Skocz do zawartości

ariaprimo

Uczestnik
  • Posty

    484
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    7

Wszystko napisane przez ariaprimo

  1. Daggulka, PeZet, bardzo dziekuje za mile slowa, od razu robi sie jakos tak cieplej na sercu. Ale odpuszczam nie na zawsze (jeszcze nie ), tylko na razie. Oczekujac na lepsze czasy... Zreszta, poza tym, w ogrodkach dzialkowych nic ciekawego sie nie dzieje...
  2. edytowalam, reedytowalam, a ostatnia fotka jak byla, tak i jest. I nawet nie wiem, jakim cudem w tym miejscu sie znalazla
  3. Dobrze, ze napisales o tym odstepie od ogrodzenia. Chociaz nie wiem, bo to znaczy, ze musze przesunac troche te stosy, co juz poukladalam . Albo tak zostawie, i ktoregos dnia, moze... Jesli chodzi o maczniaka, to nie wiem, czy to jest ten sam maczniak, na debach i na pomidorach. nawet te mlodziutkie, posadzone przez wiewiorki (?) nie sa zdrowe Z zakupionych pomidorow wydlubalam ziarenka, potem posialam, przesadzalam, holubilam. Wzeszly wszystkie, i pieknie rosly Nic, tylko zbierac wiadrami. Ponad 50 krzakow. A potem pokazalo sie na nich cos takiego No, i zbieralam wiadrami Nie wiem, czy to maczniak, moze zaraza ziemniaczana ? Tylko 5 pomidorow nadawalo sie do jedzenia (slownie piec). Mam nadzieje, ze w tym roku bedzie lepiej. Chyba odpuszcze sobie na razie to forum, bo napisanie tego postu zajelo mi ponad dwie godziny.
  4. Tak zaczelam sie zastanawiac, kiedy to moglabym lezec i pachniec, i wyszlo mi, ze niepredko. Chyba raczej poza sezonem, bo watpie, zebym do wiosny wyrobila sie z ogarnianiem dzialki . A potem trzeba bedzie cos posiac - posadzic, a potem chyba zacznie sie w koncu budowa mojej chatki, i nie bedzie mowy o zadnym lezeniu. Czyli dopiero w przyszlym roku ?!
  5. Te 5-7 lat zywota slupkowego mnie calkowicie satysfakcjonuje. Mysle, ze jak czesc wkopana zbutwieje, to bedzie podtrzymywany przez te platanine galezi . Nie bede szukac slupkow akacjowych, chce ogarnac dzialke, a potem tylko lezec i pachniec (zamiast tej czeremchy)
  6. Z tymi czeremchami to chyba jest tak, jak mowisz. Poza tym nie przypominam sobie, zeby jakos upajajaco pachnialy. Kladlam to na karb mokrej wiosny, bo i sosny wcale nie pylily, a podobniez pyla. Czyli u mnie (i w okolicy) jest ta amerykanska, wiec ja patriotycznie wytrzebie. Dzieki za wzmianke o oleju kokosowym. Tez mialam troche watpliwosci, ale jako ze juz jest, zeby sie nie marnowal... A wlasciwie, to czemu zalowac im tych kanapek ? Bardziej bym sie obawiala gryzoni roznych. Wiec chyba jednak z niego zrezygnuje
  7. No wlasnie, niestety. Boszszsz... zeby mi sie tak chcialo, jak mi sie nie chce... Sie nie przejmowal, latwo powiedziec, nie twoj maczniak . Ja tam sie przejmuje, mialam bardzo zle doswiadczenie z pomidorami, wiec teraz na zimne dmucham. Jak tak se przegladalam fotki z dzialki, to faktycznie, jest sporo miejsc, gdzie galezie bede mogla upchac miedzy drzewami i ogrodzeniem. Zawszec to pare dolkow mniej do wiercenia . Czy te kolki jakos ochraniales przed wilgocia ? Myslalam wsadzic je w worki plastikowe, moze rowniez zaolejowac (mam mnostwo starego oleju kokosowego).
