Skocz do zawartości

łosiek

Uczestnik
  • Posty

    14
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez łosiek

  1. I dobrze Jasne, trzeba się czasem zmobilizować i "namówić" naszych włodarzy do pewnych działań. Super, że się udało. Ja jednak opisywałam większość standardowych działań (przynajmniej u mnie w okolicy). Przy tych drogach dojazdowych nie ma rowów i nie są to drogi powiatowe. Poza tym, u mnie akurat takich dróżek jest mnóstwo i gdyby tak każdą się zająć, to trochę budżetu by na to poszło (to nie tylko farba, ale właściwie zrobienie tych dróg od podstaw). Zgadzam się z Tobą i tego nie neguję, że trzeba walczyć o swoje. Chyba jednak o czymś trochę innym myślałam. Żyję w miejscu bardzo rozwijającym się. Siłą rzeczy infrastruktura nie nadąża za rozwojem gminy (działki się sprzedają zanim będą nie tylko media, ale choćby dojazd sensowny. Serio, to są często działki w polu i w takim polu jest też wytyczona "dojazdówka"). Nawet już się nie dziwię, że takie działki się sprzedają (tutaj akurat lokalizacja ma ogromne znaczenie), ale trzeba mieć na uwadze, że trochę minie zanim te "pola" się ucywilizują. Widzę jak wiele trzeba mieć cierpliwości, żeby doczekać lepszej drogi. A tym bardziej jest to uciążliwe, jeśli podłoże słabe. Wystarczy trochę deszczu albo roztopy i są dróżki, po których naprawdę trudno przejechać, a nawet przejść tak, żeby butów nie zniszczyć (mieszkam na terenach gliniastych, jak już się w to zapadniesz, to przepadłeś ;P ) Przeżyłam te wszystkie zimy, drogę gruntową, potem ze żwirem, potem z płytami betonowymi (ojej, jak jakość życia się wtedy podniosła), i dopiero jak w ulicy położyli wszystko co możliwe, to droga została wpisana na listę oczekujących do zrobienia. Wszystko to trwało circa 25 lat (już do zrobienia nawierzchni - w zeszłym roku w lato). A nie mówię tu o dojazdówce, tylko o normalnej drodze gminnej, która drogą gminną jest od zawsze (czy tam kiedy po wojnie tę gminę ustanowili ) I teraz, jest taki trochę konflikt, komu gmina powinna drogę zrobić, komu nie, komu szybciej. Ja wiem, ile my musieliśmy czekać i teraz jak patrzę na ludzi (a jest ich mnóstwo), którzy dopiero co się sprowadzili w tę okolicę i oczekują od razu dróg, to tak... trochę jakby mimo wszystko czuję sie teraz lepiej wiedząc, że gmina jednak traktuje ich tak samo jak traktowali nas przez wiele lat. I serio, nie o to chodzi, że chcę, żeby komuś było źle (bo serdecznie im współczuję tych niektórych dróg, masakra to mało powiedziane), ale jednak gdyby gmina słuchała tylko przyjezdnych, to nie wiem czy kiedykolwiek my byśmy się doczekali (ich jest więcej). Jednak pewne zasady mają sens, a budżet gminy z gumy nie jest. Poza tym... nieruchomości się chyba kupuje po jakimś przemyśleniu tematu i jak się wybiera działkę nie przy drodze, to chyba też trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji takiego wyboru.
  2. To już pewnie zależy od tego jaką "filozofię" przyjmie ratusz. U mnie nie chcieli zrobić nic. I jak postanowili tak zrobili Twierdzili (w sumie to ja się nawet z nimi zgadzam), że oni zrobią, a ktoś zaraz będzie to pruł, więc to się mija z celem. To jasne, zgadzam się, ale wiadomo jak jest. To już nie będzie ta sama gładka powierzchnia. I mój ratusz wychodzi z założenia, że lepiej żadnej drogi niż połatana Ogólnie to ciężki temat (zwłaszcza dla tych mieszkających na końcu takich dróg). W sumie trzeba się przygotować na trudne pierwsze lata. Często ludzie sobie radzą tak, że chociaż próbują wyrównać, może posypać jakimś żwirem... Wtedy zaczyna się budować ktoś z działki obok i znów zabawa od nowa, bo i tak to co wyrównane się znowu pokrzywi. A koniec końców, i tak się składają sami na utwardzenie, bo po którejś zimie już cierpliwość im się skończy, a gmina nie ma w planach robienia tej "dojazdówki" w najbliższej pięciolatce.
