W twoim mieszkaniu niczego się nie da już stwierdzić.
Jak ma być prywatny kominiarz, to musi mieć długą sondę z kamerą.
Pozwolenie, klucz, czyli dostęp na dach do tego komina.
Trzeba ustalić, który to komin, żeby sprawdzić, na jakich głębokościach w tych kanałach, w tym kominie są powybijane otwory wentylacyjne.
Musi zrobić mały szkic i opis, ile otworów jest wybitych w każdym z kanałów, na jakim piętrze i trzeba porównać z projektem, który jest w spółdzielni.
Projekt, jego ksero, potrzebne kartki, możesz otrzymać ze spółdzielni.
Jak znajdzie jakieś odstępstwo to wtedy składasz jego ekspertyzę do spółdzielni.
Potrzebny byłby projekt budynku, który mają w spółdzielni oraz inspektor z działu technicznego, kominiarz, itd.
Trzeba zrobić inwentaryzację kanałów wentylacyjnych, w tym pionie na każdym pietrze czy są pootwierane kanały zgodnie z projektem.
Trzeba łazić po mieszkaniach i mierzyć z natury.
Jak są zabudowane, to nie będzie łatwo.
W blokach z tamtych lat??? Tak wtedy nie robiono.
Nie da rady. Bo nie ma prawa wejścia do sąsiadów. Tylko delegowany ze spółdzielni może się na taki obowiązek powoływać.
Ty nie masz iść do kominiarza, lecz złozyc wniosek do spółdzielni, że jesteś zagrożony utratą życia z powodu spierniczonej wentylacji. I w spółdzielni maja ci potwierdzić w sekretariacie odbiór pisma. Kopię sobie zostaw z tym potwierdzeniem.
Ludzie, nauczcie się tworzyć i zbierać dokumenty!!!
Na gębę to można się z ciocią cmoknąć z okazji świąt.
Właśnie też tak myślę. A co jeśli wezwę prywatnego kominiarza? Myślisz, że on będzie w stanie dokładniej sprawdzić kominy w moim mieszkaniu i stwierdzić, że coś jest nie tak? Ewentualnie czy wyda jakąś ekspertyzę, z którą będę mógł iść do spółdzielni? Bo niestety kominiarz ze spółdzielni zna tylko dwa słowa: nawiewnik i rozszczelniony.
Recommended Posts