  8. Obydwaj macie racje, i oba te rozwiazania biore pod uwage. Rebak jest przewidziany, bo na dzialce bardzo sie przydaje. Ale kupie go dopiero, jak chatka juz stanie. Na pewno nie teraz, zeby nie zostawiac go samego na noc, bo mogloby mu sie nudzic i moglby sobie pojsc. Roznego rodzaju sekatory i inne woze w samochodzie. Dla rebaka juz nie ma miejsca . Czeremchy niszcze i bede niszczyc . To jest straszny chwast, i niedlugo by na tej dzialce nie bylo miejsca dla mnie. Jak mi sie zachce robic nalewke, to jest jej mnostwo przy drodze - owocki tylko opadaja i sie rozsiewaja wszedzie. Deadwood hedge - nawet nie wiedzialam, ze to sie tak nazywa . Bo juz zaczelam to robic. Na razie ulozylam troche galezi luzem wzdluz ogrodzenia, ale niezbyt wysoko. Kupilam nawet swider, do wiercenia dolkow na paliki, zeby to sie jakos trzymalo. Potem mialam troche innych zajec, potem byly sprawy duzo pilniejsze. A potem, jak policzylam, ile tych dolkow musialabym zrobic (w przerwach w przerzucaniu ziemi) to doszlam do wniosku, ze moze bedzie prosciej cos tam posadzic. Jakies jezyny czy cos w tym rodzaju, i niech sie rozrastaja. Na razie, skromniutko, tej jesieni wsadzilam trzy rokitniki. Jezyny to bym chciala takie tutejsze, lesne, ale nigdzie ich nie widzialam. Musze spytac w nadlesnictwie, moze maja i sprzedaja. Ale narobiles mi, PeZet, apetytu z tym przedplotem, i moze chociaz troche tego zrobie. Zwlaszcza, ze bedzie znow mnostwo galezi z przyszlej wycinki. A te, co sa przygotowane do spalenia, musza zostac spalone, bo jak ta idiotka, zmieszalam z moimi sosnowymi, galezie z maczniakiem i chyba jeszcze jakies inne czyms tam porazone (z ogrodka siostry). I teraz, na wszelki wypadek, wole to spalic.
  9. Dzisiaj minal rok od zalozenia tego watku. I co my tu mamy, prosze wycieczki ? Male podsumowanie tych rocznych dokonan na moich wlosciach. Wycieto pare drzew, zeby jednak troche slonca na te dzialke docieralo. W miejscu, gdzie nigdy nic nie roslo, sa duze skrzynie do upraw roznych. Woda juz jest. I ciagle dzialke ogarniam i porzadkuje. Sa niesamowite ilosci galezi po wycince, ktore staram sie spalic, ale ciezko to idzie. Wycielam tez mnostwo czeremchy, tudziez debow, albo raczej debikow. Chetnie bym zostawila troche Bartkow in spe, ale, niestety, wszystkie maja maczniaka. Tysiace szyszek, na ktorych sobie skrecam nogi, i z ktorymi tez bede musiala cos zrobic. I wszedzie galezie i galazki do wygrabienia - chce moc chodzic po dzialce bez koniecznosci patrzenia ciagle pod nogi i uwazania, gdzie je stawiam. Bo oczywiscie, nie ma tam zadnych sciezek, ani alejek. Czy ktos juz kiedys grabil las ? Mam jeszcze do wrzucenia do skrzyn ok. 2m3 gliny i tak na oko 12 m3 ziemi. Troche ton tego jest (10 metrow mam juz za soba, tymi recami). Moze uda mi sie znalezc kogos, kto to dokonczy. Z powodow i przyczyn roznych, dopiero niedawno, na poczatku stycznia, wystapilam o warunki zabudowy. A potem udam sie do starostwa ze zgloszeniem budowy domu rekreacji indywidualnej (jak to sie pieknie nazywa). Ostatnie wichury utwierdzily mnie w przekonaniu o koniecznosci usuniecia jeszcze paru sosen, od zachodniej strony chatki. Zostanie ich jeszcze chyba siedemdziesiat, co musi wystarczyc (dla grzybkow ). Tak wiec darmowy fitness na ten sezon mam zapewniony. No, i - kocham swoja dzialke .
  10. Troche poczekam, moze same sobie pojda ? Troche poczekam, moze same sobie pojda ?
  11. Przepis bardzo interesujacy, taki spirytus moze by sie i przydal, ale nie ma w okolicy kopcow mrowkowych. Mysle, ze te moje bardzo duze czarne mrowki, to moze sa i lesne, ale w kopcach nie mieszkaja. Poza tym, w tym roku bede miala strasznie duzo roboty na tej swojej dzialce wypoczynkowej . Droga na dzialke, odslona wczorajsza
  12. Hm, to moze byc sposob. Bo lapanie mrowki tymi recami i wkladanie jej do lejka - to jakos tak nie mialam ochoty... Zobacze, czy bardzo mnie wnerwia w tym roku
  13. Piekne sa takie pajeczyny. Nie probowales lapac komarow ? Chociaz to byloby chyba zbyt ryzykowne, moglyby sie przemknac przez te siatke Swoja droga, ciekawa jestem, jak by wygladal taki rzut komarem . Nie bardzo jednak widze siebie podrzucajacej mrowki do lejka... Co innego, sypnac im proszku . A mrowkolew niech sie karmi sam. Jak kiedys bede miala duzo czasu, to wezme se stolek i przypilnuje, w koncu jakas tam sie zablaka...
  14. I co, widziales jakies polowanko, albo chociaz samego potwora ?
  15. Swietnie, czyli mam jakas szanse zobaczyc go w akcji .
  16. Mrowki Ciemno. Zimno. Pada. To chyba jest ten moment, zeby postawic lampke wina kolo kompa i skrobnac pare slow o mrowkach. Mrowki kojarza sie z latem, i od razu robi sie jakos tak sloneczniej i cieplej. Wiec ten post jest tylko i wylacznie o mrowkach, moich mrowkach. Te dywagacje nie beda szalenie interesujace, i jesli ktos daruje sobie lekture, to duzo nie straci... Ale, ad rem. Jako ze forum jest budowlane, to na poczatek troche o konstrukcjach mrowkowych. Na szczescie nie ma klasycznych mrowisk w postaci kopcow. Troche zabudowuja pnie po scietych drzewach, ale, z reguly wysokosc zaledwie przekracza wysokosc pnia - piramidy nie powstaja. Zasiedlaja takze miejsca pod wiekszymi, oberwanymi galeziami, zwlaszcza takimi, ktore leza juz dluzej, i sa troche zaglebione w ziemi. Poza tym, mieszkaja rowniez przy, albo raczej wokol kazdej rosliny. Wszystko jedno, drzewo to czy krzak, kolonizuja wszystko, cokolwiek wyrasta troche w gore. Jak tak sie zastanowic, to wlasciwie nie tylko przy, czy wokol, ale i pod, albowiem moje mrowki to sa glownie mrowki troglodytki (oprocz tych przypiennych, chociaz nie jestem pewna, czy nie maja bardzo glebokich, wielopoziomowych piwnic). Tak wiec, mam mrowki sosnowe, czeremchowe, debowe, brzozowe, malinowe, czarnoporzeczkowe, itd. Plus te, ktore mieszkaja na terenach otwartych. Prawde powiedziawszy, to sa wszedzie - trudno zrobic krok, zeby nie trafic na jakas mrowke. Sa czarne - olbrzymie, srednie i male, oraz brazowe - olbrzymie, srednie i male. Niewykluczone, ze te srednie i male, to po prostu mlode tych olbrzymich. Nie znam sie na mrowkach. Wystepuja rozne typy zabudowy. Zabudowa indywidualna w gruncie raczej twardym czy tez w luzniejszym piasku zabudowa blizniacza osiedla domkow indywidualnych Popularne sa rowniez zabudowy szeregowe, potocznie zwane szczelinowcami (czasami takze szparowcami) Jeden taki, wyjatkowo dlugi, laczyl