Skocz do zawartości

ManfredBee

Uczestnik
  • Posty

    138
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    1

Wszystko napisane przez ManfredBee

  1. Jest jedna pompa CO!!! Mam prosty kocioł, a instalacja musi być i jest zdolna do pracy grawitacyjnej, dlatego nie ma tam żadnych zaworów zwrotnych, jednak instalacja ma nowoczesne kaloryfery o sporym oporze przepływu i do optymalnej pracy potrzebuje pomocy pompy. Pompa CWU jest po to, żebym nie lał przez półtorej minuty zimnej wody do ścieków, jak potrzebuję ciepłej wody na piętrze, pompa CWU tłoczy zimną wodę z rury zasilającej krany z powrotem do bojlera i tu akurat mam zawór zwrotny. Pompa ta jest w układzie wody pitnej, a nie CO. Wspomniałem o sposobie jej sterowania niejako z rozpędu, pamiętając, że są automaty, które ogarniają kilka pomp i nie tylko, ale, cytuję siebie: "Mój kocioł nie ma żadnych rozbudowanych sterowników, obsługujących różne pompy, wentylatory i inne." . Tą pompę załącza się ręcznie, wchodząc do łazienki na piętrze z zamiarem użycia ciepłej wody. Korzystając z wody na parterze nie mamy problemu z temperaturą ciepłej wody.
  2. Użyta była lanca z dyszą rotacyjną, to jest taka, która wytwarza wirujący strumień wody. Prawdopodobnie DB145 (wg zdjęć w internecie).
  3. Mam prosty kocioł klasy 3, typ SWK21. Mój kocioł nie ma żadnych rozbudowanych sterowników, obsługujących różne pompy, wentylatory i inne. Tylko miarkownik ciągu oraz elektroniczny sterownik do pompy CO. Za sterowanie pompą CWU odpowiada przycisk dzwonkowy w łazience i automat schodowy w kotłowni, nastawiony na dwie minuty oraz dodatkowy wyłącznik w kotłowni, włączający pompę CWU na stałe. Mój kocioł nawet w największe mrozy nie jest użytkowany non-stop - korzystam z akumulacji ciepła w murach, dla utrzymania komfortu termicznego z przyzwoitym rezultatem. W efekcie jednak w eksploatacji mojego kotła mam ten problem, że muszę ręcznie i na czas odciąć wężownicę spiralną bojlera, bo w przeciwnym wypadku coraz chłodniejsza woda w instalacji CO wychłodzi wodę w bojlerze. Wymyśliłem więc sobie, że spróbowałbym w oparciu o dodatkowy, drugi sterownik do pompy obiegowej CO i dokupiony drugi czujnik temperatury, podłączony w miejsce potencjometru nastawiającego temperaturę zadziałania zbudować sterownik do siłownika zaworu kulowego, który odcinałby automatycznie wężownicę spiralną, gdy temperatura na środku jej wysokości (tu mam studzienkę pomiarową w bojlerze) stanie się wyższa niż temperatura na wyjściu z kotła i otwierałby zawór, gdy temperatura wody z kotła będzie wyższa od temperatury wody w bojlerze (z uwzględnieniem histerezy). Wydaje mi się, że napęd powinien być zasilany trójprzewodowo, a sterownik powinien mieć przekaźnik wykonawczy zarówno z zestykiem NO, jak i NC, wówczas napęd pobierałby zasilanie tylko w chwili przestawiania zaworu. Takie zawory są do kupienia wraz z napędem za około 200zł plus sterownik jw, który akurat przypadkiem nadmiarowy posiadam, plus czujnik, który musiałbym zamówić u producenta (już kupowałem identyczny po uszkodzeniu mechanicznym, więc powinno się udać) i plus trochę własnej dłubaniny. Czy ma ktoś doświadczenia z takim zaworem? Warto w to wchodzić? Czy taki sposób sterowania ma w ogóle sens? A może istnieje sensowniejsze gotowe rozwiązanie i niepotrzebnie kombinuję?
