A ja nie mogę sąsiadów (sąsiadek) namówić na ułatwianie życia owadom. Wszystko musi być wycięte, wyrżnięte, każdy liść zagrabiony. No a moje podwórko pomiędzy nimi, wygląda jak opuszczone. Chwasty sobie rosną, kwitną, liście nadal leżą, śnieg je przykrył...
Ludzie lubią się narobić i nic z tym nie idzie poradzić. Ja natomiast jestem leniwy.
Chociaż nie aż tak, żeby nic nie robić. Na wiosnę mam zamiar zrobić kawałek strzechy, aby ułatwić życie owadom zastępującym pszczoły. One w słomkach robią gniazda i się rozmnażają. Jak kiedyś robiłem u faceta instalację pod wiatą przykrytą strzechą, to chmura owadów ją otaczała.
No i ze starych desek zrobię rządek budek dla sikorek.
Też ją kiedyś o to pytałem. Nie podoba się i koniec
Ja też u siebie przestaje walczyć z mchem i innymi leśnymi czy tam łąkowatymi roślinami. Niech rośnie co chce, byle nie za wysokie.
Koniec z sianiem trawy. Przyszła późna jesień i 30% podwórka znajduje się pod rozgarniętą ziemią z kretowisk.
Siatka na krety? Nie jestem taki.
Komiz? Komizm w tej wypowiedzi jest bardziej komiczny, bo interpunkcja dla takiego kogoś to pewnie postać z mitologii. Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka