Rok temu kupiliśmy z żoną około 40-letni murowany dom z podłogami drewnianymi na legarach. W miarę upływu czasu robiliśmy remont; m.in. wylewki. I tak oto na przełomie maja i czerwca zdarłem starą drewnianą podłogę, pod nią była papa, którą zostawiłem, a pod papą posadzka betonowa. Na tą papę położyłem folię i zrobiłem 6cm wylewkę bez dylatacji, bo tylko tyle miejsca miałem. Na wyschniętą wylewkę położyłem płytki i wszystko było OK, do czasu kiedy odkryłem w grudniu że na tych płytkach za meblami jest woda i zielony kożuch na ścianach i plecach mebli. Umyłem to, popsikałem chlorem i gitara, kiedy to okazało się że po usunięciu wody ręcznikiem kuchennym pojawia się ona za kilka minut spowrotem. Położyłem termometr na podłodze i okazało się że jest około 10 stopni. Wogóle kuchnia jest zimna. Problem jest tylko od strony ściany zewnętrznej, która jest z siwego pustaka i cegły z kanałem pośrodku, nie ocieplona od zewnątrz, podmurówka jest obłozona płytami ceramicznymi, podłoga jest na wysokości około 60cm od gruntu. Co moge zrobić w tej sytuacji? Bo zgniją mi nowe meble. Gdzie popełniłem błąd? Czy czeka mnie skucie podłogi i izolacja styropianem i folią, czy ocieplenie ściany zewnętrznej i podmurówki styropianem? Co zrobić w tej sytuacji, co rozwiąze problem żeby ta woda sie nie pojawiała na podłodze?