  4. Poproszono mnie o podpowiedź, co zrobić z ogrodzeniem z pustaków betonowych łupanych. Ogrodzenie postawiono dość sensownie, w zasadzie go nie brudząc, co osobiście mogę potwierdzić. Pomimo tego, zgodnie z zaleceniami producenta pustaków, miesiąc po wykonaniu ogrodzenia zostało ono umyte chemią od producenta pustaków, a następnie zaimpregnowane preparatem, również od producenta pustaków. Wydaje się, że zachowano wszystkie instrukcje dotyczące tych preparatów. Ale ogrodzenie po impregnacji wygląda gorzej niż przed nią. Przede wszystkim z chwilą wysychania pojawiła się jasna mgiełka o różnej intensywności, zależnie od miejsca na ogrodzeniu. Na sucho właściciel żałuje, że wchodził w jakieś impregnacje, za to na mokro ogrodzenie wygląda idealnie. Producent pustaków uważa, że nałożono zbyt dużo impregnatu i proponuje poczekać, aż ten sam zejdzie z czasem. Tylko, że po trzech latach jakoś nie widać, by się gdziekolwiek wybierał. Ktoś poradził właścicielowi, żeby umyć ogrodzenie myjką ciśnieniową z agresywną chemią. Była mowa o RM81 nanoszonym pianownicą (czy nie lepiej RM55?) plus płukanie pod ciśnieniem. Czy to ma sens? Na pewno od samej wody pod ciśnieniem nic nie schodzi, a przynajmniej żadnego schodzenia nie widać.
  5. Dwa lata temu spotkałem drzwi chińskie z takim "patentem". Mowa o drzwiach nie tylko wyprodukowanych w Chinach, ale też stosujących ichnie zamki, specyficzne chowane zawiasy i tak dalej. Drzwi mają zainstalowane fabrycznie dwa zamki: górny i główny (z klamką), stąd na wyposażeniu znalazły się dwie wkładki. Wkładki są prawie takie, jak stosowane w Polsce, możliwe, że o ułamek milimetra węższe od stosowanych u nas. Wkładka od głównego zamka ma dwa komplety kluczy, w tym jeden klucz w komplecie docelowym posiada dodatkowe nacięcie do uruchomienia mechanizmu odpowiedzialnego za przekodowanie wkładki. Dodam, iż do drzwi zakupiono polskie wkładki w systemie jednego klucza (gotowy zestaw), w tym do górnego zamka wkładkę z pokrętłem. Zastosowanie polskich wkładek wymusiło wypiłowanie w szyldach górnego zamka dodatkowego "języka", gdyż chińska wkładka mieściła się całkowicie pod szyldami i te miały wykonany jedynie okrągły otwór odsłaniający dostęp dla klucza do części cylindrycznej wkładki. Do szyldu dolnego zamka polska wkładka pasowała bez jego modyfikacji.
  6. Gdyby mnie dotyczyła taka kwestia i deweloper standardowo instalowałby zupełnie nowe wkładki w klasie C przed wydaniem mieszkania, to i tak zaraz wymieniłbym je na zupełnie inne. Zakładam tu, że drzwi do mieszkania są w miarę przyzwoite, a nie zwykłe pokojowe, tylko bez szyby.
  7. Tak: wiem, że podnośnik, dźwigający cały samochód, wraz ze swoją możliwością ustawienia pojazdu na dowolnej wysokości nad podłogą i jej wielokrotnej zmiany podczas pracy jest rozwiązaniem optymalnym dla lubiących ubrudzić się olejem, czy smarem. Ma jednak wady: wymaga sporo miejsca dookoła, zarówno w poziomie, jak i w pionie. Kosztowo wychodzi porównywalnie do pełnowymiarowego kanału wykonanego sposobem gospodarczym. Kanał nie jest bezpiecznym miejscem, ale w garażu nie zabiera miejsca na boki i nie wymaga wysoko położonego sufitu. Pełnowymiarowy kanał jest kosztowny i pracochłonny, zwłaszcza w istniejącym już garażu, stąd koncepcja budowy płytkiego kanału, o wewnętrznej wysokości na poziomie trzech grubości bloczków fundamentowych (dwa plus płyta posadzki). Byłoby to rozwiązanie i tak lepsze od stosowanego przeze mnie do tej pory systemu opartego o cegły i lewarek, a na pewno nieporównywalnie tańsze od pełnowymiarowego kanału. Tyle, że jeszcze nigdy nie spotkałem się z czymś takim, stąd pytanie do Was o opinie, za które bardzo dziękuję. Osobną kwestią jest to, czy naprawdę będę wykonywał prace przy samochodzie. Posiadam autko marki niemal niedotykanej przez okolicznych mechaników-rzemieślników, choć na ulicach spotykane jest (marka i model) bardzo często. W efekcie mam wybór: ASO w odległym dużym mieście (drogo), ASO w odległym małym mieście (zdecydowanie taniej i raczej solidnie), albo wykonywanie pewnych prac samodzielnie. Przez jakiś czas jeździłem do ASO w małym mieście ze wszystkim, ale jest to praktycznie dzień wyjęty z życiorysu. I nawet nie chodzi o koszty, ale trzeba ten dzień po prostu wygospodarować! Tymczasem jednego popołudnia zmienię świece i filtr powietrza, drugiego filtr kabinowy, a kolejnego olej i filtr oleju. A i przyjemności trochę z tego mam. Kolejna kwestia to ta, którą porusza Joks: co z tego, że miałbym wokół multum warsztatów i serwisów, a nawet pakiet u ubezpieczyciela, skoro potrzebuję samochodu, a tu w Wielką Sobotę po południu pada mi drobiazg (autentyk z tego roku). O pomocy fachowca w tym momencie można zapomnieć. Ewentualnie mogę liczyć na holowanie do serwisu, który zajmie się samochodem po świętach. Decyzja mogła być tylko jedna: za naprawę biorę się sam. Wszyscy w pełnej gali przedświątecznej, a tu trzeba rozładować samochód, żeby spod podłogi bagażnika wyciągnąć podnośnik, trzeba zabezpieczyć samochód przez przetoczeniem, biegać z cegłami. Pewnie powinienem mieć koziołki i podnośnik hydrauliczny, albo spawane najazdy, albo jedno i drugie. Osiągnąłbym to samo bez marzeń o choćby małym kanaliku samochodowym. Znaczy: uzyskałem w miarę wygodny i bezpieczny dostęp do spodu samochodu i dokonałem prostej naprawy.
