Skocz do zawartości

Historia edycji

Elfir

Elfir

Przyznam, że jestem zaskoczony - nikogo nie interesuje dom wielopokoleniowy?

Naprawdę? Jakiś masochista z ciebie? Uzależniony od mamusi-kwoki, niezaradny życiowo? Czy marzyciel z syndromem pustego gniazda, nadopiekuńczy, trzęsący się o swoje dzieci?

 

W życiu nie chciałabym zamieszkać z teściową pod jednym dachem.

Może 100 lat temu to się sprawdzało, bo cała rodzina pracowała na wspólnej roli a teściowa/matka i teść/ojciec rządzili młodszymi.  Albo zaraz po wojnie, gdzie mieszkań i tak nie było dla chętnych, więc z musu mieszkali "na kupie" wielopokoleniowo.

(Raczej się nie sprawdzało - patrz: "Chłopi", gdzie Antek Boryna marzy by uciec "na swoje" od ojca)

Teraz ludzie idą za pracą, pragną wolności, samodzielności i nie wtykania nosa w ich prywatne sprawy, co wyklucza mieszkanie z rodzicami i rodzeństwem.

Nie da się posłuchać wieczorem głośniej muzyki, bo starszym przeszkadza. Nie da się pospać do późna, bo teściowa zrywa się o świcie zaganiając wszystkich "do pracy", bo leżenie w łóżku do południa "to grzech". Nie da się głośno i swobodnie uprawiać seksu, bo zgorszenie. A już w łazience pod prysznicem, czy w salonie przed kominkiem to zupełnie odpada. Nie można się normalnie pokłócić, bo zaraz pytanie "o co wam poszło?". Nie można w ogrodzie posadzić ulubionego kwiatka, bo teściowa planowała w tamtym miejscu posiać marchewkę. Nie można kupić psa, bo teść woli koty, a córka szwagierki jest uczulona na sierść.

I tak dalej, setki konfliktowych sytuacji. 

 

Dom ma być miejscem relaksu, odpoczynku, samorealizacji a nie źródłem trudnych kompromisów i ustępstw. 

 

Teraz tylko jakieś maminsynki, mające problem z przecięciem pępowiny poszłyby na taki układ. Albo ci, których bieda przyciśnie do mieszkania kątem u rodziców. 

Ja po wsiach widzę takie domy z lat 70-80-tych po 300-400 m2 i cztery kondygnacje. Puste, wystawione od wielu lat na sprzedaż, popadające w ruinę. 

Elfir

Elfir

Przyznam, że jestem zaskoczony - nikogo nie interesuje dom wielopokoleniowy?

Naprawdę? Jakiś masochista z ciebie? Uzależniony od mamusi-kwoki, niezaradny życiowo? Czy marzyciel z syndromem pustego gniazda, nadopiekuńczy, trzęsący się o swoje dzieci?

 

W życiu nie chciałabym zamieszkać z teściową pod jednym dachem.

Może 100 lat temu to się sprawdzało, bo cała rodzina pracowała na wspólnej roli a teściowa/matka i teść/ojciec rządzili młodszymi.  Albo zaraz po wojnie, gdzie mieszkań i tak nie było dla chętnych, więc z musu mieszkali "na kupie" wielopokoleniowo.

(Raczej się nie sprawdzało - patrz: "Chłopi", gdzie Antek Boryna marzy by uciec "na swoje" od ojca)

Teraz ludzie idą za pracą, pragną wolności, samodzielności i nie wtykania nosa w ich prywatne sprawy, co wyklucza mieszkanie z rodzicami i rodzeństwem.

Nie da się posłuchać wieczorem głośniej muzyki, bo starszym przeszkadza. Nie da się pospać do późna, bo teściowa zrywa się o świcie zaganiając wszystkich "do pracy", bo leżenie w łóżku do południa "to grzech". Nie da się głośno i swobodnie uprawiać seksu, bo zgorszenie. A już w łazience pod prysznicem, czy w salonie przed kominkiem to zupełnie odpada. Nie można się normalnie pokłócić, bo zaraz pytanie "o co wam poszło?"

 

Teraz tylko jakieś maminsynki, mające problem z przecięciem pępowiny poszłyby na taki układ. Albo ci, których bieda przyciśnie do mieszkania kątem u rodziców. 

Ja po wsiach widzę takie domy z lat 70-80-tych po 300-400 m2 i cztery kondygnacje. Puste, wystawione od wielu lat na sprzedaż, popadające w ruinę. 

Elfir

Elfir

Przyznam, że jestem zaskoczony - nikogo nie interesuje dom wielopokoleniowy?

Naprawdę? Jakiś masochista z ciebie? Uzależniony od mamusi-kwoki, niezaradny życiowo? Czy marzyciel z syndromem pustego gniazda, nadopiekuńczy, trzęsący się o swoje dzieci?

 

W życiu nie chciałabym zamieszkać z teściową pod jednym dachem.

Może 100 lat temu to się sprawdzało, bo cała rodzina pracowała na wspólnej roli a teściowa/matka i teść/ojciec rządzili młodszymi.  Albo zaraz po wojnie, gdzie mieszkań i tak nie było dla chętnych, więc z musu mieszkali "na kupie" wielopokoleniowo.

(Raczej się nie sprawdzało - patrz: "Chłopi", gdzie Antek Boryna marzy by uciec "na swoje" od ojca)

Teraz ludzie idą za pracą, pragną wolności, samodzielności i nie wtykania nosa w ich prywatne sprawy, co wyklucza mieszkanie z rodzicami i rodzeństwem.

Teraz tylko jakieś maminsynki, mające problem z przecięciem pępowiny poszłyby na taki układ. Albo ci, których bieda przyciśnie do mieszkania kątem u rodziców. 

Ja po wsiach widzę takie domy z lat 70-80-tych po 300-400 m2 i cztery kondygnacje. Puste, wystawione od wielu lat na sprzedaż, popadające w ruinę. 

Elfir

Elfir

Przyznam, że jestem zaskoczony - nikogo nie interesuje dom wielopokoleniowy?

Naprawdę? Jakiś masochista z ciebie? Uzależniony od mamusi-kwoki, niezaradny życiowo?

 

W życiu nie chciałabym zamieszkać z teściową pod jednym dachem.

Może 100 lat temu to się sprawdzało, bo cała rodzina pracowała na wspólnej roli a teściowa/matka i teść/ojciec rządzili młodszymi.  Albo zaraz po wojnie, gdzie mieszkań i tak nie było dla chętnych, więc z musu mieszkali "na kupie" wielopokoleniowo.

(Raczej się nie sprawdzało - patrz: "Chłopi", gdzie Antek Boryna marzy by uciec "na swoje" od ojca)

Teraz ludzie idą za pracą, pragną wolności, samodzielności i nie wtykania nosa w ich prywatne sprawy, co wyklucza mieszkanie z rodzicami i rodzeństwem.

Teraz tylko jakieś maminsynki, mające problem z przecięciem pępowiny poszłyby na taki układ. Albo ci, których bieda przyciśnie do mieszkania kątem u rodziców. 

Ja po wsiach widzę takie domy z lat 70-80-tych po 300-400 m2 i cztery kondygnacje. Puste, wystawione od wielu lat na sprzedaż, popadające w ruinę. 

Elfir

Elfir

W życiu nie chciałabym zamieszkać z teściową pod jednym dachem.

Może 100 lat temu to się sprawdzało, bo cała rodzina pracowała na wspólnej roli a teściowa/matka i teść/ojciec rządzili młodszymi.  Albo zaraz po wojnie, gdzie mieszkań i tak nie było dla chętnych, więc z musu mieszkali "na kupie" wielopokoleniowo.

(Raczej się nie sprawdzało - patrz: "Chłopi", gdzie Antek Boryna marzy by uciec "na swoje" od ojca)

Teraz ludzie idą za pracą, pragną wolności, samodzielności i nie wtykania nosa w ich prywatne sprawy, co wyklucza mieszkanie z rodzicami i rodzeństwem.

Teraz tylko jakieś maminsynki, mające problem z przecięciem pępowiny poszłyby na taki układ. Albo ci, których bieda przyciśnie do mieszkania kątem u rodziców. 

Ja po wsiach widzę takie domy z lat 70-80-tych po 300-400 m2 i cztery kondygnacje. Puste, wystawione od wielu lat na sprzedaż, popadające w ruinę. 

×
×
  • Utwórz nowe...