  3. Czynne zainteresowanie właścicieli jest bardzo istotne. Trzeba pilnować gminy kiedy będą planować remonty tej "głównej" drogi i ich nachodzić często jeśli "dojazdówka" nie będzie objęta tym planem. Niestety jest jedno "ale": Wątpliwe. Gmina nie zacznie robić nawierzchni dopóki po pierwsze wszystkie media nie będą pociągnięte w tej drodze. Nawet jeśli chodzi o zwykłe wyrównanie - patrz zdanie powyżej. Lepiej chyba liczyć na siebie w tej kwestii. W odśnieżaniu także. Trochę tylko pesymistycznie to wygląda, bo jeśli dojazd do 14 działek, to chyba dosyć długa ta droga jest, prawda?
  4. Święte słowa. Współwłasności, jakieś ułamkowe udziały w nieruchomościach, to są tak słabe pomysły, że nawet z rodziną się tego nie powinno robić (zwłaszcza jeśli ją lubimy i mamy z nią dobre relacje, bo potem możemy już tego nie mieć).
  5. To właśnie zależy gdzie to dokładnie jest. Są miejsca, których właśnie zaletą jest odległość od cywilizacji. Wiele działek na Mazurach "schodzi" właśnie dlatego. A naprawdę nie mają ani atrakcyjnego dojazdu, mediów, itp. Jeśli chodzi o developerów, to oni naprawdę budują nie tylko w miastach (jeden z takich przykładów to Hajnówka), tylko tam, gdzie się sprzeda, tam, gdzie akurat moda. Fakt, pewnie tutaj sytuacja nie aż tak atrakcyjna jak opisałam. Ale tego nie wiemy, a doradzić możemy. Właściciel musi się zorientować co dostał w spadku. Oby tylko nie było w planach w pobliżu budowy drogi szybkiego ruchu albo jakichś planów gospodarczych, które mogłyby wpłynąć negatywnie na okolicę, to już jest dobrze. I wtedy można sobie spokojnie czekać na lepsze czasy
  6. U mnie było tak (tylko to historia sprzed jakichś 15 lat): żeby sprzedać działki położone dalej od drogi, trzeba było wytyczyć dojazd. I rzeczywiście różne opcje wchodziły w grę - takie jak opisywane powyżej. Stanęło na oddanie (za friko) gminie kawałka działki. I dobrze. W tej chwili nie wyobrażam sobie innego scenariusza, bo: - nigdy nie wiesz kto zostałby współwłaścicielem drogi (a nawet jak ktoś ok, to może się to zmienić za parę lat), - jeden nabywca siedzi za granicą. Kontakt z nim słaby, - inny nabywca bardzo rzadko przyjeżdża. też nie byłby zainteresowany dokładaniem się do remontów, itp. Jeśli chodzi o media, to raczej wtedy gmina musi ten kawałek drogi wziąć pod uwagę, ale... na moim przykładzie: wodociągi zrobili, a kanalizację nie. Czemu? Szczerze, nawet nie wiem, bo mnie to już nie interesowało (ja mam media od tej "głównej" drogi). Z tego co wiem, to w ogóle tylko jeden właściciel był zainteresowany podpięciem pod system kanalizacji, więc pewnie dlatego na etapie projektu w ogóle ominęli ten kawałek. Teraz nawierzchnia... no cóż.. niecały rok temu był cały remont drogi. "Główną" zrobili, "dojazdówki" nie. Pewnie z powodu tego, że nie ma kanalizacji (więc nie ma wszystkich mediów, a u mnie nie remontują dróg jeśli w teorii jest zagrożenie, że będzie ją potem trzeba zrywać). Z drugiej też strony, ta droga nie jest zła. Może gdyby właściciele pochodzili do gminy, to też by zrobiono.
  7. Pytanie czy wtedy ktoś kupi od Ciebie te działki i po ile. Czyli koło się zamyka. To jest zawsze proszenie się o kłopoty jeśli chodzi o służebność drogi albo dzielenie jej na współwłasności. Albo inaczej: jest dobrze póki jest dobrze, a w razie problemów, zawsze coś komuś nie będzie pasowało. Może lepiej przejść się do gminy i zapytać, czy mogłaby przejąć (kupić) ten kawałek na drogę gminną.
