Skocz do zawartości

Samowystarczalność energetyczna „tymi ręcami” zbudowana.


Recommended Posts

Któż z budujących nie rozważał – jakby tu być samowystarczalnym energetycznie w tym nowym domu?
No, bo jak się już buduje dom, który „nie pobiera prawie nic”, to może by się dało to potrzebne „nic” jakoś zrobić samemu?
Trochę różnych możliwości istnieje. Tyle, że to , niestety, zabawa nie dla każdego i nie wszędzie wychodzi…
Czemu?
No, bo cudów – nie ma!
MOŻNA starać się zbudować taką maszynerię, która przepostaciowuje jedną formę energii w inną, Ale dostęp, stały, pewny i bez większych ograniczeń, do jakiejś energii mieć trzeba!
A jakie energie wolnodostępne bywają?
A co jest?

Jest wiatr… (jak jest).
Bywa spadająca woda, stopień wodny….
Jest światło słoneczne… (tylko w dzień, a ten ma różną długość w ciągu roku).
Jest czasem sporo wody „pod trawnikiem”.
Bywa, że jest strumyk, rzeczka, bajorko (nie oczko wodne!!!)
Czasem ktoś „się urodził w tartaku”, produkuje z drewna, zna jakiegoś leśniczego….
Są tacy, co w szkole na biologii nie zasypiali…(im też bywa łatwiej).
Spektrum jest dość szerokie…

Jakby było mało tego, że energię przepostaciowuje się z pewnym trudem, to jeszcze jej „podaż” wściekle rozmija się zwykle z „popytem”!!!
Latem JEST ciepło, czasem ZA ciepło – i to bez większych starań! Samo się robi…
Zimą ciepła brakuje… Bardzo by się przydało to letnie ciepełko sobie schować „na potem”.
Źródełka energii wolnodostępnej są bardzo kapryśne.
Jak jest – to jest TOTALNIE I WSZECHOGARNIAJĄCO. Potem mija – i jest posucha…
Wychodzi na to, że „jak dają – to brać ile wydoli” jest dobrym sposobem w tym przypadku.
Tyle, że pobraną energię gdzieś trzeba by sobie schować „na potem”.
A przechowywanie energii to problem nie mały! Trzeba nie tylko „wiadro” na tę energię sobie zrobić, ale takie ma być, żeby nie ciekło i było duże!

O różnych sposobach na samowystarczalność energetyczną, nawet w jakiejś ograniczonej formie, dyskutowaliśmy na forach wiele razy.
Spróbuję zebrać tu w ogólnym zarysie różne podejścia do tego problemu.

Na początek – ENERGIA.

Ze szkoły wiemy (no, powinniśmy wiedzieć), że ta część wszechświata , która JEST (istnieje), a nie jest materią – to energia.
Poznajemy ją, to, że jest – po skutkach jej działania.
Energia jest ZDOLNOŚCIĄ DO WYKONANIA PRACY (w sensie fizyki).
Jak widzimy, że wykonano pracę – to znaczy, ze zadziałała energia.
W tym sensie jest ona równoważna pracy i można w taki sposób definiować jej zużyte ilości.
Wszyscy znają pojęcie MOCY – (elektrycznej) Wat, Kilowat.
Wszyscy płacą za PRACĘ (prądu) – Watogodzinę, Kilowatogodzinę.
To praca prądu o odpowiedniej mocy wykonywana przez określony czas.
Praca to moc działająca w czasie.

Energia może się ujawniać nie tylko w postaci przepływającego prądu.
Jest pojęcie energii potencjalnej, kinetycznej, sprężystości – to formy energii mechanicznej.
Jest pojęcie energii chemicznej – zdolność do wykonywania pracy (głównie emisji lub pochłaniania ciepła) w drodze reakcji chemicznych.
Jest energia cieplna – działająca na ciała powoduje prace mechaniczną.
Jest energia jądrowa – mało „czytelna i uchwytna”, bo związana z promieniotwórczymi przemianami materii.
Jest też energia świetlna – wszyscy wiedzą co „może” mądry laser…

