Blaty robią się, właściwie zrobiły się. I tak: Po oszlifowaniu zasmarowałem je żywicą poliestrową, zalałem szczeliny. Następnie sypnąłem na to lekko cementu. Z nonszalancji chyba, bo niby po co. Tego samego dnia zeszlifowałem blaty. Śmierdziały. Na koniec dnia przyszedł deszcz i zalał blaty nim je zakryłem folią. >>>> Wciąż do takich wyzwań używam folii po paczkach styropianu. Rewelacyjnie się sprawdza. <<< Przyszła kolej na drugą fazę uszczelniania, wciąż były "fugi". Mogłem znowu lać żywicę, ale okazało się, że szpachla jest 9x tańsza, więc postanowiłem sprawdzić. Zaszpachlowałem ubytki. Szpachla sprawdza się, z grubsza rzecz biorąc bardzo dobrze, choć nie idealnie. I wreszcie ostateczne szlifowanie przed olejowaniem. Piszą, żeby zakończyć papierem 240. Nie mam 240. Mam 120. Efekt jest upajający. Blaty są gładkie, brak zadziorów. Wyglądają tak jakby miały nierówną powierzchnię, lecz tak nie jest.