Skocz do zawartości

mój wymarzony domek


Recommended Posts

6 godzin temu, Baszka napisał:

Nooo , to też jest problem. Przy wydłużeniu lampy kabel będzie za krótki. Jeszcze nie wisi ( tego tygodnia próbnego nie liczę) a już mi działa na nerwy. Da się kabel przedłużyć łącząc, czy to słaby pomysł? 

 

6 godzin temu, retrofood napisał:

Słaby. Przewody trzeba wymienić. Obowiązkowo!

 

Wyobraź sobie ze będziesz ją wycierać wilgotną szmatką, reszty się domyśl. :hahaha2:

Edytowano przez animus (zobacz historię edycji)
Link do komentarza

Preziu, szczęściarz z Ciebie. Mnie ostatnio odwiedzają rzadziej, albo nie umiem na nie trafić. Ptaków więcej, nie pamiętam, czy pisałam w ubiegłą niedzielę było stadko gili. Dziś jakieś spore niezidentyfikowane, też stadko, kos na owocach ognika i sikorki. A w sylwestrowe popołudnie przyleciał bażant. Siadł na brzozie i przesiedział od 15 do 20.

Link do komentarza

Do mnie oprócz pospólstwa przylatuje dzięcioł. Na starą jabłonkę. Szkodnik jakich mało. Zrobiłem dwa klata temu budkę dla sikorek, to otwór porozbijał i teraz szpaki mają wygodę. Jak powiesiłem słoninę dla sikorek na sznurku, to przyleciał, sznurek przeciął (sizalowy) i chyba uciekł ze słoniną bo nawet skórki na podwórku nie znalazłem.

Juz się tak do mnie przyzwyczaił, że na dziesięć metrów podchodzę bo jest zbyt leniwy na wczesniejsze uciekanie.

Link do komentarza

Mój kot zeżarł już m.in. dzięcioła, wiewiórkę i dwa gołębie sąsiada. Sarny też gdzieś wymiotło. Doberman sąsiada panicznie spierd*la, jak tylko słyszy dźwięk otwieranego okna na taras.

 

A ta franca w domu je tylko z miseczki i nie byle co. Resztek z obiadu nawet nie tknie. Jakieś francuskie żarcie w puszce i tylko o smaku peklowanej myszy.

 

Kawał ch*ja, nie kot.

Doli z wiewiorka.jpg

Link do komentarza
2 minuty temu, Baszka napisał:

Znalazłam jakieś podmarznięte blaszkowe u siebie na  łące, ale ich nie zidentyfikowałam. Szlachetnych zero.

 

Ja nawet jednego nie widziałem.:wallbash:

4 minuty temu, Baszka napisał:

No nie bądź skąpirus wiadomościowy, rozwiń temat. Jak to jest z grzybami o tej porze roku? 

A co nie rosną? nie wiedziałem. :hahaha2:

Link do komentarza
11 minut temu, Baszka napisał:

Co rechoczesz jak do sera? Dziwnym trafem ludzie czynią zbiory jesienią nie teraz. 

Jak znajdę jakiegoś blaszaka po tych mrozach, to Ci zrobię fotkę.

Wiem, wszystko zależy od pogody,ale o tej porze to grzybów szukaj,  tylko na pniach jak znasz płomiennicę, grzyb jadalny, niezły w smaku, rośnie w kępkach na drewnie liściastym.

Link do komentarza
8 minut temu, gawel napisał:

Czy to jadalne więcej niż 1 raz w życiu?

Tak.

zimowka.jpg

Płomiennica zimowa (Flammulina velutipes var. velutipes)

Grzyb jadalny. Nazywana jest też zimówką aksamitnotrzonową. 

Płomiennica zimowa nadaje się do gotowania, duszenia, marynowania. Zupa ze świeżymi płomiennicami to zimowy rarytas. 
Zalecana dla osób cierpiących na bezsenność i zestresowanych.:scratching: W medycynie ludowej od dawna wyciągi z płomienicy stosowano jako lek na wszelkie stany zapalne organizmu. Znana jest również ze swych właściwości antybiotycznych.:tease2:

Edytowano przez animus (zobacz historię edycji)
Link do komentarza
Dnia 11.01.2018 o 21:00, Baszka napisał:

W kontekście ostatniego zdania, które zacytowałeś, nasuwa mi się teraz tylko jedno pytanie: kiedy wpadniesz zamontować mi gniazdka?:icon_mrgreen:

I jeszcze jedno, odszukałam z myślą o Tobie zdjęcie śpiącej matki:).

