BLAT KUCHENNY - EWOLUCJE Robi się mały blat, drugi. Niżej położony względem głównego z uwagi na okno. Robię porządek z oknem, z którym nie sposób dojść do ładu - pierwsze osadzane przeze mnie tak duże okno. Nie wiedziałem, że skrzydła można demontować, więc obsadzałem po całości, ciężkie pioruńsko. Efekt: ilekroć ktoś do mnie przyjeżdża po raz pierwszy, i siądzie sobie i gadamy, tylekroć rozglądając się zawiesza wzrok na tym oknie. PO kilku minutach wzrok gościowi nieubłaganie, z niepokojem i - mam wrażenie półświadomie - wraca do tego okna, aż w końcu pada niezmiennie ta sama kwestia, z lekką ewentualnie modyfikacją stylistyczną: - Nie wiem o co chodzi, ale mam wrażenie, że to okno... nie jest pionowo. Bo nie jest. Pakuję pod okno styrodur. Wydłubuję starą piankę. Połączę parapet z blatem, powstanie wielki dodatkowy stół, obok widzianej już oczami mej wyobraźni ogromnej, wysokiej lodówki pełnej piwa i karkówki. Blacik wpuszczam nieznacznie pod ramę okna na osiem i pięć dziesiątych milimetra i lekko po bokach w mur - na osiem dziesiątych milimetra. I gotowe. Blat jest zrobiony z desek odpadowych. Niestety, czołg trafił szlag, mus go wymienić, padło mu uzwojenie silnika, więc blat mniejszy jest jeszcze nie przeciągnięty szlifem. W ferworze prac polegających głównie na podnoszeniu dużego blatu, wkręcaniu wkrętów, wykręcaniu wkrętów i kładzeniu dużego blatu miałem przyjemność odbić cegłę frontową z murka. Wiedziałem że tak się stanie, ale łudziłem się, że a nuż. Leży jednak zgrabnie, nic się nie gibie, a jak przyjdzie do utwardzania żywicą, to cegiełkę nią przykleję.