Skocz do zawartości

JaneB

Uczestnik
  • Posty

    20
  • Dołączył

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez JaneB

  1. Uwielbiam Twoje posty Rozkładają mnie na łopatki. Serio A czy Twój prosiak ma manię układania się przy łóżku tuż obok kapci? Tak robił nasz poprzedni psiak - kundelek, wcale nie taki mały, bo ponad kolano sięgał. Tylko menda jednak uwielbiała wchodzić ludziom pod nogi i zawsze był jeden wielki pisk, albo kłapanie pyskiem.
  2. Widzę, że temat psów powrócił Jak dla mnie decyzja o przyjęciu pod swój dach jakiegokolwiek zwierzaka, powinna opierać się na jednym, prostym pytaniu - Czy jestem gotowa/gotowy sprawować opiekę nad zwierzakiem przez X lat? Ja właśnie na takie pytanie musiałam odpowiedzieć, gdy po opuszczeniu domu rodzinnego zaczęłam tęsknić za zwierzęcym towarzystwem. Jeżeli odpowiedź brzmi TAK, to należy rozważyć dalsze kwestie związane z tym faktem, biorąc pod uwagę specyficzne potrzeby wybranego stworzenia: - czy stać mnie na utrzymanie tego zwierzaka (karma, akcesoria, weterynarz)? - czy mam dostatecznie dużo czasu, aby być dobrym opiekunem? - czy w moim domu panują odpowiednie warunki, aby przygarnąć zwierza? I wybór psa również powinien być starannie przemyślany. Rasowy czy kundelek? Z hodowli czy ze schroniska? Mały, średni czy duży? Pies do towarzystwa czy do obrony? Baa... nawet płeć ma spore znaczenie. Żeby się nazbyt tutaj nie rozpisywać, podrzucam link do dość fajnego artykuły "przed" kupnem/adopcją psa: http://psy-pies.com/artykul/psy-dla-poczat...cieli,1188.html Zdecydowanie polecam tym, którzy rozważają psa we własnym domu.
  3. I właśnie w tym momencie, Twój awatar stał się dla mnie uosobieniem prawdziwego Ciebie ;P Niestety (albo i stedy) muszę przyznać Ci rację, że wyobraźnia pracuje lepiej, gdy w żyłach zaczyna krążyć mocniejszy trunek. Sama od czasu do czasu pisuję opowiadania i zdecydowanie lepiej wychodzi mi kreowanie rzeczywistości, gdy nie do końca mogę prowadzić samochód bez ryzyka utraty tak ciężko wywalczonego prawka. Ps. Czy wyjdę na niemądrą blondynkę, gdy zapytam kim jest Wiktor?
  4. Aaa, no tak. O klasykę i klasyków dbać trzeba. W końcu na czymś musi opierać się cała reszta ;) A co do pisania, czytania i picia. Dziś rano doszłam do budujących wniosków po naszej wczorajszej wymianie poglądów na temat upodobań czytelniczych. Ja zdecydowanie za mało piję i za dużo czytam, to dlatego nie jestem jeszcze na liście autorów najlepiej sprzedających się książek w Polsce, Europie, a może i na świecie. I tak sobie myślę, że tyle lat zmarnowałam na uczciwą pracę, zamiast zacząć pędzić bimber (ewentualnie wino), popijać go sobie dla kurażu i lepszej fantazji i pisać w tym czasie the best story ever. Ciekawe czy jeżeli zacznę już dziś, to czy uda mi się do wiosny zostać autorką najlepszej powieści roku 2016? Jak sądzisz Retro, dam radę? ;)
  5. Retro, to nie profanacja. Dedukcja. Tylko bimber i wino tak długo się robi. Spiryt daje radę wcześniej ;) A tak swoją drogą, to Ty nie przyznawaj się tutaj do takich rzeczy, bo szanowny Leszek już zacznie snuć plan, jakby tu wprosić się na miłe, popołudniowe spotkanie trwające od piątku do poniedziałku ;) Ale na dzisiaj już dość. Dobrej nocy wszystkim
  6. Leszku, czy ktoś mówił Ci już, że przeliczanie wszystkiego na flaszki/skrzynki lub kufle to pierwsze sygnały poważnej choroby? :P A idąc Twoim tokiem myślenia, wychodzi na to, że retro do wiosny będzie pędził bimber w piwnicy. No, może jakieś winko. Spirytus odpada, tego tak długo mieszać nie trzeba ;) Ps. Panowie, przez te nasze dyskusje flaszkowo-książkowo-molowe, kradniemy Jadze i innym zwierzołom ich miejsce na tym forum. Tylko patrzeć jak nas z tym wątkiem wysiedlą gdzieś indziej