  8. Garaż mam. Obok domu. Po poprzednich właścicielach domu. Taki akurat na jedną osobówkę. I na trochę gratów – szafki, półki, opony, narzędzia. Niestety: ktoś kiedyś potraktował temat posadzki w garażu po macoszemu. W sensie: dość słabym betonem zaledwie związano wierzchnią warstwę gruzu z cegieł ceramicznych. Na mój nos rozsypaną na gruncie rodzimym w połączeniu z piachem z wykopu pod fundamenty. W efekcie mam nierówną, wręcz krzywą posadzkę, totalnie spękaną i potwornie pylącą. Z wysokością garażu szału nie ma, więc plan jest taki, żeby skuć to, co jest (mam młot wyburzeniowy), wybrać z 10cm, może trochę zagęścić, wrzucić zbrojenie (myślałem o jednej warstwie kraty z drutów żebrowanych fi sześć) i zrobić porządną posadzkę w oparciu o gotowe zaprawy kupowane w workach (myślałem o kostce brukowej, ale raczej się na nią nie zdecyduję). Wiem, że prawdopodobnie jest to najdroższy z możliwych wariantów, ale nie chcę sprowadzać ciężkiego sprzętu z gotowym betonem, bo zrobi mi demolkę na posesji, ani zamawiać wywrotki żwiru (i palety cementu), żeby beton kręcić samodzielnie bo średnio mam gdzie go wysypać. Izolacji przeciwwilgociowej nie planuję, bo teren u mnie mocno piaszczysty i nawet piwnica pod domem jej nie posiada (tylko izolacja pozioma powyżej poziomu gruntu), a nigdy nie było problemów z wodą w piwnicy. Styropianu pod posadzką również nie planuję, bo garaż nieogrzewany, nie pod domem, więc po co odcinać się od ciepła ziemi? Może coś twardego między ścianami i nową posadzką i tyle. Zastanawiam się tylko, czy nie pokusić się o płytki kanał pod samochód. Nie 1,6m, który funkcjonalnie byłby pewnie ideałem, ale jego budowa, zwłaszcza w istniejącym garażu, to olbrzymi kłopot i takież koszty, ale tak ze 30cm, żeby spokojnie się położyć pod samochodem celem wymiany oleju i obejrzenia podwozia. Aktualnie w tych samych celach podnoszę samochód lewarkiem i ustawiam na dużych cegłach przed garażem. Ponieważ ta metoda uzyskiwania dostępu do spodu samochodu jest dość uciążliwa, myślałem o kupieniu lub zrobieniu przenośnych najazdów/ramp. Ale może, robiąc nową posadzkę warto pokusić się o taki płytki mini kanał?