A co NAM jest potrzebne?
Aby żyło nam się wygodnie, komfortowo, potrzebujemy możliwości oświetlenia wnętrz (które sobie budujemy). Potrzebujemy też, aby we wnętrzach stan energetyczny powietrza pozostawał STALE w dość ograniczonym, zadanym przedziale (po „ludzku” – temperatura ma być odpowiednia – to czasem grzejemy a czasem chłodzimy te wnętrza). Potrzebujemy też mieć możliwość zachowania zdrowia i higieny – to dbamy o wodę ciepłą, pracę lodówki, pralki, mikrofalówki, kuchenki jakiejś, czajnika…
Bywa, że ktoś ma jeszcze hobby…
To chciałby uruchomić żarówkę jaką dodatkową, wiertarkę czy pompkę.. dla…. rybek!
Komputer powinien działać, telefon i telewizor – też. (choć tu zdania są podzielone).

Co robić, żeby zawsze starczyło nam „środków płatniczych” na to, aby wszystkie wymienione funkcje były spełniane? Aby szczęście było pełne i nieustające?
Drogi są trzy:
Zarabiać sporo, płacić ile każą – i mieć!
Zarabiać ile się da, stosować urządzenia i rozwiązania BARDZO energooszczędne, ograniczać swe chciejstwa – i też mieć – tyle ile się uda.
No i można też – zbudować sobie system autonomicznego zasilania w różne postacie energii i akumulatory tejże. Zbilansować to, co się generuje z tym, co energię „pożera”.

Nie ma miodu! Gadają – że jakbyś nie stanął to dupa zawsze z tyłu!
Okupujemy więc to swoje szczęście mniejszym lub większym dyskomfortem… Zawsze!!!

W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję…
NIE JEST ISTOTNE – kiedy nam się „to” zwróci!!!
Zwykle się „nie zwraca”.
Dążenie do autonomii energetycznej to dążenie do wolności osobistej. Do zniesienia naszej zależności i podległości względem dostawców energii. Do ustanowienia SIEBIE samowładnym panem posiadanej części wszechświata (działki, domu) niezawisłym, samorządnym i w pełni niezależnym!
Wreszcie – do porzucenia tego kieratu, wyścigu szczurów, w którym tkwimy – aby zapewnić sobie przetrwanie na jakimś tam poziomie – bez konieczności stałego zdobywania i zanoszenia kasy tym – co energię maja.
A „to” ceny nie ma…. (i zwracać się nie musi…)


Najwygodniejszą postacią energii jest energia elektryczna.
Bo?
Bo jest najłatwiej sterowalna i stosunkowo prosto da się ją wytwarzać, gromadzić i przesyłać z miejsca na miejsce.
DLATEGO znakomita większość urządzeń, jakie ludzkość powołała dla zapewnienia sobie dobrobytu opiera się właśnie na niej.
W efekcie – jak chcemy być niezależni – to MUSIMY mieć WŁASNY PRĄD.
Standaryzowany!
Tysiąc i jeden powodów sprawia, że najlepszy by był ten naprzemienny, 50Hz i 230V.
Czyli – musimy sobie zbudować elektrownię!

Weźmy więc ten problem „pod lupę”….
Prąd to uporządkowany ruch ładunków elektrycznych. Aby w dowolnym przewodniku elektrycznym uporządkować chaotyczny ruch ładunków (elektronów) należy obracać tym drutem dookoła magnesu, lub magnes dookoła tego drutu. To chyba najprostsza droga…
Obracać jedno względem drugiego… szybko (te 50Hz) i solidnie (moc potrzebna!).
Czym?
Koniem? (kierat to się nazywa). Konia trzeba karmić! – Odpada!

