A więc to tylko 1,4% frankowiczów ma duże problemy, a reszta wykorzystuje tę falę płaczu, dołącza się i próbuje na tym coś ugrać dla siebie kosztem innych. Niestety, ale takie jest życie, że płacimy za swoje wybory. Nikt nie ulituje się nade mną, jak wezmę kredyt w Providencie i później go nie spłacę, a przecież jest to legalnie działający podmiot na rynku. Tak samo z kredytem we frankach. Jeśli te osoby były wprowadzane w błąd co do ryzyka i uzyskały w placówkach bankowych nierzetelne informacje, to mogą dochodzić swoich praw w sądzie (kwestia, jak to udowodnią). Jeśli jednak były świadome ryzyka, to teraz niech go poniosą. Co najgorszego może się stać? To są trudne sprawy, ale ile jest rodzin, które wynajmują mieszkania i jakoś żyją?