  9. Witam! Pouczono mnie dziś, że powinienem mieć naczynie przeponowe w układzie CWU. Muszę przyznać, że przeżyłem lekki szok, kiedy po tym „pouczeniu” znalazłem ofertę takich urządzeń i opisy, jak dobrać, wyposażyć i gdzie zamontować. Nigdy, nigdzie i u nikogo nie widziałem takiego naczynia w CWU, także na różnych schematach, dopiero przeprowadzając specjalnie poszukiwania pod tym kątem znalazłem rzeczywiście jakieś informacje. Także na tym forum, postrzegane chyba jako oczywistość, ale znalazłem też na tym forum dyskusje o podłączeniu bojlera, w którym ani słowem nie wspomniano o naczyniu przeponowym, nawet jako opcji, jakby jego obecność była tak oczywista, że nie warto o tym wspominać, wręcz bardziej oczywista niż zaworu bezpieczeństwa, a może jednak pomijalna? Mam zbiornik 100l z grzałką 2kW i wężownicą spiralną. Wyrównywanie ciśnienia podczas ogrzewania wody zapewniał mi zawór bezpieczeństwa ZB-8, ale ta właśnie funkcja przestała działać i o konieczności stosowania naczynia przeponowego dowiedziałem się w sklepie, w którym zapytałem o nowy zawór. Czuję się trochę tak, jakbym przegapił z pół wieku rozwoju technologii, ale nie daje mi spokoju fakt, że rzeczywiście w instalacjach CWU do tej pory w ogóle się nie spotkałem z naczyniem przeponowym. Co innego w CO. Czy naczynie przeponowe rzeczywiście jest teraz obowiązkowym wyposażeniem bojlera i „muszę” je niezwłocznie zamontować??
  10. Jeśli tak, to ów luz "idzie" na ukrycie uchwytów frontów pod blatem, więc tył i tak przylega, bądź prawie przylega do ściany. Obawiam się jednak, że standardowa (=w popularnych, nie koniecznie tanich, zestawach) głębokość skrzyni w zabudowie dolnej schodzi poniżej 50cm (np. 46cm) co daje luz nie tylko na wtyczkę tkwiącą w gniazdku, ale i na biegnącą po wierzchu ściany, choć za szafkami, rurę kanalizacyjną fi 50mm lub większą.
  11. Podstawowe przyczyny (zakładam idealne wyrównanie płytek w chwili układania), to: nawet niewielkie różnice w grubości warstwy kleju, spowodowane nierównym podłożem, nierówne naprężenie warstwy kleju podczas pozycjonowania płytki, plus zbyt gruba warstwa kleju, plus klej wykazujący istotny skurcz podczas wiązania. Nie jestem zawodowym glazurnikiem, a zdecydowanie amatorem (choć z pewnym doświadczeniem w tej materii), niemniej zazwyczaj osiągam przyzwoite rezultaty, o ile unikam produktów pewnego popularnego krajowego producenta. Przyjmijmy umownie, że kleje tego producenta są OK, a ja akurat jego klejów nie umiem poprawnie przygotować 😉. W mojej subiektywnej ocenie klej na płytce I ścianie są w porządku, choć zazwyczaj nie chce się ludziom aż tak starać, a i potrzeby zwykle nie ma. Ale grzebień zarówno na ścianie, jak i płytce, to z mojego doświadczenia szukanie kłopotów (przez zamknięte pęcherze powietrza). Jeśli już, to powiedziałbym, że raczej cienka warstwa kontaktowa na jednej powierzchni i grzebień na drugiej. O co chodzi w tymi ciapkami?
  12. Witam! Jestem użytkownikiem (i właścicielem) hydroforu, który fabrycznie nie był wyposażony, ani przystosowany do wyposażenia w wodowskaz. Przy okazji wykonałem połączenie przeźroczystym wężem (atestowanym do kontaktu z produktami spożywczymi) króćca wylotowego hydroforu z gwintowanym otworem na szczycie hydroforu. Wykorzystałem w tym celu nowo zakupione tzw. zawory spustowe, czyli takie, które są domyślnie sprzedawane z zaślepką i króćcem do węża. Te właśnie króćce są połączone przeźroczystym wężem, stanowiącym wodowskaz. Niestety, po upływie chyba dwóch lat ta część wodowskazu, która jest stale zalana wodą pokryła się ciemno zielonym nalotem, prawdopodobnie glonami, uniemożliwiającym użytkowanie wodowskazu zgodnie z przeznaczeniem. Mechanicznie usuwany nalot w miarę schodzi, ale mam problem z sięgnięciem wystarczająco daleko w głąb węża. Czy jest na to jakaś dobra metoda, np. chemiczna, czy pozostaje tylko regularna wymiana węża?
  13. Zaglądam na sporą liczbę forów i stron okołobudowlanych. Nie koniecznie systematycznie, ale jednak. Całkiem niedawno trafiłem na zażartą dyskusję na temat płyt OSB właśnie. Generalnie myśl była taka, że płyty OSB wydzielają bodajże formaldehyd i jako takie można użyć co najwyżej na deskowanie dachu, czy podbitkę, a nie jako podkład pod podłogi, albo zamiast płyt GK. W pewnym momencie dyskusja poszła w kierunku rodzajów płyt, z czego wynikało, że istnieją płyty bezpieczne (E0?), ale de facto nie da się ich (łatwo) nabyć, gdyż ze względu na cenę nie cieszą się popularnością. W oparciu o powyższe wyraziłem swoje wątpliwości, czy powinno się stosować płyty OSB w pomieszczeniach mieszkalnych.