WIATRACZEK?
Można spróbować.
Wykorzystujemy wtedy energię pędzącego powietrza. Powietrze ma masę! (około 1,2kg/1m3).
Jak mamy wiatr, to da się postawić na jego drodze tak ukształtowane łopaty – że wyhamowywany na nich pęd powietrza wprawi je w ruch obrotowy.
Ale…
Masa powietrza nie jest duża, to i wartość liczbowa tego pędu nie powala. Jak chcemy mocy – to musimy zrobić wiatrak o zasięgu łopat dosyć sporym. Liczonym w metrach. Im bliżej „nastu.” tym lepiej!
Robi się spora fabryka! Wiatrak o średnicy, powiedzmy, 10m to i wieża, i odciągi, łożyskowanie, konserwacja na wysokości, problemy, problemy, problemy….
Że o urzędowych nie wspomnę! Ekologia, oddziaływanie na środowisko, pozwolenie na budowę, dozór techniczny itp. itd.
Ale są tacy – co zrobili!
Nie zawsze są szczęśliwi.
STAŁE i PEWNE jest zasilanie na poziomie około 0,1 mocy MAKSYMALNEJ urządzenia.
Tyle jest w 99% czasu zawsze.
Bywa, że jak ostro dmuchnie – to pojawia się moc nominalna a także maksymalna!
Tyle, ze to wyjątkowe sytuacje na większości terenu naszego kraju…
U nas nie wszędzie jest wiatr…
Bywa też, że jak dmuchnie raz na 20 lat ZA ostro – to go położy w trawę – i koniec przyjemności!
Oszacujmy więc ILE zawsze da się mieć.
Potrzeba jakieś 10kW mocy na domek (da się z taką ilością „wyżyć”). Trzeba by zbudować urządzenie o mocy około 100kW – i wtedy czasem będzie wściekła nadprodukcja energii (w porównaniu z potrzebami).
Koszt zakupu wiatraka 100kW nie jest mały.
Zrobić w przydomowym warsztacie TAKĄ zabawkę jest niezwykle trudno.
Zbudować sobie zabawkę politechniczną o średnicy ze 2m?
- To da nam w korzystnym układzie, kilka godzin w tygodniu, ze 400 watów. Mało.
Jednak, jak pogospodarujemy tą mocą odpowiednio – to kilka diodek LED zasilimy…

Więc może ELEKTROWNIA WODNA?
Tu wykorzystalibyśmy pęd spadającej wody. Woda jest wiele razy cięższa od powietrza (1kg na 1 litr). Tyle, że tej wody też niemało potrzeba dla wprawienia w ruch turbiny o jakiej takiej mocy. Zasada jest taka – ze im większy spadek wody tym mniej jej potrzeba ilościowo.
Ma ktoś „własny” wodospad na działce? Taki ze 30m wysoki?
Mało jest takich szczęśliwców. Tam gdzie się da – zwykle już ktoś „siedzi”, bo to łasa rzecz.
Budowanie własnego progu wodnego to spore wyzwanie i niemałe koszta!
Myślę, że łatwiej zbudować osiedle domków niż solidny próg wodny.
Byle deszczyk potrafi zepsuć, obrócić w niwecz roczne starania.
Co woda może - to było widać w czasie ostatnich powodzi….
A jakby tak jaki mały stopień?
Tak ze 2 metry i siurek zamiast rzeki?
- To w sposób stały i pewny otrzymamy mało mocy…
Na kilka LEDów wystarczy….
Ale…
Z całą pewnością gdzieś jest ktoś, co warunki jakie takie ma…
Szczęściarz!
To sobie zbuduje (jak już tego nie robi czy nie zrobił).
Wychodzi na to – że to nie dla wszystkich!
Trudniej o własny wodospad niż o plac pod wiatrak…