do niedawna Osiedle Malinowe II z Osiedlem Swidosliwowym. Ale juz nie laczy... Jest bardzo duzo domowych sposobow na pozbycie sie mrowek (troche to podejrzane, bo jak sposobow jest duzo, to jest nader prawdopodobne, ze zaden nie jest skuteczny). Naczytalam ja sie tego, oj, naczytalam. Problem polega na tym, ze te moje mrowki to sa jakies takie nierozgarniete, one o niczym nie slyszaly, nic nie wiedza, na niczym sie nie znaja. Podobniez mrowki nie lubia wody z octem, wywaru z majeranku, proszku do pieczenia, lawendy, pomidorow itd. To wszystko jest bardzo mozliwe, ale moje o tym nie wiedza, ze nie lubia, i spokojnie kontynuuja dzialalnosc na terenach potraktowanych owymi srodkami. Zabawna jest historia z lawenda. Gdzies wyczytalam, ze poniewaz mrowki bardzo nie lubia zapachu lawendy, to, zeby nie weszly do ogrodu, dobrze jest posadzic lawende wzdluz ogrodzenia. Taka naturalna bariere. U mnie to rozwiazanie odpada, bo ogrodzenia jest za duzo, a poza tym, one juz sa w srodku, wiec lawenda by raczej uniemozliwila im opuszczenie dzialki. Zakladajac, ze bedzie skuteczna, i ze one beda mialy ochote na wymarsz. Tak sobie to rozwazalam, pare krzaczkow lawendy jednak kupilam, ale tylko dlatego, ze tak, czy owak, lawenda byla w planach. Posadzone gdzies tam w srodku dzialki. Oczywiscie, mrowki natychmiast je zasiedlily, i mam teraz rowniez mrowki lawendowe. Moje mrowki i pomidory. Zeby odstraszyc mrowki, dobrze jest sadzic pomidory. Nawet kilka krzaczkow wsrod innych roslin dziala ochronnie (dla tych innych roslin). Pomidory mialam zamiar uprawiac dla celow konsumpcyjnych, a jesli moga byc przydatne gdzie indziej, dzialajac antymrowkowo, to tym lepiej. Taki bonus. Jeszcze nie skonczylam organizowac skrzyni na pomidory, kiedy mrowki juz sie do niej wprowadzily. Ten najwiekszy gatunek - czarne, olbrzymie. Lesne. Wejscie urzadzily w szczycie skrzyni i krzataly sie pracowicie, jak to mrowki. One ogarnialy wnetrze, przystosowujac je do swoich potrzeb, a ja dosypywalam ziemi, zeby ja zapelnic. I tak sobie pracowalysmy, wespol, w zespol... Ciekawa bylam ich reakcji na sadzonki pomidorow. Beda uciekac, wyniosa sie ? I co ? I nico, reakcja zadna. Mialam jednak nadzieje, ze moze chociaz troche ich nie lubia, i ze nie beda na nich niczego hodowac. I tu sie nie zawiodlam - pomidory zyly sobie, i mrowki sobie. Nawet liscie pomidorow, ktorymi potem przykrylam ziemie w skrzyni, ich nie interesowaly, ani im nie przeszkadzaly. Pelna obojetnosc. Najprawdopodobniej nie wiedzialy, ze to sa pomidory, ze ten zapach jest im wstretny, i ze powinny zmienic miejsce zamieszkania. Po prostu ignorowaly je - ale to mi juz wystarczalo. Nie chcialy sie wyprowadzic, to trudno, mialam tylko nadzieje, ze nie beda niszczyc korzeni, ani czynic zadnych innych szkod. Niewykluczone rowniez, ze pomidory nie nadaja sie do hodowli mszyc, i dlatego nie byly dla nich interesujacym obiektem. Stad mozliwosc pokojowej wspolnoty mieszkaniowej. Zajmujac sie pomidorami, czesto je obserwowalam. Ktoregos dnia, sciagnely skads jakiegos chrzaszcza