  14. Szczerze mówiąc mam wątpliwości, czy OSB powinno się instalować w pomieszczeniach mieszkalnych...
  15. Witam! W budynku docieplonym po całości z zewnątrz styropianem istnieją sobie między innymi dwa pomieszczenia. Jedno jest ogrzewane, a drugie nieogrzewane. W pomieszczeniu nieogrzewanym wyklejono białym styropianem przegrody budowlane oddzielające je od ogrzewanego, wchodząc również na ściany boczne. Styropian przygotowano do pokrycia zaprawą (zapiankowano szczeliny, oszlifowano tarnikiem do styropianu), ale z różnych powodów odłożono ten etap inwestycji na później. Styropian pozostaje na ścianach od około 11 miesięcy. Pomieszczenie nieogrzewane (to ze styropianem) otwierano sporadycznie i na krótko; pomieszczenie to ma małe okno w ścianie bocznej, skierowane na północ. Chcę teraz pokryć styropian siatką i zaprawą do zatapiania. Ale naczytałem się o niszczeniu wierzchniej warstwy styropianu niechronionego zaprawą. Czy ten styropian, po tym czasie, wymaga ponownego szlifowania, czy można po prostu zacząć szpachlowanie i zatapianie siatki?
  16. Witam! Mam w domu podłogi z desek sosnowych. Jest to podłoga sięgająca historią PRLu. Wykonano ją na belkach (legarach) rozmieszczonych co około 80cm, o czym świadczą gwoździe widoczne w skrajnych deskach. Pozostałe gwoździe są ukryte. Zgodnie z posiadanymi przeze mnie informacjami deski, po wieloletnim sezonowaniu, przekazano profesjonalnej firmie, która wykonała z nich deski podłogowe, normalizując ich grubość przez dwustronne struganie, docinając z szerokości stosownie do surowca i frezując zagłębienie na pióro wzdłuż jednego z dłuższych boków oraz samo pióro wzdłuż drugiego. Ukryte gwoździe zostały wbite albo w kanał na pióro, albo w pióro (nie wiem). Grubość desek, ocenianą przez dziurę po sęku, szacuję na około 3cm. Pod deskami, pomiędzy legarami jest, zdaje się, keramzyt, być może z wierzchu związany betonem. W wielu pomieszczeniach występują obecnie duże szczeliny pomiędzy niektórymi deskami. Ale o ile w większości pomieszczeń jest to kilka szczelin, to sytuacja jest wręcz dramatyczna w kuchni, gdzie szczeliny po kilka milimetrów, nawet do centymetra, występują niemal pomiędzy wszystkimi deskami. Dom jest mój od zaledwie kilku lat. Przed przeprowadzką zleciłem cyklinowanie desek, a szczeliny pomiędzy deskami wypełniono pyłem z ostatecznego szlifowania wymieszanym z czymś (chyba lakierem). W większości przypadków to się sprawdziło, ale wykruszyły się większe wypełnienia pomiędzy deskami. W kuchni natomiast ocalały tylko pojedyncze „fugi”. Musi mieć to związek z tym, że deski akurat w kuchni poruszają się i skrzypią, kiedy się po nich chodzi. Próbowałem zasięgnąć języka, co powinienem zrobić w tej sytuacji. Generalnie propozycji jest kilka: 1) Przykryć deski grubą wykładziną zmywalną – najprostsze i najtańsze rozwiązanie, niestety też najmniej zdrowe i estetyczne, a przez to najmniej pożądane. 2) Rozebrać podłogę i wykonać ją na nowo z tych samych desek (czasochłonne i utrudnione, bo najwyraźniej niektóre deski „idą” łukiem, poza tym logika wskazuje, że materiału mi zabraknie). 3) Rozebrać podłogę, usunąć legary, wykonać wylewkę i dać panele (czasochłonne – wylewka musi „chwilę” poleżeć, zanim przykryje się ją panelami, ale można ją „ustawić” dokładnie na takim poziomie, jaki jest pożądany – wyjaśnienie dalej). 4) Rozebrać podłogę, zagęścić legary, dobrać sklejkę na grubość, położyć sklejkę i przykryć panelami (utrudnieniem jest to, że muszę trafić na tą samą wysokość, co płytki stanowiące niewielką część kuchni, a dokładniej pas około metra po stronie ze zlewozmywakiem i płytą gazową). 5) Rozebrać podłogę, usunąć legary, wykonać wylewkę i położyć płytki na całą podłogę (czasochłonne – wylewka musi „chwilę” poleżeć, zanim przykryje się ją płytkami, poza tym nie do końca mam ochotę na to, by mieć płytki na podłodze w całej kuchni). 6) Przykręcić deski wkrętami do legarów (ryzyko nietrafienia, nieznany stan legarów – z jakiegoś powodu deski się poruszają), większe szczeliny znormalizować frezarką górnowrzecionową (będzie chyba problem z prowadzeniem frezarki i ze skrajnymi odcinkami desek w pobliżu ścian) i wkleić w nie listewki sosnowe, a resztę szczelin i otwory z łbami wkrętów zaszpachlować gotową szpachlą. Chętnie zapoznam się z Waszymi sugestiami na temat tego, co zrobić z ta podłogą oraz szczelinami w innych pomieszczeniach.
  17. Witam ponownie! Skłaniam się ku wariantowi, w którym rozebrałbym ścianę na odcinkach "przylgowych", co zwiększyłoby otwór na bramę do 232cm. Nie ruszając nadproża miałbym jakieś 201cm wysokości na ościeżnicę bramy. Umieściłbym ją wraz z fabrycznym progiem na fundamencie i wcześniejsze rozważania stałyby się bezprzedmiotowe. Jest tylko jeden problem: nie wiem, jak szeroko wykonane jest nadproże (z całą pewnością wylano je na miejscu w szalunku z desek). A właściwie dwa problemy: drugi i podstawowy polega na tym, że nie wiem, jak daleko MUSI ono zachodzić na ścianę. Jeśli wiedziałbym, jak daleko musi zachodzić na ścianę nadproże, mógłbym sprawdzić (skuć tynk, poszukać zbrojenia), czy po rozkuciu 2x12cm ściany nadproże bramy nadal będzie bezpiecznie opierać się na pozostałym odcinku ściany. Mógłbym także (w przypadku niesatysfakcjonującego wyniku pomiarów) zastanowić się nad jego wymianą na dwie belki strunobetonowe (jakiej długości?). Nad bramą jest w sumie 44cm otynkowanej ściany, potem jest nieotynkowany strop w postaci płyt betonu (żelazobetonu) wylanych na szalunku z desek, oparty na belkach stalowych (zapewne dwuteowniki, albo szyny kolejowe). Czy ktoś podejmie się wskazania, jak daleko musi na ścianę zachodzić to nadproże, by można było bezpiecznie usunąć spod niego dwa 12cm fragmenty ściany?
  18. Tak, tak: okna i drzwi antywłamaniowe, kraty, kamery, syreny, lampy migające, reflektory z czujnikami ruchu. Jak ekipa przyjedzie na rekonesans, to od razu będą wiedzieli, gdzie warto próbować, w końcu bez powodu takich zabezpieczeń nikt nie montuje, prawda?
  19. Cytuję siebie: Pod otworem w ścianie zamykanym bramą znajduje się fundament garażu, będący w tym miejscu progiem, ale nie ma go pod samą bramą Jeszcze dwadzieścia lat temu takie warsztaty były "wszędzie", a teraz "nigdzie", poza wyjątkami potwierdzającymi regułę. Akurat takiego wyjątku w swojej okolicy nie znam i tu jest problem. Poza tym nawet duże firmy robią bramy na wymiar, ale z jakiegoś powodu wygląda na to, że bramy "muszą" mieć próg. I też uważam, że mogę się bez niego obyć. Ale nie zażądam montażu bramy na piasku, bo żadna szanująca się ekipa tego tak nie zamontuje (gdyby zamontowała, to wyciąłbym po prostu próg, ewentualnie mocując jego skrajne pozostałości i pewnie fragment na środku kątownikami do fundamentu, mówiąc "pa pa" gwarancji).
  20. Witam! Posiadam garaż murowany z pustaka żużlowego w bezpośrednim sąsiedztwie domu. Garaż jest nieocieplony, nieogrzewany (ale zimą i tak jest zazwyczaj plus, o ile temperatura nie schodzi poniżej -10st.C), ale otynkowany. Ma pewnie co najmniej ćwierć wieku, a ja jestem jego właścicielem od kilku lat. Do garażu prowadzą drzwi „osobowe” oraz brama dwuskrzydłowa drewniana z przeciwnej strony. Na ten rok zaplanowałem jej odświeżenie (nie jestem stolarzem; zamierzałem usunąć stare powłoki malarskie i naprawić ubytki po montowanych w przeszłości zamkach, wymienić listwy osłaniające szczelinę pomiędzy skrzydłami, wymienić ryglowanie skrzydła pasywnego i pomalować bramę na nowo). Brama, kiedy się tylko na nią zerka używając jej, wygląda na „zmęczoną”, ale solidną, zwłaszcza, że stosunkowo niedawno ją pomalowano farbą olejną. Niestety: przy dokładniejszych oględzinach i badaniu brama okazała się być mocno uszkodzona przez owady i zapewne nie tylko, prawdopodobnie co najmniej jedno skrzydło należałoby wykonać na nowo. Stąd pomysł, by bramę po prostu wymienić na nową. Sposób używania garażu jako (również) warsztatu przydomowego, w tym magazynu narzędzi i elektronarzędzi sprawia, że wolałbym pozostać przy bramie dwuskrzydłowej i czas bez bramy ograniczyć do jednego dnia. Ta istniejąca jest zawieszona na zabetonowanych w ścianie zawiasach w specjalnej wnęce, tworzącej przylgę po bokach i u góry. Pod otworem w ścianie zamykanym bramą znajduje się fundament garażu, będący w tym miejscu progiem, ale nie ma go pod samą bramą (brama zachodzi na niego góra na centymetr – wychodzi na to, że ściana chyba wystaje poza fundament lub jest on w tym miejscu zwężony, ewentualnie zwężona jest główka – nie wiem dokładnie, musiałbym rozbierać kostkę brukową, żeby to sprawdzić; pomiędzy kostką i fundamentem-progiem jest kilkucentymetrowa szczelina zasypana żwirem aż do chudziaka stanowiącego składnik podbudowy pod kostkę). Po sprawdzeniu ofert kilku okolicznych i krajowych firm zauważam, że wszyscy proponują próg metalowy pod taką bramą garażową. U mnie, jeśli chciałbym bramę w tym samym miejscu co stara, musiałby on leżeć chyba na żwirze, który nie da progowi należytego oparcia. Dolewać fundament na tych parę centymetrów z nośnością odpowiednią dla samochodu przejeżdżającego przez próg – to już chyba byłaby przesada. Udało mi się porozmawiać z jednym fachowcem, prowadzącym firmę dostarczającą bramy garażowe (między innymi) i twierdzi on, że nie ma innej opcji i ewentualnie należałoby zamontować nową bramę nieco bardziej w głębi, a więc już poza wnęką na bramę, znacząco zmniejszając szerokość otworu, który już teraz nie jest imponujący (208cm). Jego zdaniem sensowną alternatywą, choć dwukrotnie droższą, byłoby zastosowanie bramy segmentowej. Jak dla mnie jest to rozwiązanie (także cenowo) nie do przyjęcia. Ja rozumiem, że próg jest ważny do kotwienia zaczepów zamków oraz jako uszczelnienie bramy od dołu (po co w garażu nieogrzewanym?), ale czy naprawdę nie da się dziś kupić bramy bez tego progu? A może jest jakieś obejście problemu, którego nie dostrzegam? Poza znalezieniem warsztatu (gdzie?) gotowego wykonać mi nową bramę z drewna bądź stali, dopasowaną do posiadanego garażu.
  21. Jak na obrazku? (grupy kresek są przy krawędziach stopni)
  22. Chcę okleić płytkami betonowe schody. Jest to pięć stopni, w tym jeden to około metrowej długości (głębokości?) platforma przed drzwiami. Schody znajdują się pomiędzy dwoma ścianami. Ściany są równe i (jak na budowlane realia) równoległe, w odległości 128cm jedna od drugiej. Krawędzie stopni są również równoległe z dokładnością do około 3mm. Niestety - jeśli ułożyć płytki wzdłuż ścian, to krawędź stopnia "ucieka" o 4,2-4,5 cm. Rozumiem przez to, że prostokątne płytki, ułożone z równymi fugami, tworzyłyby nową krawędź stopnia, która na długości 128cm odchyla się od stopnia betonowego o te ponad cztery centymetry. Pozostałe wymiary: głębokość stopnia: 30cm, długość boku płytki (kwadrat): 33cm. Schody są wylane na innych schodach - w celu utworzenia wspomnianej platformy przed drzwiami - zdaje się, że pierwotnie przed drzwiami znajdował się tylko niewielki pasek betonu. Uważam, że równanie stopni za pomocą kleju do płytek byłoby grubym błędem. Wydaje mi się, że kładzenie płytek wzdłuż istniejących krawędzi stopni powodowałoby zauważalne nieestetyczne odchylenie linii spoin od równoległości ze ścianami, bądź wymagałoby, również nieciekawego, schodkowania linii spoin wzdłuż biegu schodów. Nieco lepiej chyba wyglądałoby układanie płytek w taki sposób, by spoiny kolejnych stopni trafiały na środek następnego i poprzedniego stopnia, ale mam wątpliwości, czy to będzie ładnie wyglądać. W tej sytuacji rozważam dwa warianty: 1) dolanie do stopni wyrównującego paska betonu - wady, to koszt (zaprawa, szalunki) i czas do rozpoczęcia klejenia płytek; 2) nawiercenie otworów fi6 wzdłuż linii prostopadłej do ścian i wyrównujące usunięcie nadmiaru stopni za pomocą młotka elektrycznego - przy okazji krawędź ostatniej płytki na platformie przed drzwiami znajdzie się pod progiem drzwi a nie dwa centymetry przed ścianą a klejenie płytek można by zacząć natychmiast po usunięciu gruzu. Wdzięczny będę za wszelkie podpowiedzi i sugestie, które ułatwią mi zmierzenie się z tematem.