Od razu zamontujesz... a gdzie że kawa, herbata, obiad, że pokonwersujemy, takie tam...

Pozdrów matkę.

Edytowano przez PeZet (zobacz historię edycji)
Link do komentarza

Obawiam się , że Mr Tomo może mieć rację. Chodzi mi po głowie taki zamysł, bo się zapisać na jakoweś forum mykologiczne. Jako osoba lubiąca las, natykam się na różne cudaki , ale na wszelki wypadek nie zbieram. Zadziwił mnie grzyb fioletowy, jak znajdę zdjęcie, to wstawię. Tej płomienicy, którą kusi Animus, nie znam . Wiem tylko, że z grzybami trzeba uważać. Znam przypadek, gdzie para wytrawnych grzybiarzy się zatruła, jedno z nich zmarło. 

2 godziny temu, PeZet napisał:

Od razu zamontujesz... a gdzie że kawa, herbata, obiad, że pokonwersujemy, takie tam...

No to chyba oczywiste :icon_mrgreen:.

18 godzin temu, cieszynianka napisał:

Brzmi zachęcająco :icon_cool:

Widzę, że nie tylko mnie urzekł ten opis. W sobotę lub niedzielę będę szukać. 

Link do komentarza
11 godzin temu, Buster napisał:

A Baszka stolarka,koniecznie !!! :hahaha2:

Obu  Busterku, obu. No i paru innych. Niezła impreza by się wyszykowała :icon_biggrin:.

 

Jest takie powiedzenie, że życie jest jak papier toaletowy: szare. No może u niektórych tak. U mnie przeciwnie. Nawet banalna sprawa opróżnienia szamba u mnie okazuje się przygodą na miarę Bilbo Bagginsa. 

Szambo zostało zainstalowane dawno temu, kiedy jeszcze nie mieszkałam, ale koczowałam bez zlewu, wanny, umywalki i tym podobnych mieszczańskich wynalazków. Woda była tylko w bidecie, no i działał kibelek. W miarę postępu cywilizacji zaglądałam do szamba wiedząc, iż przyjdzie taki moment, że trzeba będzie je opróżnić. Niestety jakoś ostatnio pokrywa odmówiła współpracy i jedynym wskaźnikiem był kamyczek wrzucany do środka i nasłuch czasu, kiedy będzie plusk. Ponieważ mam już podłączoną pralkę i wannę, to szaleję. A o sprawdzaniu poziomu zapomniałam. No i w poniedziałek rano zauważyłam, że na jednym z otworów klapy jest lód i ciągnąca się od niego zamarznięta niteczka. Niezbyt długa, ale jednoznacznie nie pozostawiająca wątpliwości co do poziomu . Zadzwoniłam do gminy, a tam informacja, że pan mnie może zapisać na" za tydzień". Nie potrafiłam chłopa przekonać, że potrzebuję "na wczoraj". Na szczęście w okolicy są inne firmy świadczące tego typu usługi. Zadzwoniłam, pan przyjechał i się zaczęło. Okazało się , że pokrywa nie chce współpracować z nikim. Pan stukał, pukał, ciągnął i nic. Zapytał, czy nie mam palnika. No faktem jest, że miewam różne cuda, ale palnika i butli nie. Za to mam kartony. Zrobiliśmy ognisko na tej pokrywie . Wyraziłam ubolewanie, że nie mam kiełbasek, byłoby jeszcze śmieszniej :icon_biggrin:. Niestety aparat był wyładowany, nie udokumentowałam tego. Czyż ja nie mam wesoło?:)

Link do komentarza
  • 2 tygodnie temu...

Teraz jeszcze mały powrót do przeszłości będący ilustracją powiedzenia , że życie jest ciekawe i pełne niespodzianek.