truposza, i staraly sie go wciagnac do srodka. Chrzaszcz byl wiekszy - dluzszy - od otworu wejsciowego, jednakowoz wystarczajaco waski, zeby wejsc w pozycji pionowej. Ale one polozyly go po prostu na otworze, i lezal nad tunelem wejsciowym (a moze wyjsciowym ?), opierajac sie na jego brzegach. I w tej pozycji usilowaly go wepchnac. Bylam bardzo ciekawa, czy podwaza go z jednej strony, zeby wpadl do srodka, czy tez moze poszerza otwor. Niestety, na nic takiego sie nie zanosilo - wiec im pomoglam . Tunel byl zadziwiajaco dlugi, ciekawe, czy dochodzil do samego dna skrzyni. Zagospodarowaly na swoj sposob caly zewnetrzny szczyt skrzyni u podstawy, tam, gdzie maja wejscia. Teraz wszystko jest pieknie zakamuflowane igliwiem. A moze chodzi tylko o ochrone przed deszczem i zimnem ? Jest troche takich lejkow - podobniez robia je owady (albo jakies inne bezkregowce), ktore poluja na mrowki. One siedza schowane na dnie, i jak jakas mrowka sie zablaka, to ja bombarduja piaskiem i wciagaja do srodka. Niektore scianki sa naprawde bardzo strome, i biedna mrowka nie ma zadnych szans na ucieczke - ziemia doslownie usuwa sie jej spod nog. O tym bombardowaniu to sie dowiedzialam z programu przyrodniczego - niestety, niczego nie udalo mi sie zaobserwowac osobiscie. Jednak nie trace nadziei... Chetnie bym sie zajela hodowla tych owadow, ale to chyba nie jest mozliwe. Zwlaszcza, ze ten program lecial dosyc dawno, i niezbyt dobrze go pamietam. Jest wiec tez calkiem prawdopodobne, ze wcale nie dotyczyl naszej szerokosci geograficznej, i ten lejek to jest moze zupelnie cos innego . W tym roku mam zamiar uprawiac warzywa rozne, tudziez truskawki, i mam nadzieje, ze mrowki dadza im pozyc. Z mlodymi drzewkami jest gorzej - mrowkowe mszyce zniszczyly nowe pedy na sadzonkach drzewek owocowych. Posadzilam trzy na probe, bo ziemia u mnie to nie bardzo sie nadaje do takich upraw. Jak chca, to niech rosna, jak nie, to trudno. Jesli jednak i mrowki zaczna wtracac swoje trzy grosze, to perspektywy sa raczej kiepskie. Ale tym razem nie dam sie zaskoczyc - mam juz przygotowany plyn na opryski. Konkluzje moich rozwazan o mrowkach mozna ujac w dwoch punktach: 1. Mrowki niczego sie nie boja 2. Mrowki sa wieczne. Doskonale wiem, ze na dzialce mrowki byly duzo, duzo wczesniej niz ja, i ze wlasciwie cala ta okolica to ich terytorium. Podejrzewam, ze jak tylko skonczyla sie ostatnia epoka lodowcowa, to one pierwsze zasiedlily ziemie odzyskane. Czyli, sa tu juz strasznie dlugo. I dosyc. Teraz moja kolej . Nie mam zamiaru ich eksterminowac, co zreszta jest niemozliwe. Ja chce tylko tez moc korzystac z dzialki. No, i zeby hodowaly te swoje mszyce gdziekolwiek im sie podoba, ale nie na moich roslinkach. Postaram sie dac im to do zrozumienia, chociaz na razie nie bardzo wiem jak. Cos mi sie jednak wydaje, ze wiosenna komunikacje zaczne od sposobu opisanego w #39, i - drzyjcie mrowki ! Ariaprimo ante portas ! Szkoda, ze nie ma mozliwosci pozniejszego edytowania postow. Gdybym chciala kiedys cos dopisac o mrowkach, wszystko byloby w jednym miejscu.