  23. Tematów styropianowych tu i w całym internecie jest sporo, ale jakoś nie znalazłem rozwiązania mojej "zagwozdki". Otóż: mam ogrzewaną sień na poziomie parteru i nieogrzewaną sień pod nią, stanowiącą wraz ze schodami z ogrodu do piwnicy (jeden bieg) jedno pomieszczenie. Chcę nakleić styropian na suficie dolnej sieni, żeby docieplić sień górną (izolacja pod stropem - izolacji na stropie nie zastosowano i nie ma na nią miejsca ). Na tym etapie rozważań wszystko wydaje się być proste - zaprawa klejowa do styropianu i zatapiania siatki powinna utrzymać płyty jeszcze przed związaniem, zwłaszcza nałożona grzebieniem. Ale ja chcę pod sufitem poprowadzić "zygzakiem" trzy rury PP i kabel (mocowane do sufitu). Średnio mi się uśmiecha drążenie skomplikowanych zagłębień w styropianie, więc dałbym stosownie docięty styropian 3cm bezpośrednio na sufit, aby schować ww rury i kabel a na to dopiero właściwy, gruby styropian. Zastanawiam się, czy użycie tej samej zaprawy do sklejenia styropianów jest dobrym pomysłem - w końcu jej standardowym zadaniem jest wiązanie styropianu z porowatą przecież ścianą a warstwa z siatką może spokojnie schnąć na powietrzu, tymczasem u mnie byłaby ściśnięta pomiędzy dwoma nieprzepuszczalnymi płytami styropianu. Do sklejenia styropianów na pewno świetnie byłoby użyć pianki - to zaleca się na ścianach, ale wydaje mi się, że na suficie będzie oznaczało opracowanie systemu podpór, aby płyty styropianowe pozostały na swoim miejscu do chwili związania takiego kleju. A może się mylę?
  24. Po roku ościeżnica została zamontowana. Do tego celu wykorzystałem łączniki stalowe 2x35x200mm (7szt. - po dwie sztuki przy każdym zawiasie, a po stronie zamka - przy zamku i na końcach belki pionowej ościeżnicy). Do ściany każdy łącznik mocowany jest na kołek ramowy 10x100mm, a do ościeżnicy na dwa wkręty 5x45. Łączniki nie są gięte, odpowiednią pozycję zapewniłem używając podkładek z odciętych fragmentów podobnych łączników (o identycznym układzie otworów) i ewentualnie szlifując ościeże (jedna wystająca cegła). Z przemyśleń moich wynika, że łączniki zapewniają 100% stabilizację ościeżnicy w kierunku prostopadłym do powierzchni ściany (przejmują pełny ciężar otwartych drzwi). Ościeżnica przy zamkniętych drzwiach, przez belkę poziomą i kliny, przenosi ciężar drzwi z górnego zawiasu na ościeże po stronie zamka. Z dolnego zawiasu obciążenie ciężarem drzwi przenoszone jest za pośrednictwem klinów na ościeże przy zawiasie. Całość sprawiała wrażenia superstabilności jeszcze przed piankowaniem. Mam nadzieję, że przetrwa lata. Zostało mi jeszcze lakierowanie drzwi i ościeżnicy oraz łatanie dziur w tynku.
  25. Taką odpowiedź, to ja mam już w pytaniu (post #1), w którym wyjaśniam, dlaczego uważam, że nie mogę zastosować jednego rodzaju kotew (kołki ościeżnicowe albo wkręty wkręcane bezpośrednio w mur) i zastanawiam się nad innym rodzajem (blachy, dodatkowe wkręty na zaprawę kotwiącą). Byłoby mi miło, gdyby ktoś o stosownej wiedzy i doświadczeniu odniósł się do tego zagadnienia.
×
×
  • Utwórz nowe...