Skocz do zawartości

PeZet

Uczestnik
  • Posty

    6 399
  • Dołączył

  • Ostatnio

  • Dni najlepszy

    87

Wszystko napisane przez PeZet

  1. Daga, to znaczy - ich są dwa, tylko nie ma jeszcze decyzji co do imienia. Choć fakt, takich trzech, jak tych dwóch, to nie ma ani jednego.
  2. AKTUALIZACJA 14SIE2011: Chyba zwariowaliśmy... na razie na trzy dni, z hotelu. Znajda, nikt się nie zgłosił od dwóch tygodni, choć ogłoszenia wiszą na słupach i w sieci. Kosmos... Szaman... Dragon... Podobno zaczyna się od jednego. Potem pojawia się drugi. Aż nie wiedzieć kiedy ludzie jeżdżą zaprzęgiem... To czyste szaleństwo. Sam nie wiem. Na trzy dni, na próbę.
  3. PeZet

    dwaSDC10603.JPG

    Z albumu Psy

  4. PeZet

    dwaSDC10602.JPG

    Z albumu Psy

  5. PeZet

    dwaSDC10590.JPG

    Z albumu Psy

  6. PeZet

    dwaSDC10581.JPG

    Z albumu Psy

  7. PeZet

    dwaSDC10579.JPG

    Z albumu Psy

  8. PeZet

    dwa1SDC10597.JPG

    Z albumu Psy

  9. Odi69, ujmując wypowiedź Retro od strony inwestora, i upraszczając niczego nie ujmując - musisz mieć protokół odbioru instalacji. Zaś żeby go mieć, muszą być zrobione pomiary instalacji. Ma działać i spełniać normy. I tego bez elektryka z ODPOWIEDNIMI uprawnieniami nie przeskoczysz. Samodzielnie zrobić możesz naprawdę dużo, niemal wszystko, ale: - od groma informacji musisz opanować, no, nauczyć się trzeba - narobisz się jak wół, nie mając wprawy. Od kładzenia kabli - łapska odpadają. - zdrowia stracisz i niekoniecznie będzie... ładnie. Choćby nawet działało bez zastrzeżeń. - Projekt - zatrzęsienie obliczeń, jeśli nie masz doświadczenia. I pamiętać trzeba o mnóstwie spraw. - potrzebujesz na to mnóstwo czasu. To pracochłonna dłubanina... jeśli nie masz wprawy. ...a mimo to z pewnością samodzielnie nie zrobisz pomiarów i nie wystawisz protokołu odbioru. I ma działać, i spełniać normy. A wiesz, dlaczego? Ano dlatego, że te wszystkie zabezpieczenia, pomiary, protokoły mają chronić nie tyle nas, użytkowników, choc nas owszem, też, ale przede wszystkim... źródło zasilania!! Elektrownię! System Matrixa! My jesteśmy tylko żuczki-robaczki maleńkie, co łaskawie korzystać mogą z dobrodziejstwa Źródła, ale tak, by źródła nie zmącić. Dlatego uważać trzeba bardzo, gdzie się łapska pcha. I pracować w rękawiczkach, coby nie pokopało.
  10. Bajbaga, za wszystkie uwagi dziękuję, tym bardziej, że wciąż nie podjąłem ostatecznej decyzji. Strefa brzegowa, o jakiej piszesz oznaczałaby dołożenie w sumie dwóch 'nitek', co zwiększa ilość rury raptem o ok 40m. Wtedy też mógłbym trzymać się drugiej wersij projektu. Prawda jest taka, że ostatecznym kryterium jest... strach, że może nie działać. Mimo, że obliczenia, jak i zapewnienia ludzi, którzy kładli rury w dużych odstępach, dowodzą, że będzie działać. Poza tym ocieplenie ścian i podłogi grubością 20cm musi znaleźć swoje odbicie w innym zapotrzebowaniu na ciepło, i znajduje. edit: dopisałem: Stąd te rozstawy i brak s.brzeg.
  11. Dobrze, że napisali, że przemieszcza się ze Słońcem i nazad, bo już myślałem co z kanalizacją i czy aby do kibelka to na zewnątrz do jakiej przybudóweczki sympatycznej obrotowej się nie chodzi. I fortepianu pod ścianą raczej nie postawisz. Strach dzieciaki same zostawić, jak imprezkę będą chciały zrobić. 'Chodźcie weźmy to rozhuśtajmy!'. No i nie ma silnika odrzutowego.