  7. Której wiosny? ;) :P Też mam kilka książek oczekujących na chwilę mojego buntu. Trochę się boję sięgać po kolejną, bo jak zacznę czytać, to cały świat przestaje dla mnie istnieć. Lubmy może i zrozumie. Baa... nawet zadowolony przez chwilę będzie, bo mniej gadam jak czytam. Tylko weź wytłumacz szefowi dlaczego przez 3 dni nie było Cię w pracy?! "Przepraszam szefie, tak mi się weekend jako wydłużył". Nie, to zdecydowanie nie przejdzie. Chociaż chwila... szef coś wspominał o jakimś wyjeździe na kilka dni ;)
  8. No nie uwierzysz Leszku, jutro znowu czytasz ;) W sumie ja też "czytam", bo urodziny prawie-szwagra się szykują, a w sobotę urodziny dobrej znajomej, która to od gości weselnych uzbierała taki asortyment trunków, że do następnych jej urodzin mogłybyśmy robić degustacje :P Widzisz więc... Brachu, jak to forum pomaga odnajdować się bratnim duszom ;)
  9. Wow. Ty piszesz W sensie nie, że potrafisz sklecić zdanie, które jako tako wyraża Twe myśli, ale coś sensowniejszego, co daje przyjemność innym Zaczęłam czytać i mam już za sobą pierwszy post-opowiadanie. Całkiem przyjemna lektura, więc wiem już co będę jutro robić przy mojej południowej kawie (o ile ktoś znów nie zadzwoni z milionem pytań). A co do czytania. Ja też mam sporo zajęć i mocny deficyt czasowy. Pracuję na pełnym etacie, do tego praktycznie co dziennie szykuję zlecenia dla Klientów, a na domiar złego jakieś 4-5 lat temu opuściłam dom rodzinny i teraz lodówka nie chce napełniać się sama, naczynia nie znikają ze zlewu, kurz jak zalegnie to trwa tak w milczeniu póki go nie usunę, a rzeczy mojego lubego nazbyt szybko zbierają się w mikro-salonowym fotelu. W efekcie tych wszystkich zjawisk zwyczajnych - niezwyczajnych, sama muszę to cholerstwo ogarniać. Ale powiem (napiszę) Ci, że od czasu do czasu, uruchamia się we mnie taki bunt i przez cały weekend leżę i czytam. Dom może wówczas stanąć na głowie, luby chodzić głodny i bosy po kątach, a ja czytam. Bo lubię. I dlatego, że czytając mogę się zrestartować, aby w poniedziałek od nowa zacząć swój maraton.
  10. Mam nadzieję, że zauważyłeś żart z mojej strony Faktem jest jednak, że dzisiaj wszyscy piszą (książki, blogi itp.), ale niewiele osób czyta. Niezwykle bawi mnie, gdy kolejna pseudogwiazdka (tzw. celebryta/ka) wydaje swoje wspomnienia z mrocznej młodości (bo koniecznie musi być traumatyczna, wstrząsająca, zła i pełna przemocy i goryczy), albo poradniki z cyklu "jak schudnąć jedząc pączki" lub "jak dobrze się ubrać, gdy masz tylko 800 złotych na zakupy". Ja nie mam nic przeciwko osobom piszącym. To nawet fajnie, że próbują wyrazić siebie w takiej formie. Irytuje mnie jednak, gdy ktoś taki zapytany o ulubionego autora/tytuł odpowiada, że nie ma czasu na czytanie. I właśnie do tego nawiązywałam swoim lekko ironicznym tekstem ;)
  11. Oh, retrofood, jak Ty mało wiesz o dzisiejszym świecie i sztuce pisania :P Daga (mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci ta forma i nie potraktujesz tego, jako nadużycia z mojej strony ;) ) nie musi umieć czytać. Ona ma napisać (ewentualnie zlecić napisanie - to też bardzo modne rozwiązanie) książeczki/opowiadania. Nikt nie mówi o tym, że ma je czytać A tak całkiem poważnie, ktoś kiedyś (bardzo dawno temu, gdy jeszcze jako nastolatka chodziłam na warsztaty pisarskie) powiedział mi, że to życie pisze najciekawsze i najfajniejsze historie. Nie potrzebujemy zmyślać, by napisać dobrą książkę. Wystarczy być dobrym obserwatorem i umiejętnie opisać otaczający nas świat. W przypadku Jagi bycie czujnym obserwatorem zapewne łatwym zadaniem nie jest, bo jeden relatywnie niewielki psiak potrafi wywrócić cały świat do góry nogami, ale nic nie jest niemożliwe ;) Tak swoją drogą, może ta Twoja Jaga chce zostać sławna (przynajmniej we wsi próbowała swych sił jako miejscowa gwiazda)? Niektóre psy potrafią wiele zrobić, by zwrócić na siebie ludzką uwagę. Jedna suczka to nawet dała się porwać fantazji i uratowała kobietę przed zbyt nachalnymi i pijanymi amatorami kobiecych wdzięków... tutaj jest nawet o tym krótki artykuł: http://psy-pies.com/newsy/bezdomny-pies-ur...obiete,214.html
