W zeszłym roku tapetowałam pokój, a dokładniej kładłam na ściany raufaze. Nie miałam żadnego doświadczenia, pomagał mi mąż, który też nigdy wcześniej nie tapetował. Oczyściliśmy ściany, zagruntowaliśmy klejem do tapet, a na drugi dzień zabraliśmy się za kładzenie tapet. Do ustalenia pionu służył nam długopis na sznurku, a do przyklejania i wygładzania wałek. Ściany były niemiłosiernie krzywe, niczym fale Dunaju, przez co w paru miejscach tapeta nie wyglądała idealnie, na szczęście była jednokolorowa, wzór stanowiłby większy problem. Końcowy efekt uznaliśmy za bardzo dobry, tapeta się nie odkleja w żadnym miejscu, nie zrobiły się pęcherze, nie ma przerw między pasami, a znajomi pytają czasem jaką firmę wynajęliśmy do remontu. Krótko mówiąc - dla chcącego nic trudnego.