  12. Sądzę, wydaje mi się, zastanawiam się i dochodzę do wniosku, acz bez pewności, że nie potrzebuję stref brzegowych. Układ mój teoretycznie da ciepła więcej niż wynika z zapotrzebowania, o kilkanaście procent. Przyjmuję bardzo niskie temperatury zasilania. Mam małe prędkości przepływu. Mam więc czym regulować, czym zwiększać i przyspieszać, podnosić i dogrzewać. Dalej, piszą, że strefy brzegowe stosuje się tam, gdzie są duże przeszklenia i duże powierzchnie. U mnie są przeciętne - i te, i te. Przy takim rozstawie rur (25-30cm), jeśli zrobię strefę brzegową, to będę miał zimno na środku. A osobnej pętli dla strefy brzegowej robił nie będę, nie ma takiej potrzeby: mam pętle o dł ok 70m. Osobne pętle dla s.brzegowej robi się tylko wtedy, gdy potraktowanie s. brzegowej i płyty zasadniczej jedną pętlą dałoby zbyt dużą długość. At last, poniekąd mam strefy brzegowe, bo układam 10cm od ściany. Jak ułożę na szerokość 1 metra, to cały dom będzie strefą brzegową. A odnośnie pierwszej wersji, tej w poście 333, na poprzedniej stronie, strefy brzegowe de facto są. Dlatego. Chyba że się mylę...
  13. Animus, czym ogrzewasz dom? Ja będę miał prąd i kominek z płaszczem. A chcę mieć instalację przygotowaną pod pompę ciepła lub inne niskotemperaturowe źródło.
  14. Dokładnie to co napisałeś, wychodzi z obliczeń dla tz=35st i tp=29st. I to mam na rysunku pierwszym, post 333 Tylko rur za dużo.
  15. Alfabetycznie popadam w dygresje: Animus pętlę kuchenną odwracam. Ponadto, po licznych dyskusjach, rurki ułożę szerzej. Z tabel i obliczeń wychodzi mi raster rzędu 30 - 35cm przy temperaturach zasilania 38 i powrotu 32. Jednak dylemat polega na takim dobraniu rozstawu, by: 1. nie kłaść zbyt dużo rur 2. mieć możliwie niską temperaturę zasilania 3. nie obciążać pompki zbyt dużymi przepływami 4. mieć komfort wynikający z równomiernego ogrzania całej powierzchni podłogi. Zdecyduję się na raster 30cm i 25cm. Muszę jeszcze dopoliczyć temperatury zasilania i powrotu. Parter: Daggulka 1. pilnuj, by malarze elewację NAPRAWDĘ malowali w warunkach określonych w instrukcji. Porównując elewacje malowane w różnych temperaturach widzę, że tamn gdzie było za ciepło, farba ma mikroszczeliny. Ostatnio malowana przeze mnie elewacja jest pokryta idealnie, bęz spękań. Było chłodniej. 2. Spękania mogły się też wziąć z racji malowania pędzlem - gruba warstwa. 3. Wałek. WAŁEK Z długim włosiem dedykowany do malowania silikonem jest dobry. Mam wrażenie, że jest mniejsze zużycie farby. Łatwiej malować. ALE: nikt nie pisze o wytrzymałości takiego wałka!!! Za 30pln maluję 50m2 ! To granda! Wałek łysieje. ... ale kupię drugi. Daga, fachowcom każ malować wałkiem. 4. Farba jest super. Uzupełniam niedokładności na ścianie malowanej blisko miesiąc temu i nie widać miejsc poprawek. Elewacja malowana w połowie - nie widać łączenia warstw. Krycie - rewelacja. Odi69 Pytaj Animusa. Gdybym ci ja wiedział, to co on napisał co wie, o ileż byłoby prościej! Jak dobrze, że dwóch domów nie postawiłem, bo bym zwątpił... Animus, jesteś Wielki! edit: a dopisałem...
  16. ELEWACJA - AKTUALIZACJA 28LIP2011 Pomalowane dwie ściany: południe i zachód. Elewacja wschodnia - czeka do 29 lipca. Wtedy minie wymagane 14 dni od tynkowania. Czyli jutro. Ale od jutra mam gości mieć. Więc malowanie zapewne w poniedziałek. Okapy pomalowałem woodprotectorem, zielonym. Z sadolinem poczekam do zakończenia całości prac. Elewacja północnowschodnia. edit: jedno zdjęcie nie weszło. editedit: literówka
