Przepraszam, nie przekonuje mnie to. W tej sytuacji miasto Warszawa chociażby, zbudowane na gruzach i kościach poległych byłaby miastem ludzi chorych i nerwowych. A statystyki mówią co innego. Hiroszima i Nagasaki są w innej sytuacji, niemniej jednak mieszkańcy nie sprawiają wrażenia uwięzionych w tragedii. Nasza planeta ma kilka wieków istnienia za sobą toteż każde miejsce zdążyło być miejscem pochówku/zabójstwa przynajmniej jednej osoby. A znając upodobanie naszych przodków do wszelkiego rodzaju czystek i godząc się z pana teorią należałoby przyjąć, że co kilka hektarów znajdziemy "energetyczne ślady" masowego zabójstwa. Co wtedy? Nic nie budować?