc kamieniami ten podest z bloczkow. Potem, na kamieniach, oprzec maly plotek. Plotek jest maly, tzn. niski, bo wlasnie taki ktos sprzedawal na olx. Dlatego, miedzy plotek a beczke mam zamiar wsunac jakas mate trzcinowa czy inna. Wszystko jedno jaka, byle beczka byla zaslonieta. Mam zamiar dac dwie warstwy kamieni i tu pytanie: czy byloby wskazane wlac miedzy kamienie troche zaprawy cementowej, czy czegos w tym rodzaju ? Tak, zeby lepiej sie trzymaly i byly bardziej stabilne. Czy tez nie jest to konieczne, tudziez wrecz niewskazane ? Chcialabym miec zagadnienie kamieni rozpracowane, na wypadek tego zrywu...
-
technicznie chyba jednak niewykonalne
-
A czemuz to, ach czemuz ? Nie musi . Podobniez zleceniodawca byl zadowolony. I to jest tylko makieta. Z ktorej strony ?
-
Czyli, ze nie powinna stawiac na tyle duzego oporu, zeby wiatr ja stracil ? Moze, jak zrobie to wglebienie, wypelnie je jakims klejem do glazury (tym samym; ktorego uzyje do mocowania preta) - to powinno to sie trzymac ? Tak, czy owak, zaryzykuje. Najwyzej spadnie, i bede ja sklejac. I tak juz jest klejona, bo sie biedaczka przewrocila.. A rzezba przedstawia pewna plywaczke, wielokrotna mistrzynie i medalistke. Zrobiona na zamowienie jej synka. Dzieki wszystkim za cenne rady, teraz tylko byle do wiosny
-
Oczywiscie, ze tak wyglada lepiej, problem w tym, ze boje sie, ze lakier moze sie zluszczyc albo gdzies tam odpasc. Jak woda sie dostanie i zamarznie, to czarno widze przyszlosc tej rzezby. Sposob, o ktorym pisalam, wymyslil sam autor. A czemu nie ? Juz to przerabialam:
-
Myslalam o czyms takim, ale troche sie obawiam, ze przy silniejszym podmuchu wiatru rzezba moze sie zlamac w miejscu, w ktorym konczy sie pret. Mam tez zamiar wyzlobic wglebienie w pniu, tak, zeby mogla by posadowiona poziomo. Bo w tej chwili, to ten pien jest sciety ukosnie. A moze oprocz pretu dac rowniez jakis klej miedzy bloczek a drewno ? Tylko chyba to nie bedzie trwale, bo drewno jednak niszczeje, nawet, gdyby je jakos zabezpieczyla. Dzieki wielkie za podsuniecie rozwiazania.
-
To chyba o okoliczny las nie musze sie martwic, jeszcze troche porosnie . Mam inny, maly problemik, ktory moze poczekac do wiosny, ale zaczynam juz teraz sie zastanawiac. Dostalam rzezbe, wlasciwie nie rzezbe, a makiete rzezby, wykonana w bloku z betonu komorkowego. Chcialabym ja ulokowac na zewnatrz, na scietym pniu. Material jest porowaty, mysle go zabezpieczyc farba - cramiczna albo jakas inna. Byc moze, byloby rowniez wskazane zamknac te pory masa szpachlowa, i dopiero malowac. Ale to drobiazg, prawdziwy problem, to jak ja przymocowac do tego pnia ? Czy to w ogole bedzie mozliwe ? Na tyle solidnie, zeby nie stracil jej silniejszy wiatr.
-
@aru A rob co chcesz... Mialam na mysli kazdego homo sapiensa, w rodzaju "wszyscy Kowalscy" ale fakt, wyszlo niezrecznie Troche mnie uspokoiles, bo kilka miesiecy temu robili wycinke przeswietlajaca, ale te czeremchy i chyba jakies male buki zostawili. Balam sie, ze po wizji lokalnej moga zmienic plany. To strasznie skomplikowane, odpowiadac nq wpisy z roznych stron. Ciagle jakas odpowiedz znika i trzeba ja pisac od poczatku. Albo i nie...
-
Jedno nie wyklucza drugiego...
-
Podobniez wg fizyki kwantowej, istnieje nieskonczona ilosc wszrchswiatow i kazdy gdzies tam ma swojego sobowtora. Albo i kilku. Ciekawa jestem, jak moje sobie radza. Ale nie chce mi sie juz ciagnac tematu, chyba powinnam zjesc jakis obiad
-
Nawet gdybym mieszkala w jakiejs grocie, tez bym byla gatunkiem inwazyjnym. Jak wszyscy homos sapiens sapiens. Moj kloc betonowy ma tylko 6x6 m, bywaja gorsze. Twoj ma ile m² ?
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 20