To może FOTOWOLTAIKA?
Jakby tak zatrudnić fotony słane nam przez Słoneczko?
Uderzy taki foton pędzący z prędkością światła w kryształ czystego piasku (krzemu) i wybije potrzebne nam elektrony…
Można spróbować.
Prąd elektryczny TAK wytwarzany to prąd stały. Dobry do magazynowania „wprost” w akumulatorach, ale dla „spożycia” trzeba go na ten zmienny przetwarzać jakim falownikiem, przetwornicą czy UPSem.
Jak na razie, to tylko te baterie słoneczne, co w kosmos latają „umieją” przetworzyć na prąd więcej niż 20% energii światła na nie padającej.
Te normalne i dla ludzi – zwykle od 15-do 20%.
A jeszcze straty na magazynowaniu i przetwarzaniu…
Przyjmijmy więc – że 15%.
Jak potrzebujemy tak z 10kW mocy to trzeba by mieć około 66,(6)m2 baterii solarnej.
Bo?
Bo jeżeli moc Słoneczka to około 1000W na 1m2 a wykorzystujemy góra 15%, co daje 150W z 1m2 to akurat tyle wychodzi z prostych przeliczeń….
Przy cenie około 2000zł za 1m2 takiej baterii – koszt 66m2 jest mało strawny (132000zł).
A to tylko same panele. A gdzie akumulatory? Gdzie przetwornica, regulacja i sterowanie?
Cenowo – koszmar!
A przecież nie cały czas Słoneczko świeci. Bywa też noc, a potrzeby są stałe…
Wypadałoby więc powierzchnię tej baterii .. podwoić!
No i – w domowym warsztacie takiego panela się nie zrobi, jak się nie ma z czego.
MOŻNA czasem na e-bayu kupić „wafle” krzemowe i poskładać sobie jaką zabawkę.
Trudno sobie jednak wyobrazić, że zrobimy tak pokrycie CAŁEGO dachu (a tyle by trzeba).
Ale sam widziałem kilka takich instalacji…
Znaczy – się da!
Są tacy, co im się udało…
A jakby tak TERMOWOLTAIKA? TERMOSTOS?
Produkowanie prądu poprzez zamianę „wprost” ciepła byłoby niezłym rozwiązaniem
Słoneczko grzeje a i spalić jakie śmieci można – to o ciepło łatwiej. Skuteczne metody pozyskiwania ciepła w drodze spalania tego, co w łapy wpadnie, znane są od dawna…
Tu jednak także czyhają na nas same przeszkody i trudności.
Ten proces jest jeszcze mniej wydajny jak proces fotowoltaiczny. Skuteczność przemiany nie sięga nawet 10%. Da się tę skuteczność mocno zwiększyć, ale metody prowadzące do sukcesu sprowadzają nas w okolice przemian jądrowych. Warsztat przydomowy niewiele tu pomoże. Poza technologią kosmiczną – takie maszyny prądotwórcze nie są więc wytwarzane.
Kiedyś były, ale porzucono tę drogę – jako mało wydajną, nieekonomiczną…
Więc się nie da?
Ależ – skądże!
Da się!
Tyle, że tu potrzeba by całego cyklu badań, prób i błędów i wcale nie będzie pewności, ze sukces osiągniemy!
Wiele osób zna pojęcie termopary. To połączenie dwóch odpowiednio wybranych przewodników i wpakowanie miejsca ich połączenia w jakie ognisko czy pod.. lupę skupiającą energie naszego Słoneczka. Na ich pozostałych końcach pojawi się wtedy napięcie elektryczne.
Małe. Nawet BARDZO małe!
Ale…
Nawet takie maluteńkie napięcie wywołać potrafi przepływ naprawdę sporych prądów!
Moc więc (iloczyn prądu i napięcia) by była nawet jaka taka.
Tyle, że jak i czym to przetworzyć na postać bardziej „strawną”?
Trzeba by te termopary poskładać w jaki termostos – dla zwiększenia napięcia.
Tu jednak dostępne materiały nie bardzo pozwalają na taki krok.
Natura broni swych skarbów zazdrośnie!
Dopóki nie znajdzie się izolator o identycznej rozszerzalności termicznej jak zastosowane przewodniki – każda próba podgrzania zmontowanego stosu spowoduje jego rozpad mechaniczny!
Pole do popisu jakieś jednak jest!
Może komuś uda się przechytrzyć Matkę Naturę…
(Podczas II Wojny Światowej rosyjscy partyzanci akurat TAK zasilali swoje radioodbiorniki i czasem radiostacje)

No, to może spróbować inaczej? Uruchomić KOGENERACJĘ?
Spalanie paliw (mniej lub bardziej ekologicznych) uwalnia sporo ciepła. Napuszczając to ciepełko na tłoki jakiegoś silnika cieplnego – da się wprawić go w ruch. Ten ruch, praca mechaniczna, może być zamieniona na płynący w maszynie prądotwórczej prąd.
Ciepełko, po wykonaniu pracy mechanicznej, także da się zagospodarować.
Tylko tu kluczem do sukcesu jest dostępność taniego paliwa…
Możliwości są spore.
LPG.
Gaz „rurzany”.
Holcgaz (gaz drzewny).
Gaz węglowy (czad).
Gaz wysypiskowy (biogaz, metan)
Olej rzepakowy czy podobny.
Olej napędowy.
Benzyna.
Alkohol.