  17. Dowcip bardzo watpliwej jakosci. Jeden post - specjalnie sie zalogowales (as), zeby dac tak blyskotliwa rade ?
  18. Czy jest tu jakis tropiciel sladow? Albo tropicielka ? Po pierwszych, niesmialych sniegach pojechalam na dzialke, i tropow tam nie brakuje. Bardzo jestem ciekawa, co sie po niej walesa. Stawiam na wiewiorke, albo kota, bo to chyba jedyne istoty, ktore sa w stanie tam wejsc. Jak juz robilam zdjecia, to machnelam tez fotke drogi dojazdowej w zimowej odslonie. Zima niezbyt imponujaca, bo to dopiero poczatki, odslony letnia i jesienna lepiej sie prezentuja
  19. Podczytuj ze zrozumieniem , napisalam, ze bardziej klasyczne, w przeciwienstwie do Twojej, latwopalnej. I ikonka byla...
  20. No, to te moje sa bardziej klasyczne . Co roku takie same - podczas remontu: i ubiegloroczna
  21. Tak prawde powiedziawszy, to nie patrzylam, czy podaja z czego buduja. W formularzu bylo tylko tych piec linijek, ktore wypelnilam. Podejrzewam, ze do zlotych klamek dorzucili ze dwa parapety z tego samego materialu. Moze powinnam zdecydowac sie teraz na budowe, bo za dwa lata jak znow sie pomyla, to bedzie gorzej. I faktycznie:
  22. A moze da rade zrobic dwie fotki, ale tak, zeby sie zazebialy, zeby ta druga byla ciagiem dalszym pierwszej ? Czy dobrze rozumiem, ze ta okleina ma byc z boku szafki - czy moze na jej froncie ?
  23. Klikajac tu i tam, trafilam na pewna strone, gdzie proponowano wycene budowy domu. Pomyslalam sobie: czemu nie ? I wypelnilam formularz. To bylo bodajze w srode, a dzis otrzymalam odpowiedz: I tak sie zastanawiam - budowac ? Nie budowac ? Bardzo namawiaja, zeby skorzystac z ich uslug... Podobniez robia to porzadnie...
  24. Gdzie ? Bo ja nie znalazlam . Dalas zdjecie z kawalkiem szafki gornej i dolnej, i zdjecie z kawalkiem zlewu. I teraz mozna zgadywac, gdzie, co, z czym i obok czego, i wyobrazac sobie, jak to mogloby wygladac po wykonczeniu. Potrzebne jest zdjecie calosci, CALEJ strefy do ogarniecia. Jesli takiego zdjecia nie mozesz zrobic, to maly, odreczny szkic tez by wystarczyl. I jaka jest ta okleina - bedzie tylko od strony kuchenki, bedzie ja widac ? I z czego ona jest ?
  25. Mysle, ze zeby ktos mogl cos sensownie doradzic, to przydalaby sie ogolna fotka tego parapetu, cos w tym rodzaju: Zdj. Perfekt Design Po prostu stan przed oknem i zrob mu portret, tak od polowy Przydaloby sie rowniez troche szczegolow - jak parapet jest osadzony, wykonczenie przy scianach, oknie, itp. Zdj. dom.wp.pl Moze rowniez jakas fotka od spodu, nie wiem, o to i inne szczegoly juz moga pytac osoby radzace. Pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...