Regulować pokrętłami próbowałem wczoraj.
Aby podgrzewanie się załączyło, trzeba otworzyć wodę zdecydowanie ponad połowę, najlepiej na maks, bo wtedy szybciej się załącza (czasami odpali po 2 sek, ale czasami, po ponownym otwarciu wody, ogrzewacz czeka chyba aż woda z niego spłynie i odpala dopiero po 6-8 sekundach, co jest denerwujące, bo np podczas prysznica, powstaje przerwa w dostawie ciepłej wody). Ciśnienie można obniżyć do około połowy, wtedy jeszcze grzeje. Regulacja jest tragiczna, bo zmniejszenie temp. wody albo płomienia sprawia, że np. później się włącza albo szybciej wyłącza, przy wyższym ciśnieniu. Z kolei gdy mam otwartą tylko ciepłą wodę na maksa, po zmniejszeniu temp. i płomienia, aby woda nie parzyła, to jest bardzo ciepła, niby wszystko ok. Ale wystarczy, że obniżę ciśnienie i staje się nie do wytrzymania gorąca, co jest jakąś paranoją. Wydaje mi się, że taki podgrzewacz, skoro ma ustawioną jakąś temp. to powinien sam dostosować płomień do niej, aby utrzymać ją na tym samym poziomie. Jeśli ciśnienie mniejsze, to zmniejsza płomień. A nie, nie dość, że nie zmniejsza i woda przy niższym ciśnieniu staje się gorąca, to potrafi się całkiem wyłączyć, bo zbyt mały przepływ wody. A wcale mały nie jest.
Jak widać, nie dość, że koszty gazu przez to większe, to zużycie wody i koszty ścieków.