Tak, ale…
Im bardziej dostępne paliwo – tym droższe!
Więc – po co to wszystko?
Ano po to, że można sobie paliwo do silnika zrobić z byle czego!
(Sugeruję odwiedziny na portalu „Drewno zamiast benzyny” kolegi i forumowicza Krzysztofa Lisa. Tam jest sporo informacji – jak to się robi)

Jeżeli więc uda nam się uruchomić we własnym zakresie wytwarzanie taniego paliwa dla silnika urządzenia kogeneracyjnego – to jesteśmy wygrani!
Inaczej – trzeba paliwo kupić, ale i tak może być taki zabieg korzystny ekonomicznie, bo nośniki energii mają różne ceny. Jeżeli tanie paliwo przetworzymy w prąd z ubocznym wydzieleniem ciepła to w procesie kogeneracji - zyskujemy realnie porcję około 46% energii innym sposobem niedostępnej.
Częściowo cel byłby osiągnięty…

No, to z prądem więcej powojować chyba się nie da…
A jakby tak spróbować z samym ciepłem?
Też potrzebne i wcale nie tanie…
Co z SOLARAMI?
Tu jest jakby łatwiej. Wystawienie na Słoneczko byle czego powoduje silne podgrzanie nasłonecznionego elementu. Nic więc dziwnego, że konstruowane są różne kształtem i fakturą rury i rurki, w których płyną różne ciecze (zazwyczaj ciecze) przenoszące do jakiegoś grubo opatulonego baniaka potrzebne ciepełko.
Ale Natura jest tu wyjątkowo figlarna!
Oferuje nam ocean ciepła…LATEM - bardzo skąpiąc go ZIMĄ!!!
Akurat wtedy, gdy nasze zapotrzebowanie na ciepło jest najmniejsze!
Jedyny więc powszechny sposób wykorzystania darmowego ciepła – to grzanie ciepłej wody użytkowej.
Jednak…
Jak się ktoś bardzo uprze – to da się zrobić wsparcie systemu grzewczego solarem.
Tylko wtedy trzeba grzać nie wodę (ciecz jakąś) tylko powietrze.
W solarze odpowiedniej konstrukcji i odpowiednio zamontowanym da się nawet w ostre mrozy uzyskać temperatury powietrza rzędu kilku dziesiątek stC.
Przy systemie wentylacji mechanicznej da się zbudować wsparcie systemu grzewczego.
Wiele nie wniesie, ale ziarnko do ziarka…
Chyba, ze takiego solara postawimy całe dziesiątki m2 (co jest realne!). Wtedy takie wsparcie byłoby naprawdę solidne.
Jeżeli sami damy sobie radę ze zbudowaniem potrzebnych paneli „tymi ręcami” to tu pole do popisu jest spore. Zakup całej ściany paneli uzasadnienia ekonomicznego nie ma.


Był taki jeden cesarz rzymski, który mawiał „pecunia non olet!” i wesoło pobrzękiwał sobie monetami w kieszeniach, tymi pozyskanymi z opodatkowania… szaletów!
Może by tak jak on?
No, nie dosłownie! Nikt szaletu płatnego na potrzeby grzewcze stawiał nie będzie, ale jakby tak prąd i ciepełko z gówna niemieckim wzorem upędzić?
Są takie technologie i mają niemałą historię!
Jak mamy stały dostęp do odpadu organicznego (bo, na ten przykład uprawiamy jakieś zielsko, czy hodujemy jakieś zwierzaki) to można postawić kolumnę fermentacyjną. Fermentacja beztlenowa prowadzi do uzyskania sporej ilości metanu.
A metan to bardzo dobre paliwo dla kogeneratora…
A kogeneracja – to i prąd i ciepło.
Miejsca trochę potrzeba i baniak o całkiem słusznych gabarytach.
Ale – da się!
Nawet „prywatnie” się da!
Takie instalacje stale są budowane. Działają od dawna a technologicznie – są dopracowane i sprawdzone.

