Skocz do zawartości

Najczęstrze błędy przy budowie domu


Recommended Posts

Cisza w temacie budowania na forum, to pozwolicie, że coś wykopię? icon_smile.gif

Cytat

... teraz jedyna przerwa w wieńcu to drzwi balkonowe szt 1 w środku ściany szczytowej reszta monolit czyli chyba czegoś się nauczyłem icon_biggrin.gif



W tej kwestii jestem za wieńcem otaczającym cały dom, bez żadnych przerw!
Drzwi balkonowe w szczycie (a także w ścianie frontowej!) można obejść górą, a w przypadku szczytu połączyć wieńce z obu stron budynku wieńcem biegnącym na szczycie (pamiętajmy o ociepleniu - tylko pod krokiew!).
Link do komentarza
Cytat

Słup żelbetowy pręty przenikają zbrojenie stropu i wieńca żelbetowego pod murłatą


Na powyższym rysunku chyba (!) nie ma wieńca pod murłatą...
ale to tylko na marginesie... w zasadzie chciałem wspomnieć o właściwym połączeniu trzpieni z wieńcami stropu i pod murłatą. Rysunek ten jest standardowym uproszczeniem, które pomija wygięcie prętów zbrojenia trzpienia w dolnym i górnym zakończeniu. Jest to dość czasochłonne, ale nieodzowne dla prawidłowego montażu - znaczy taki sposób połączenia tych trzpieni z belką wieńca. Na wieńce zwykle używam wcześniej przygotowane belki zbrojeniowe, ale w przypadku montażu wieńca na trzpieniach (trzpienie zawsze wewnątrz wieńca!) występuje konieczność rozwiązania części strzemion w belce, rozsunięcia ich na boki, wstawienia "L-ek", ponownego nasunięcia na całość strzemion i skręcenia drutem wiązałkowym. Jeszcze mnie paluszki szczypią od tych ubiegłotygodniowych manewrów pomiędzy gęsto rozstawionymi prętami, bo w tym miejscu przecinają się: cztery do sześciu prętów trzpienia, cztery do sześciu prętów wieńca oraz cztery do sześciu "L-ek", a jak trafimy na połączenie dwóch belek wieńca, to dochodzą jeszcze cztery do sześciu prętów zakładu - zwykle mało komu chce się bawić i najczęściej, nawet jeśli już są, to "L-ki" ułożone na strzemionach wieńca (nie objęte przekrojem)....
Link do komentarza
Cytat

Na powyższym rysunku chyba (!) nie ma wieńca pod murłatą...
ale to tylko na marginesie...


Bo to ,że nie ma wieńca pod murłatą nie oznacza, że to błąd budowlany. Nie zawsze wieniec kolankowy musi występować.
Link do komentarza
1. wieniec jest, mało widoczny ale jest
2. przy założeniu, że przekrój akurat przechodzi przez trzpień, to brak widocznych prętów głównych wieńca
3. jeśli już by nawet nie było wieńca (może i poprawne, ale u mnie by nie przeszło) to trzpienie musiałyby być w ostępie max co 1m bo co tyle są kotwy a nie wyobrażam sobie zamontowania ich w pustaku (co prawda do porotherm'u dobrze wejdzie;)
4. nie wyobrażam sobie ścianki kolankowej powyżej 0,5m z trzpieniami bez wieńca, każdy trzpień w takim przypadku pracuje niezależnie i jest rozciągany od strony wewnętrznej

PS a przepraszam bardzo, co to za podróbka porothon 24? ostatnio co prawda widziałem podróbkę ze Słowacji "cegła PTH 30 P+W" i to wcale nie był "pustak PTH 30 P+W" Wienerbergera Edytowano przez ciekawski83 (zobacz historię edycji)
Link do komentarza
Cytat

1. wieniec jest, mało widoczny ale jest


Tylko projektant zapomniał go wrysować i opisać (ilość prętów, kształt strzemion), pomylił przy okazji pozycje opisując poz nr.11 (słupki żelbetowe) jako poz nr.3 (Poroton 24 P+W) oraz opis rozstawu strzemion dla słupka żelbetowego z wieńcem stropu, a także murłatę (poz 1) jako 4fi12... często spotykane w projektach niechlujstwo!

