Rura pnie się po schodach ku kozie... ...a człowiek szlauchmaszyną wytycza szlauchpoziom. Beton, który kładą, jest suchy. mokry piasek. Rozsypują beton z grubsza, żeby po rurach nie chodzić. Koza wali betonem to tu... ...to tam... ...aż w końcu Człowiek Z Poziomem We Krwi zaczyna wytyczać kształt ostatecznego kształtu. Dobry jest, tu podsypie, tam odgarnie, myk i jest równiutko. Ekipa zgrana jest baaardzo. Bez słów wiedzą, kiedy co robić, komu gdzie ile i czego potrzeba. Zmieniają się czasem, ale Człowiek z Poziomem We krwi zawsze idzie pierwszy. On przeciera szlak. Dzięki takim ludziom nasz piękny kraj rośnie w siłę, a wszystkim żyje się dostatniej. Kiedy koza nawali już ile wlezie, zaczyna się... kipisz się zaczyna. Wszyscy są na górze. Beton się grzeje. Para. Ciepło. Duszno. Gorąc. Radio, choć gra ostro /- Włączyłem, coby energetyczniej było /- chwilami jest zagłuszane dudnieniem rury. Całe ściany chodzą od dudnienia i buczenia - a cała ekipa uwija się w jednym miejscu. Hardcore. Zaś jako ostatni plac boju opuszcza człowiek z helikopterem i poduszką. Cichy, spokojny. maszyna jest prawie bezdźwięczna /- a może nie słychać jej, bo radio zagłusza /- jedynie światło przygasa, kiedy śmigło zaczyna się kręcić. I robi się pięknie. DYLATACJE Człowiek z helikopterem zna się na dylatacjach. Dyskusje mieliśmy dlaczego tak, a nie inaczej. W efekcie zrobił je lekko inaczej niż było w ostatecznej wersji teoretycznej, gąbki pozrywał i szpachlą ponacinał. Dyskusja burzliwa dotyczyła również dylatacji płyty zbrojonej pod kominek, ale do tego tematu wrócę na parterze. Bardzo cieszę się, że zrobiłem podłogówkę po całości - na dole i na górze. Czas pokaże, jak to działa, ale zadowolenie mam przeogromne. Wciąż jestem w szoku, że mam podłogę. To nowa epoka. Toooottttaaaaalnie nowa. Koza schodzi na dół, rura się wije.