Pewną innowacją w dziedzinie ogrzewania może też być podkradanie nadmiaru ciepełka bakteriom prowadzącym fermentację tlenową.
To te mikre organizmy, które odpad organiczny na kompost przetwarzają.
Ta metoda dostępna jest raczej dla farmera jakiegoś, ale i oni się czasem rozbudowują.
Jak wspomniałem – kluczem jest dostęp do jakiegoś naprawdę taniego źródła energii.
Nawet do odpadu z innych procesów. Zwłaszcza do tego, co nikomu nie potrzebne, zawadza i kłopot robi – a jak kto kumaty to sobie paliwo z tego śmiecia zrobi.
Publikowany był, nawet na forum, sposób takiego urządzenia kompostownika, który poprzetykany systemem rurek odprowadzał nadmiary ciepła tam, gdzie akurat było potrzebne.


I to byłoby chyba na tyle, jak chodzi o produkowanie potrzebnej energii we własnym zakresie.
Jest też cała gama możliwości ograniczania koniecznych kosztów metodami odzysku czy eksploatacji źródeł niskotemperaturowych.
Tyle, że to już jakby nieco inny temat.
Adam M.

Samowystarczalność energetyczna to temat, który męczy mnie od lat. Od lat też zastanawiam się jak ja, tam gdzie jestem i tym, czym dysponuję – mogę ją osiągnąć.
Kilka pomysłów mam. Kilka wdrażam. Stosując wszystkiego po trochę – myślę, że cel osiągnę.
Obecnie zacząłem nareszcie budować swoją elektrownię opartą na kogeneracji.
Nareszcie, bo nareszcie zdobyłem kluczowe jej komponenty.
Tak sobie myślę, że chyba założę jaki wątek poświęcony moim staraniom.
Taki z opisami i obrazkami…
A.M.

Link do komentarza
  • 2 tygodnie temu...
Gdzieś coś ostatnio słyszałem, ze są jakieś mikroorganizmy wytwarzające prąd ale tylko coś mi się obiło o uszy.
Jest też farba do dachów zamiast paneli fotowoltaiczne ale pewnie w portfelu naszym się nie zmieści.
A można też tak i "wieżę słońca"- ciepełko na mechaniczną i tą na elektryczną. Wydawałoby się że konstrukcyjnie prostsze tyle że miejsce na działce trza by mieć i ptaszkom kominem nie przeszkadzać podobnie jak przy wiatrakach.

A poza tym z ciepła da się troche więcej sprawności wyciągnąć niż te niecałe 10% produkując prąd.
Wszystko zależy od źródła ciepełka (temperatury np. z ciepła odpadowego lub solarków z selektywnym bo i wyższe temp.) i od temperatury odbiornika dolnego i tu zimą by się nieźle zdało to wykorzystać a więc i sprawność podnieść.
Ja swoją instalację prądu przygotowałem na drugie źrodlo zasilania, przełącznik PRZK czeka na jakieś lepsze czasy myślowe i technologiczne.

pzdr Edytowano przez j-j (zobacz historię edycji)
Link do komentarza
  • 2 tygodnie temu...
  • 1 rok temu...
adam_mk.
Fajnie się "ciebie" czyta.

Ta fotowoltaika jest już tańsza. Przeliczałem swój dom (tak, aby w 80% - bo zima - uniezależnić się od zewn. dostaw energii elektr.). 10 ogniw 80W + 10 akum. 40Ah + reg ładowania i rozładowania + przetwornice 16 000 PLN-ów.
Jeszcze trzeba byłoby wymienić wszystkie świetlówki energooszczędne na LED-y - ok. 2 000 PLN-ów.
Oświetlenie, komputery, pralka, lodówki, żelazko itp. sprzęty popchnie.
Problem pojawia się z zasileniem Pompy ciepła, bo trzeba jej zapodać 2,70 kW i 400V.
Tego już z ogniw i przetwornicy nie wyciągnę.
No to trzeba pobrać od "krwiopijców".
Wiatraka nie postawię, bo po pierwsze za słabo wieje średniorocznie i papierologii za dużo; wodospadu nie posiadam.

Może coś doradzisz, co z nią można począć?

Bartur
Link do komentarza
Ta sprężarka pompy ciepła musi się KRĘCIĆ.
Prąd do tego nie konieczny, choć wygodny...
Byle kosiarka spalinowa ma te 2,7kW i się kręci ładnie!
KOGENERATOR.
Wsparłby przy okazji tę fotowoltaikę...