  17. DACH - PAPOWANIE Z początku próbuję do tematu podejść zawodowo - kłaść papę poziomo. Ale nie sposób zrobić to samodzielnie, mając już zrobione deskowanie. Decyduję się więc układać pasy pionowo. Zaczynam od zawietrznej, czyli od strony północno - wschodniej, żeby wiatr wiejący zazwyczaj z zachodu nie podwiewał zakładów. Papę rozwijam samodzielnie. Ciężka jest jak diabli i i nieporęczna. Żeby więc w ogóle móc to zrobić, na dole na ziemi tnę papę na odpowiedniej długości pasy, około 8m. Ma wystarczyć na pokrycie połaci z góry na dół (ok.8m), lekko wystawać za okap - jakieś 10cm, dać się przewinąć przez kalenicę i wejść na drugą stronę, na drugą połać na jakieś pół metra. Akurat brat przyjeżdża. Jednodniowa pomoc, a bezcenna. Przy okazji wciągamy inne graty, nieprzerwanie dyskutując na tematy dalekie od budowy. Ile on wie! Na zdjęciu - platforma wciągarki w pełnej krasie wraz z profesjonalnymi prowadnicami o mur opartymi. Tniemy papę. Zwijamy. Wnosimy papę po drabinie. Na poddasze. Po drabinie na stryszek. Na stryszku trzeba uważać na konstrukcję podłogi pod nogami - stryszek ma podłogę wybitnie tymczasową, więc jedne dechy są umocowane stabilnie, a inne nie. WCIĄGANIE PAPY NA DACH Wciągam papę przez wyłaz w dachu. Opieram o rant wokół wyłazu. Siadam na kalenicy. Rolka papy przede mną. Powoli przesuwam się po kalenicy. Żeby to zrobić, trzeba rolkę papy opartą o kalenicę lekko unieść i położyć dalej przed sobą, a następnie przysunąć się do niej. Wiecha Siedząc okrakiem na kalenicy, rozwijam po połaci w jedną stronę pół metra z przygotowanej rolki. Resztę puszczam w dół w drugą stronę, Toczy się coraz szybciej, ...samo się robi - myślę... i w chwili, gdy już-prawie-już, jęzor końcówka uderza o dechy, papa rwie się. Za połową długości. Kolejny pas - podobnie. Za duża prędkość. Za szybko się rozwija. Obcinam w miejscu przerwania. Układam kolejny pas z zakładką. ZABEZPIECZENIE 1. Gruba lina z supłami, przywiązana do płatwi pod dachem. Taka lina przydaje mi się cały czas. Ocieplanie elewacji. Wiązanie psa. Zabawa z... z... z psem... 2. Drabinka, która musi się dać przesuwać. Ma dosztukowane dwa ramiona-przeguby w postaci kawałków krokwi, które przerzucone przez kalenicę stanowią obciążenie-preciwwagę dla wagi mej. 3. Oraz: Stołeczek - bryła. Z trzech deseczek Jedna pionowa, Jedna pozioma, A jedna jak dach pochyła. Bicie papiaków jest upierdliwe głównie z racji konieczności nawlekania podkładek. Niefajnie jest układać papę przy szczytach. Tym bardziej mało miło jest przysuwać się do kalenicy z rolką papy w wyciągniętych przed siebie rękach. Zupełnie niefajne jest przybijanie papiaków do papy na krokwiach szczytowych, zwłaszcza nie posiadając odpowiedniej wysokości rusztowania. LĘK PRZESTRZENI Nie mam odwagi, by wychylić poza krawędź dachu na tyle, by móc, niejako od góry, wbić papiaka w krokiew szczytową, wychyliwszy się poza obrys budynku, choćbym nie wiem jak mocno się rozpłaszczał na dachu. Dłubię więc te papiaki spoza dachu, z drabiny. Ostatnie gwoździe, w obrębie trójkąta dach-dach-beleczka wbijam leżąc na dechach poniżej połaci. Twarzą do nieba. Tak leżąc, znowuś paprochy do oczy lecą. Kładąc papę - wiosną, a i deskując dach kilka miesięcy wcześniej - jesienią, z początku mam poczucie, że jeden fałszywy ruch i zlecę na łeb. Jednak przyzwyczajam się i orientuję, że z dachu nie spada się zbyt łatwo i spada się na tyle długo, że jest czas, żeby zdążyć się czegoś złapać, albo - czymś złapać. Lecąc-jadąc po deskach można się zatrzymać na minimalnym ranciku, jaki powstaje w wyniku delikatnie różnej grubości desek. Trampki się sprawdzają, miękkie obuwie. MŁOTEK Ciesielski chyba się on zwie - ma długi zakończony szpicem dziób. Można go wbić w deskę, żeby nie zjechał. I jest tak wyważony, że przepięknie daje się powiesić