A w temacie łączenia trzpieni z wieńcami jakie koledzy macie doświadczenia? Bo z tego rysunku wynika, że po prostu należy wstawić belkę zbrojeniową składającą się z 4 prostych prętów fi 12, o długości 88cm bez dodatkowych połączeń z wieńcem... czy zagięć prętów na końcach?!
Link do komentarza
Cytat

ciężka sprawa do wyegzekwowania bo fajek się nie chce wyginać ale można. Jak raz będą poprawiać mimo próśb to na drugi raz nawet już się pytać nie będą czy na pewno trzeba


Sądząc po znikomym odzewie większości jednak ten detal umyka... i mamy kolejny
"najczęstszy błąd przy budowie domu" - brak wiązania pomiędzy zbrojeniem wieńców stropu i pod murłatą a zbrojeniem trzpieni żelbetowych rozmieszczonych w ściance kolankowej!
Link do komentarza
  • 2 tygodnie temu...
Cytat

Taka rola lidera rynku, że wszyscy próbują go podgryźć - nawet w nazwie icon_smile.gif Poroton to gorszy klon Porothermu - taka Polo Cockta w świecie ceramiki budowlanej :P


A najśmieszniejsze jest to że lider podgryza się sam produkując pustak ceramiczny szlifowany ocieplany Wienerberger POROTON - T icon_lol.gif

Z tym że ja nie miałbym odwagi tego produktu nazwać Polo Cocktą ceramiki, ale ja nie jestem ambasadorem Wienerbergera i mnie nie płaci... więc może dlatego icon_mrgreen.gif
Link do komentarza
na każdym etapie można popełnić błędy - na każdym!
Moim największym błędem był z perspektywy czasu zaciągnięty (niewielki, naprawdę niewielki) kredyt na dokończenie budowy.
Nie na skończenie - raczej na kilka luksusów.
Właśnie mija 9 rok od jego zaciągnięcia i dowiedziałem się dzisiaj poleconym - że do spłacenia wciąż pozostaje mi prawie tyle samo ile zaciągnąłem.....
To jest niesamowite.....................
Link do komentarza
Cytat

społeczno-budowlany icon_biggrin.gif


To było tak za komuny i taka łatka ciągnie się za budowlańcami.
Zapewniam ,że dzisiaj kto chce się liczyć i liczy się w branży budowlanej o alkoholu w czasie pracy nie marzy i nie spożywa.
Oczywiście wieniec czy zakończenie więźby się opija wraz z poczęstunkiem, ale to już taka tradycja i po zakończonej pracy i dodam że z umiarem. Bynajmniej u mnie tak było i u moich znajomych.
Tak więc pisząc społeczno-budowlany uważam za grubo przesądzane stwierdzenie.
Wiem vega ,że pisałeś to z nutką humoru i nie mam Ci tego za złe.To tak gwoli wyjaśnienia w razie niezrozumienia mojej wypowiedzi odnoszącej się do Twojej icon_biggrin.gif
Link do komentarza
Wiesz ,jak jest to firma i pracuje kilku-kilkunastu pracowników a szef w rozjazdach to nie dziw ,że "walą" ja pisałem o firmach trze-pięciu osobowych gdzie w takiej firmie każdy sobie jest szefem.
To o czym piszesz to niestety prawda i u mnie też o takich firmach słyszałem.
Link do komentarza
Cytat

To było tak za komuny i taka łatka ciągnie się za budowlańcami.
Zapewniam ,że dzisiaj kto chce się liczyć i liczy się w branży budowlanej o alkoholu w czasie pracy nie marzy i nie spożywa.


Wierz mi że ta opowieść (to tylko fragment) nie pochodzi z czasów głębokiej komuny.
I z góry przepraszam za OT icon_lol.gif


"Tynk á la Małysz"
Do wykonania tynków Renata i Ryszard, zniechęceni do firm mazowieckich, postanowili zatrudnić ekipę z głębi Polski. Kolega ze studiów, który mieszka na południu Polski znalazł im ekipę tynkarzy. Właściciel firmy, okazał się człowiekiem energicznym i bardzo zdecydowanym. Ryszard usłyszał od niego:
- Proszę załatwić materiały. Przysyłam ludzi. Na wszystko mają 6 dni, bo mam napięte terminy i inne budowy.