  8. Tak jak napisał przedmówca, trochę mało danych. Po pierwsze co to za rodzaj działki, czy można cokolwiek na niej wybudować, czy nie. Gdzie jest droga dojazdowa (jeśli jest) i czy ewentualnie będzie. Jeśli można cokolwiek na niej postawić (coś więcej niż grilla i namiot ), to czy są jakiekolwiek media (od biedy czy są jakieś plany w gminie). Po drugie lokalizacja. Samo województwo to jeszcze nie wszystko. Czy to jest w mieście/przedmieściach/na wsi. Czy blisko miasta czy wręcz przeciwnie, zaletą tego miejsca jest odległość od cywilizacji a na przykład blisko jest jakiś las, woda, cokolwiek. Fakt, kształt jest dosyć trudny (nie znamy chociaż orientacyjnych wymiarów). Natomiast jeśli lokalizacja ma jakieś wyjątkowe walory, to kształt ma drugorzędne znaczenie. Jeśli w lokalnym biurze mówią, że się takimi działkami nie zajmują, to już jest jakaś informacja. Ale raczej mało optymistyczna. Proponuję poszukać w internecie ogłoszeń sprzedaży/kupna działek z tej okolicy. Może są podobne i będzie co porównywać.
  9. Dom jest super na pierwszy rzut oka. I jak najbardziej 'sprzedawalny'.
  10. Pewnie zależy jaką masz wodę i czego oczekujesz. Moje doświadczenia są takie: - mieszkanie w starym bloku w dużym mieście. Woda z wodociągów była ok, ale jakoś nie przekonywały mnie stare rury w bloku. Woda z dzbanka z filtrem była bardzo smaczna i właściwie nie kupowałam już wody butelkowanej, - dom z własnym ujęciem wody. Tu historia dosyć długa, bo problemy z wodą były na całym etapie 'produkcji' wody. Tak więc każdy dodatkowy filtr był na wagę złota. Na pytanie czy taki filtr działał, to na pewno tak. Widać to było po tym jak często filtr trzeba było wymieniać (w porównaniu do filtracji wody z wodociągów), - dom z wodą z wodociągów. Używam tego 'dzbanka' już chyba z przyzwyczajenia. Mam wrażenie, że jest lepsza, ale nie wykluczam efektu placebo W każdym razie, nie kupuję wody butelkowanej, piję to, co mam.
  11. Warto Mam duży ogród. Kilka lat temu też nadszedł czas, żeby wymienić stare węże i koniec końców mam rozciągliwy. Dla mnie jest zdecydowanie wygodniejszy niż poprzednie sztywne. Łatwo się przenosi i sprząta po podlewaniu (a ma to spore znaczenie przy dużym ogrodzie bez żadnego systemu nawadniania).
  12. Taki dom bliźniak, tylko jeden bliźniak większy od drugiego. Ogólnie, tak jak już tutaj ktoś stwierdził, dom z przybudówką, mówiąc krótko. Tylko ta przybudówka jest już w projekcie domu, pięknie pasuje do domu 'głównego'. Rzeczywiście, autor wątku ma dziwne pytania jak na inwestycję z córką. Skoro przed rozpoczęciem budowy domu wielopokoleniowego myśli się o podziale działki, to naprawdę nie ma co się w to pakować. Domy wielorodzinne: nie i jeszcze raz nie. Skoro w planach jest podział działki, to trzeba dwa osobne domki stawiać. Tak pokazuje życie.
  13. Chyba moja opinia nie będzie innowacyjna, jeśli napiszę, że jeśli CHCESZ i Cię to interesuje, to warto :) Jeśli tylko słyszałeś, że 'warto iść na budownictwo, bo praca będzie' i tego typu argumenty, to nie idź. Jestem kilka lat po politechnice i mam okazję obserwować siebie i znajomych po różnych technicznych kierunkach. Wniosek jest jeden. Jeśli studia zostały wybrane zgodnie z zainteresowaniami i predyspozycjami, a dodatkowo zostało to poparte doświadczeniem zawodowym zbieranym już na studiach (im wcześniej, tym lepiej), to życie zawodowe dobre jest. :) Natomiast prawdą jest, że znam ludzi po budownictwie, którzy wyemigrowali (zwłaszcza jeśli chcieli pracować w biurach projektowych). A inni wkręcili się na budowy, bo tak chcieli i są bardzo zadowoleni. Życzę dobrych wyborów.
×
×
  • Utwórz nowe...