Skocz do zawartości

Sąsiad orze drogę gminną jedyny dojazd do domu


Recommended Posts

Mam taki problem: moja babcia z dziadkiem nie mają już dojazdu do ich domu bo sąsiad zaorał 1/3 gminnej drogi, która jest jedynym dojazdem do ich posesji. Podczas powodzi straż nie mogła przejechać tamtędy, boję się, że pogotowie nie dojedzie jakby coś się działo. Gmina nie reaguje na skargi (gość jest znajomym wójta) Poradźcie proszę jak skutecznie zmusić gminę/sąsiada do udrożnienia tej drogi. Wina jest ewidentna, mamy zdjęcia jak to wyglądało parę lat temu i jak to wygląda teraz, jest pełno kamieni wyorane, policja była wzywana lecz tylko wykonali notatkę. Moja babcia i dziadek są schorowani i nie umieją się bronić, a ja mieszkam daleko.
Sprawa ciągnie się juz 2 lata. Do tej pory dało się przejechać ale ostatnio tak zorał, że już się nie da. To pachnie bezprawiem, proszę poradźcie coś

Łukasz
Link do komentarza
Warto sprawdzić mapki w gminie i starostwie. Dlaczego ktoś orze sobie drogę? Może drogi wcale nie ma a dojazd jest tylko służebnością.
Jak pisze przedmówca proszę o podanie jakie kroki prawne wykonaliście. Jeżeli proceder trwa już dłużej to warto zacząć od źródła - czyli mapy w gminie i to co Wy macie
Link do komentarza
To wyglądało tak, że babcia z dziadkiem zaczęli się starać o asfalt na tej gminnej drodze. Sami mają ogrodzenie, które odsunęli jakieś 80 cm od "granicy" drogi na ich teren. Zgadzają się żeby to oddać ale sąsiad też musiałby oddać trochę, bo na mapach droga ma 4 metry szerokości, a fizycznie miała jakieś 2.5 (teraz ma 1.5 po przyoraniu). Sąsiad zaczął kilka lat temu podorywać, twierdzi, że droga przebiega nawet za ogrodzeniem. Sęk w tym, że mapy analogowe są przedwojenne bardzo niedokładne. Od wielu (kilkudziesięciu) lat droga przebiegała sobie spokojnie i to na tej podstawie określone były granice (m.in ten płot dziadek odsunął 80 cm od granicy trawa-droga) nikt nie wie gdzie tak naprawdę jest granica. Problem zaczął się gdy 2 lata temu geodeci zrobili pomiar do ewidencji, tyle, że ten pomiar był bardzo niedokładny, może nawet robiony z map lotniczych. Mojemu dziadkowi w ewidencji zmniejszyli powierzchnię o 2 albo 3 ary. Wg tej nowej mapy, której nikt nie konsultował z nami, granica przebiega przez podwórko dziadka, metr za płotem. A pobliski przejazd kolejowy wg tej mapy powinien być ponad metr przesunięty w bok.
Procedura była taka, że gmina wezwała geodetę i ten szybko wyznaczył i zapalikował granice na podstawie tej nowej mapki, również doszedł do przejazdu ale tam, jak zobaczył, że mu granica przebiega w środku przejazdu kolejowego, nic nie zabijał.
Wszyscy podpisali (prócz mojego dziadka) i sąsiad wbił sobie rury w środku drogi. A za dwa dni wójt przysłał pismo z nakazem rozbiórki ogrodzenia i wycięcia drzew, że babcia z dziadkiem to niesłusznie zagarnęli. Oni omal zawału nie dostali. Ale się odwołali do powiatu do geodezji i tamci unieważnili pomiar i przyznali, że tamta mapa była błędna.
Następnie przyszła komisja geodezyjna z powiatu i zabrali się za ustalanie granic w terenie. Mój dziadek zgodził się na granicę przy płocie, inni sąsiedzi się zgodzili, gmina się zgodziła, tylko ten co orze nie zgodził się. Decyzję wydano ale on się odwołał. Wydano decyzję po raz drugi - znowu się odwołał. Teraz decyzja czeka na kolejne zatwierdzenie. I tak drugi rok minął, a sąsiad orze w tym czasie juz chyba złośliwie coraz bardziej. Dziadek już był na serce w szpitalu i miota się: złożył zawiadomienie do prokuratury na gminę o złamanie procedur (o ten nakaz rozbiórki płotu), naskarżył na geodetę do inspektora do województwa (odpisali, że ten działał w dobrej wierze tylko materiały były błędne), co chwilę do gminy pisze (odpowiadają, że wiedzą, że sąsiad orze, że sprawa jest w toku i ostateczna decyzja czeka na wydanie) Gmina ewidentnie w kulki leci, wójt kryje kumpla i czeka na wybory. Powiatowy geodeta też odpisuje, że postępowanie w toku.
Tymczasem już nie ma dojazdu. Opału na zimę nie dowiozą. Babcię jak brali do szpitala, to musiała iść na piechotę do szosy pod górę jakieś 150 m. Starszych ludzi nikt poważnie nie traktuje, boję się, że ich to będzie kosztowało wcześniejszą śmierć. Ten sąsiad co orze jest najbogatszy we wsi. Ma firmę budowlaną i wykonuje zlecenia gminne. Chwali się, że kasą wszystko załatwi i z innymi też ma konflikty. Niektórzy mu ustępują, jeden gość go pobił jak nikt nie widział, a mój dziadek jest bezsilny. Do tego nie zna się na prawie. Poradziłem mu, żeby wystąpił o oddzielną decyzję, w której komisja ustali tylko granicę między jego działką a gminą. Również poradziłem mu żeby złożył na sąsiada doniesienie do prokuratury, że orze gminną drogę.
Na zdjęciach jak byłem mały 25 lat temu widać drogę szeroką że kombajn przejedzie, na wesele moich rodziców autobus tam jechał (przy drodze jest słup po stronie przeciwległej do sąsiada, on się nie przesunął, więc łatwo o odniesienie), a teraz fiatem uno ledwiusieńko się prześlizgnąłem tuż przy słupie.
Cała ta sprawa jest bardzo bulwersująca, pomóżcie proszę
Link do komentarza

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...