– Myślałem, że śnię. Co za człowiek? – pomyślałem. Spieszy mu się. Super! Zapytałem jeszcze tylko, czy będzie równo i dokładnie... A on odpowiedział mi, że skoro Małysz nie narzeka, to i ja powinienem być zadowolony – wspomina Ryszard. – Świetny chwyt marketingowy, ale dzisiaj nie jestem już przekonany, że prawdziwy. Panowie tynkarze dostali materiał, dostali ogrzewaną przyczepę kempingową i przystąpili do roboty. Początki były obiecujące. Nauczony złymi doświadczeniami sprawdzałem ich częściej niż trzeba. Im częściej tam bywałem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że wybór ekipy był słuszny. Przez pierwsze 3 dni faceci tyrali jak szaleni.

W sobotę wieczór zadzwonili, że ponieważ w niedzielę nie pracują, więc przydałaby się im jakaś zaliczka. Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że pieniądze się im należą. Pojechałem więc na budowę i wręczyłem zaliczkę. I potem się zaczęło! Poniedziałek – nie wyszli z przyczepy. Wtorek – nie wyszli z przyczepy. Środa – nie wyszli z przyczepy. Cóż było robić? W środę popołudniu zadzwoniłem do ich szefa i powiedziałem mu, że jego ludzie raczej nie zdążą na kolejne zaplanowane przez niego budowy, bo od trzech dni nie udało mi się ich zobaczyć, a robota stoi. Początkowo nie uwierzył, ale w końcu oświadczył, że w nocy przyjedzie do Warszawy. Podobało mi się to, iż jest gotowy pokonać kilkaset kilometrów, by zdyscyplinować swoich pracowników. W dodatku okazał się słowny.

Zjawił się w nocy! Pojechał na budowę i jak wszedł do nich do przyczepy, to... wyszedł po tygodniu! Gdyby to chociaż oznaczało, że powróci dawny rytm pracy. O nie! Szef pojechał, a na budowie każdy dzień pracy przeplatał się z dwoma dniami zamkniętej przyczepy. Zamkniętej dla mnie. Sąsiedzi powiedzieli mi, że gdy tylko mój samochód znikał za zakrętem, to któryś z tynkarzy pomykał drobnym truchtem po kolejną flaszkę. I w ten sposób z 6 dni zrobiły się 4 tygodnie. Naprawdę niezły wynik!
"
Link do komentarza
Obawiam się, że demonizujecie budowlańców, a ... jakby pomijacie całkiem rolę indywidualnego inwestora.
Nie do wyobrażenia jest dla mnie rozliczanie należności z pracownikiem! Nie ma rozliczeń, nie ma problemu.
Spotykam się także często z nagabywaniem pracowników przez inwestora: czy czasem nie potrzebują czegoś mocniejszego na rozkręcenie prac. Pokutuje wśród sporej części inwestorów pogląd, że najłatwiej wkraść się w łaskę ekipy alkoholem. Sądzą, że wtedy będzie solidniej, porządniej, bo przecież razem wypili, to dla "swojaka" ekipa będzie robiła.

Reasumując: budowlańcy to część naszego społeczeństwa, które w jakimś zakresie ma problem alkoholowy. Każdy rozsądny człowiek powinien unikać prowokowania problemu, bo jego efekty na budowie są opłakane.
Link do komentarza
Cytat

Wierz mi że ta opowieść (to tylko fragment) nie pochodzi z czasów głębokiej komuny.
I z góry przepraszam za OT icon_lol.gif


"Tynk á la Małysz"
Do wykonania tynków Renata i Ryszard, zniechęceni do firm mazowieckich, postanowili zatrudnić ekipę z głębi Polski. Kolega ze studiów, który mieszka na południu Polski znalazł im ekipę tynkarzy. Właściciel firmy, okazał się człowiekiem energicznym i bardzo zdecydowanym. Ryszard usłyszał od niego:
- Proszę załatwić materiały. Przysyłam ludzi. Na wszystko mają 6 dni, bo mam napięte terminy i inne budowy.

– Myślałem, że śnię. Co za człowiek? – pomyślałem. Spieszy mu się. Super! Zapytałem jeszcze tylko, czy będzie równo i dokładnie... A on odpowiedział mi, że skoro Małysz nie narzeka, to i ja powinienem być zadowolony – wspomina Ryszard. – Świetny chwyt marketingowy, ale dzisiaj nie jestem już przekonany, że prawdziwy. Panowie tynkarze dostali materiał, dostali ogrzewaną przyczepę kempingową i przystąpili do roboty. Początki były obiecujące. Nauczony złymi doświadczeniami sprawdzałem ich częściej niż trzeba. Im częściej tam bywałem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że wybór ekipy był słuszny. Przez pierwsze 3 dni faceci tyrali jak szaleni.

