Moim zdaniem falowniki hybrydowe to dobry kierunek. Bo zwykła instalacja pracuje wyłącznie on-line. Czyli w razie wyłączenia prądu z elektrowni niczego nie zasilimy, panele stają się bezużyteczne, choćby nasłonecznienie było duże.
W każdym systemie off-grid podstawą jest przemyślenie co on ma zapewniać, jakie urządzenia chcemy zasilać i przez jaki czas. Bo zupełnie czym innym jest układ, który ma zasilać kilka urządzeń przez parę godzin w razie awarii sieci (np. oświetlenie, lodówka, komputer, instalacja alarmowa) w domu jednorodzinnym niż instalacja w domku letniskowym w ogóle bez dostępu do sieci.
Ale pierwszym krokiem zawsze musi być określenie niezbędnej mocy i przewidywanego czasu działania urządzeń.
PS. Właśnie myślenie w kategoriach rozbudowy na przyszłość zwykle okazuje się najgorszą pułapką. Moc i charakterystyka urządzeń musi być dobrana pod konkretne obciążenie. Ewentualnie robimy system z mikrofalownikami (indywidualnie na 1 lub 2 panele), wtedy mamy pełną modułowość. Inaczej wychodzi nam coś w typie - kupię motorower, ale z opcją przerobienia go na ciężarówkę.