Dwa dni po tym, jak znalazłam Potworę Wielką wyszłam do ogródka, by wywalić rzeczy na kompost. Zwierzyniec został w domu. Jakie było moje zdziwienie, gdy po chwili zobaczyłam zmierzające w moim kierunku psy. Potwora radośnie, Filip z pewnym zawstydzeniem. Okazało się tym samym, że potwora potrafi korzystać z klamek, niestety. A ja nie wyciągnęłam natychmiast właściwego wniosku. Owszem wypowiedziałam się na temat niestosowności takiego zachowania, ale wiele to nie dało, jak miała pokazać najbliższa przyszłość. Chcąc potworę wychować, zaprowadziłam ją z powrotem do domu z wyraźnym "nie wolno". Zamknęłam drzwi i podeszłam 6 m dalej, by odczytać zużycie gazu. Po minucie wracam, naciskam klamkę i poraża mnie myśl, że to nie może być prawdą, to mi się śni!. Drzwi są zamknięte, a w domu potwora z moim Filipem, kluczyki z auta, dokumenty, telefon . Myślałam , że umrę.

Jak tylko wstawiłam drzwi właściwe, nie mając w wiatrołapie żadnej szafki, garderoby itp, przyjęłam że klucz będę trzymać w drzwiach i ominie mnie każdorazowy kabaret z szukaniem. W torebce? , w kieszeni spodni?, w polarze? Ta metoda się sprawdzała do owego wrześniowego dnia.

Szybciutko sobie zorganizowałam transport do Bytomia po klucze zapasowe, ale nic to nie dało. Potwora skacząc na klamkę przesunęła łapą tak, że przekręciła nieco ten klucz. Mąż koleżanki z sąsiadem do 1 w nocy wiercili. Niestety, bez skutku. Nie mieli odpowiedniej średnicy wiertła. Rano przyjechał mąż innej koleżanki z właściwym sprzętem i po 10 min. drzwi były otwarte. Sami więc widzicie, jak ciekawie w życiu może być ...

 

Link do komentarza

Jest w tym wszystkim pozytyw - masz pewność, że wkładka jest idioto odporna, ulega tylko specjalistycznym sprzętom w specjalistycznych rękach.

 

Twój dom nie jest jakoś specjalnie zamożny (bez urazy), to raczej nie będzie przyciągał fachowców (od włamań), a innym amatorom kwaśnych jabłek, wkładka pokaże środkowy palec. 

Link do komentarza
3 godziny temu, Baszka napisał:

Jak tylko wstawiłam drzwi właściwe, nie mając w wiatrołapie żadnej szafki, garderoby itp, przyjęłam że klucz będę trzymać w drzwiach i ominie mnie każdorazowy kabaret z szukaniem. W torebce? , w kieszeni spodni?, w polarze? Ta metoda się sprawdzała do owego wrześniowego dnia.

Szybciutko sobie zorganizowałam transport do Bytomia po klucze zapasowe, ale nic to nie dało. Potwora skacząc na klamkę przesunęła łapą tak, że przekręciła nieco ten klucz. Mąż koleżanki z sąsiadem do 1 w nocy wiercili. Niestety, bez skutku. Nie mieli odpowiedniej średnicy wiertła. Rano przyjechał mąż innej koleżanki z właściwym sprzętem i po 10 min. drzwi były otwarte. Sami więc widzicie, jak ciekawie w życiu może być ...

Czasem myślałem że u mnie jest biegun pecha,szalona koncentracja zdarzeń niemiłych i uprzykrzających życie.Teraz zastanawiam się czy dobrze myślałem :scratching:

Link do komentarza
3 godziny temu, bajbaga napisał:

Jest w tym wszystkim pozytyw - masz pewność, że wkładka jest idioto odporna, ulega tylko specjalistycznym sprzętom w specjalistycznych rękach.

 

Twój dom nie jest jakoś specjalnie zamożny (bez urazy), to raczej nie będzie przyciągał fachowców (od włamań), a innym amatorom kwaśnych jabłek, wkładka pokaże środkowy palec. 

Dla tych którzy maja wątpliwości niech Baszka wydrukuje zdjęcie swojej kotłowni na wszelki wypadek. O.o

Link do komentarza

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.

Zaloguj się

×
×
  • Utwórz nowe...