Trzeba by to bardzo dokładnie zaprojektować, ale się da i może pracować bardzo poprawnie.

Adam M.
Link do komentarza
Sama prawda!
Są optymalizowane konstrukcje, ale są drogie.
Taki pierwszy z półki idealny nie jest.
SAMEMU zrobić?
icon_lol.gif
Można, jak się ma warunki do zaprojektowania i zbudowania silnika spalinowego.
Mało kto ma...

Ja do mojej konstrukcji szykuję się już ze sześć lat...
(do silniczka specjalizowanego pod kogenerację)

Adam M.
Link do komentarza
  • 11 miesiące temu...
  • 1 rok temu...

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.

Zaloguj się
  • Darmowy poradnik budowlany raz w tygodniu na Twój e-mail

  • Najnowsze posty

    • I was really itching to fix it some wager some monied on some sports matches that are happening right now. I wanted to disillusion admit you guys recall that I did spot what I weigh to be the kindest plat in the USA. If you poverty to confound in on the spirit, authenticate it out-moded: [url=https://pokeronline.guru/online-gambling/]real online gambling[/url]
    • A ja się zastanawiał czemu czuć dym jak sąsiad pali i to dwa piętra niżej albo czemu tak czuć smażone nie moje 🤣 Jak widać dodatkowe otwory kanału wentylacyjnego 😁   Jak to zrobić dobrze ? Ponownie pakuł napchać i zapianować?
    • Ja też muszę, ale jak się pomyśli i odpowiednio przygotuje - to nie jest to takie upierdliwe... Właśnie spakowałem trzy worki (plastik, papiery i te niesegregowalne) i wiadereczko na bio... Spacerek na śmietnik i - załatwione... wiadereczko umyte, suszy się i zaraz wróci do szafki, w którym stoją w sumie cztery wiadereczka po 28 litrów pojemności... Zupełnie wystarczają na tydzień... no, bio trochę częściej, w zależności od zawartości wiadereczka...  
    • Konstrukcja tych pomp IBO FP4 powoduje , że nieco dłużej wytrzymają po wystąpieniu suchobiegu, ale też należy je wyłączyć. Lepiej zastosować dodatkowe urządzenie automatycznie wyłączające pompę po wystąpieniu suchobiegu. Jest ich wiele na rynku ,różnych producentów. np,    https://b2b.omnigena.pl/sterowania-i-zabezpieczenia/1878-opc59-sterownik-5907761103184.html (jeśli pompa ma silnik max 1,3kW)   https://aquatik.eu/14-ibopress-10-sterownik-wylacznik-pompy-hydroforu-suchobieg-ibo-press-10-p-697.html (jeśli pompa ma silnik max 2,2kW)   Można też w ogóle zmienić koncepcję i zamiast dużego zbiornika wybrać układ z pompą głębibową, falownikiem i niewielkim zbiornikiem buforowym. Falownik wyłączy pompę po suchobiegu. Koszt takiego zostawu z całkiem porządną pompą IBO odporną na piach to ok. 2 tys. zł.    
    • 🌟 Kim Jesteśmy? 🌟 Letyro to dynamiczna firma specjalizująca się w produkcji i montażu wysokiej jakości osłon okiennych. Nasze produkty są nie tylko funkcjonalne, ale także stylowe, nadając Twojemu domowi wyjątkowy charakter.   🔧 Co oferujemy? 🔧 Rolety Zewnętrzne: Chronią Twoje okna przed słońcem, zapewniając prywatność i kontrolę nad temperaturą w domu. Moskitiery: Zapomnij o niechcianych gościach w postaci owadów! Nasze moskitiery zapewniają swobodę korzystania z otwartych okien, bez ryzyka inwazji komarów czy much. Bramy Garażowe: Bezpieczne, wytrzymałe i łatwe w obsłudze – nasze bramy garażowe chronią Twój samochód i mienie przed niepożądanymi intruzami. Parapety Wewnętrzne: Dodaj stylu i elegancji do swojego wnętrza dzięki naszym parapetom wewnętrznym, dostępnym w różnorodnych wzorach i kolorach.   Nasza strona www: rolety Rzeszów
  • Popularne tematy

×
×
  • Utwórz nowe...