Się nie spotkaliśmy, ale mam kominek i od roku nie pale w nim. Dla mnie machanie siekierą to ciężka praca, wolne wole poświęcić na coś przyjemniejszego. Rozpalanie też mnie jakoś nie bawi. Żona przez całą jedną zimę rąbała i paliła i stwierdziła, że ma dość. Jednym słowem nie lubimy palić w kominku. Pracujemy oboje cały tydzien 5-6 dni. Mając piec gazowy mamy ciepło, a w kominku atmosferę robią tzw. teelight czyli świeczki. Jak masz dostawę drewna w ładnych szczapkach i palisz sobie od święta to ok. Ja bym żonie w ciąży nie pozwalał nosić drewna, a kominek przy dzieciach, tych znanych mi to wizyta w szpitalu i ciężkie obrażenia. Eenergie mają atomową! Cały dzień w ruchu. Chociaż podobno na chleb są napędzane. Żona dodała: "Kominek=Brudno- wnosi się piach na butach nosząc drewno. Sadza brudzi. Odpadająca z szczap kora brudzi. Szyba się brudzi. Czuć czasem dym (to już zależy od pogody i komina)"