na drabinie. Spadając można ten młotek wbić jak alpinista czekan, wiecie o co chodzi. W teorii. Na szczęście nie mam ani razu okazji sprawdzić tego w praktyce. Zamawiam go u św. Mikołaja i dostaję go pod choinkę. Młotek ma rozwidlenie do wyciągania gwoździ. A przede wszystkim jest magiczny. Rowek ma i magnes. Układasz w rowku gwóźdź, wyciągasz rękę najdalej jak się da - i walisz. Przy odrobinie wprawy wbijasz gwóźdź dwoma uderzeniami - z czego pierwsze jest "magnetyczne". Daleko sięgam tym młotkiem. Życie na dachu o kącie nachylenia 42st byłoby niemożliwe bez liny. Dzięki linie z czasem uczę się chodzić po dachu. ślizgam się zjeżdżając z kalenicy na dach lukarny, czyli mniejszą kalenicę. Uczę się wchodzić do lukarny i wychodzić z lukarny. Pomocna jest w tym jedna jakaś dowolna deska przybita to tu to tam. Takich desek jest kilka, pojawiają się i znikają w miarę potrzeb. Ale lina to podstawa. Nieświadomy błędu, jaki popełniam... Z prawej widoczna jest deska pomostowa. Pas papy z lewej obrazuje kluczowy błąd, jaki popełniłem układając papę: łączenie pasów papy wypadnie dokładnie w miejscu, gdzie popłynie woda z kosza lukarny. Aż musiałem później zasmarować to łączenie lepikiem, tak lało się pod dechy! Z komina dumny jestem. Ładny wyszedł. Młotek i lina to narzędzia, które opanowuję do perrrfekcji deskując połacie. Przy papowaniu okolicznosć jest o tyle inna, że jak już się jedzie, to można zatrzymać się conajwyżej coś wbijając w coś lub zawisając na linie. I odczucie jest inne. W sensie- emocja. Wrażenia. Zmysły. I refleksja. Deskowanie polega w dużym stopniu na wychylaniu się, sięganiu i łażeniu po krawędziach w przykucu. Tymczasem papowanie i bicie papiaków to zasadniczo leżenie na łokciu, raz jednym, raz drugim. Zazwyczaj jednak na tym samym. Z liną pod pachą. Leżenie na drabinie. Jednoczesne leżenie - wiszenie na drabinie. Jednoczesne stanie w wykroku między kalenicą lukarny i leżenie na drabinie. Przewieszenie-leżenie przez kalenicę głową w dół pod kątem 42st. Komfort. Po położonej papie nie chodzić! Odi69, jeśli tylko możesz, to kładź papę poziomo. Najlepiej zrobisz, jeśli jednocześnie będziesz deskować i kłaść papę. Miejscami coś tam posmarowałem. Chciałem z początku posmarować wszystkie pionowe łączenia, ale nie widziało mi się wiszenie-leżenie z lepikiem. Zrezygnowałem. Ale warto to zrobić. edit: zdublowała się całość + drobiazgi typu spacje.
  18. U mnie przecieka, ale nie z powodu papiaków, tylko dziur. Ptactwo zrobiło je w kalenicy. I wyłaz dachowy mi kiedyś z wiatrem pofrunął. Turlał się po połaci i narożnikami zrobił dwie dziury. I jeszcze w kalenicy wklęsła się papa - tam, gdzie w przyszłości będzie gąsior czy coś takiego, obecnie jest szczelina zasłonięta papą. I tam w zakładach porobiły się przecieki. Piszą, że taka papa to 5 lat wytrzyma. Mam nadzieję, że się to potwierdzi. Papiaków się nie bój. Tylko bij je w deski, bo jak trafisz w szczelinę, to po poprawce może ciec dziurą. Jak mi się tak zdarzyło, to wbijałem papiaka tuż obok, żeby podładka dziurę zasłoniła. Być może tamtędy też podcieka. I przy kominie podcieka. Ale tam nie może nie podciekać, skoro zwyczajnie wywinąłem papę na komin i tak leży własnym ciężarem dociskając się do cegieł. Ale dramatu nie ma. I cieknie w jednym jeszcze miejscu, gdzie wstawiłem źle deskę i musiałem naderwać papę, naciągnąć może przybijając papiakami. Tam, ilekroć jest ulewa, woda ciurla równo. Do wiadra. I okazjonalnie odkrywam jakieś kapania w przeróżnych miejscach. A poza tym - nie przecieka.
×
×
  • Utwórz nowe...