W sobotę wieczór zadzwonili, że ponieważ w niedzielę nie pracują, więc przydałaby się im jakaś zaliczka. Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że pieniądze się im należą. Pojechałem więc na budowę i wręczyłem zaliczkę. I potem się zaczęło! Poniedziałek – nie wyszli z przyczepy. Wtorek – nie wyszli z przyczepy. Środa – nie wyszli z przyczepy. Cóż było robić? W środę popołudniu zadzwoniłem do ich szefa i powiedziałem mu, że jego ludzie raczej nie zdążą na kolejne zaplanowane przez niego budowy, bo od trzech dni nie udało mi się ich zobaczyć, a robota stoi. Początkowo nie uwierzył, ale w końcu oświadczył, że w nocy przyjedzie do Warszawy. Podobało mi się to, iż jest gotowy pokonać kilkaset kilometrów, by zdyscyplinować swoich pracowników. W dodatku okazał się słowny.

Zjawił się w nocy! Pojechał na budowę i jak wszedł do nich do przyczepy, to... wyszedł po tygodniu! Gdyby to chociaż oznaczało, że powróci dawny rytm pracy. O nie! Szef pojechał, a na budowie każdy dzień pracy przeplatał się z dwoma dniami zamkniętej przyczepy. Zamkniętej dla mnie. Sąsiedzi powiedzieli mi, że gdy tylko mój samochód znikał za zakrętem, to któryś z tynkarzy pomykał drobnym truchtem po kolejną flaszkę. I w ten sposób z 6 dni zrobiły się 4 tygodnie. Naprawdę niezły wynik!
"


Znam ten artykuł. Sądzę ,że jest on napisany dla poprawienia humoru bo trochę się uśmiałem z tego kawałka co dostali zaliczkę icon_biggrin.gif
Link do komentarza
  • 1 miesiąc temu...
  • 3 tygodnie temu...
Cytat

Niestety w dzisiejszych czasach często ciężko jest znaleźć odpowiedniego wykonawcę, który wykona pracę tak, jak należy... Nic z tym nie zrobimy...



Podpisuję się obiema rękami i nogami icon_smile.gif
Moi znajomi zatrudnili fachowca i jego pomocnika do zwyczajnego postawienia ogrodzenia wokół domu. Sprawa miała potrwać max. tydzień, a skończyło się na 2 tygodniach z hakiem. Jako, że dom stoi daleko za miastem i w tamtym czasie nie był jeszcze wykończony, kumplowi nie chciało się codziennie jeździć tam i sprawdzać jak idzie robota. Wreszcie podjechał któregoś dnia wieczorem (kiedy robota miała już być skończona) i na terenie budowy znalazł z 5 butelek po wódzie i kilkanaście puszek.. A płot nie był nawet w połowie wykończony. Mogli chociaż po sobie posprzątać, ale widocznie założyli, że kontroli nie będzie.

Ponadto, mój syn wyjechał za granicę w wakacje dorobić właśnie na budowie. Zapewne nie powiedział nam wszystkiego, ale wielokrotnie powtarzał, że nie ma takiej budowy, na której nie znalazłby się choć jeden taki właśnie, co bez %% nie może. Ale na pocieszenie dodał, że ten problem nie dotyczy jedynie Polaków, lecz również obcokrajowców, niestety.
Link do komentarza
  • 3 miesiące temu...
Z życia wzięte: "fachowcy" mieli zamontować płyty kartonowo gipsowe na poddaszu. Standardowa robota. Niestety nie byli kontrolowani i po zakończeniu pracy i upływie niecałego tygodnia ściany popękały na wszystkich łączeniach. Co się okazało? "Fachowcy nie zamontowali nigdzie siatek, tylko zaszpachlowali łączenia "na sztywno". Ręce opadły.
Link do komentarza

Utwórz konto lub zaloguj się, aby skomentować

Musisz być użytkownikiem, aby dodać komentarz

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto na forum. To jest łatwe!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Masz już konto? Zaloguj się.

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...