  12. Doświadczenia osobistego nie mam w tym temacie, jednak wszystko zależy od tego, dokąd się wybierasz i jakimi liniami lotniczymi decydujesz się lecieć. To bardzo ważne kwestie, ponieważ od nich zależeć będzie m.in. to, czy zwierzę będzie mogło lecieć z Tobą w kabinie, czy też będzie przewożone w luku bagażowym (to uwarunkowane jest wielkością klatki w której będzie trzymany zwierzak). Dodatkowo, to kraj docelowy decyduje o tym, czy zwierzę będzie poddawane kwarantannie czy też nie. Jeżeli więc decydujesz się na lot, nie da się tego ominąć, gdy jest to prawnie wymagane. Niezależnie od tego dokąd lecisz, zwierzę (nie tylko kot) musi mieć paszport i ważną książeczkę szczepień. Czasami wymagane jest także dodatkowe zaświadczenie od weterynarza, które musi być zgodne z wymaganiami kraju docelowego, a także tzw. krajów tranzytowych jeżeli lecisz z przesiadkami. Najdokładniejsze informacje o warunkach przewozu kota (lub innych zwierząt) uzyskasz kontaktując się z przewoźnikiem.
  13. Wiesz daggulka, w sumie to można utworzyć całą serię książeczek dla dzieci: 1. Jaga na tropie niewidzialnych potworów. (W wersji dla dorosłych - Jaga nieustraszona - nie będzie kwiatek pluł mi w pysk). 2. Jaga szykuje sąsiadkę do maratonu. 3. Jaga w (nie)wielkim mieście. 4. Dwa oblicza Jagi, czyli z wizytą na wsi. Jak na razie więcej pomysłów nie mam. Teraz tylko uzupełnić treścią i voila, jesteśmy (my - bo to Twój pies, ale ja wymyśliłam książeczki) sławne i bogate Eh... no to tyle głupot na dzień dobry wystarczy i czas zabrać się do poważnej pracy. Miłego dnia wszystkim
  14. Masz rację i nie masz racji. Masz rację odnośnie tego, że uczulająca jest także skóra (dokładniej złuszczający się naskórek), ślina oraz mocz zwierząt (dokładniej to biało w nim zwarte). Niestety, uczulająca jest także sierść oraz pióra zwierząt i z tego powodu wykonywane są testy alergologiczne z wyróżnieniem poszczególnych gatunków zwierząt. Oczywiście są zwierzęta silnie uczulające (np. kot lub świnka morska) jak i te, które wywołują alergię tylko w skrajnych przypadkach (np. koszatniczka, grzywacz chiński lub york). Gdyby chodziło tylko o to, że sierść jest nośnikiem alergenów (kurzu, roztoczy, pyłków itp.) wówczas nie przeprowadzano by testów tak mocno rozbudowanych. Tak więc, masz rację i nie masz racji ;) Ps. Daggulka, rozbawiłaś mnie swą opowieścią niemal do łez. Ta Twoja Jaga to się idealnie nadaje na psią postać w książce, albo w filmie
  15. Ten z dystansem do siebie i świata, pewnie zacząłby się śmiać ;) Jak pisałam, u moich rodziców są dwa yorkowe zbóje, ale ja nie strzelam fochem, jak ktoś yorki nazwie szczurami. Myślę, że każdy zwolennik danej rasy dostrzega w danym psiaku coś wyjątkowego, a czasami po prostu przygarnia biedaka z litości. U nas wybór był prosty, ponieważ mama jest alergiczką, a yorki jako jedne z nielicznych mają włosy zamiast sierści. A Twoja Jaga trochę wygląda na takiego łobuziaka. Może wieś jej bardzo służyła, tylko w mieście postanowiła zachowywać się jak prawdziwa dama, a nie dzikusek z lasów ;)
  16. daggulka, każdy normalny szczur dałby radę ratlerkowi, a co dopiero wypasiony szczur ultramałej miniaturce ;) Przecież wiadomo, że ratlerki to się tylko trzęsą i tyle. A jakby takie maleństwo Twojego Mańka na swej drodze spotkało, to chyba umarłoby ze strachu, zanim zdążyłby do niego na dobre podejść. Ja myślę, że ratlerki wiedzą o tym, że są takie małe i jakby myszowate i natura tylko dla hecy ulokowała je wśród psów. Stąd też takie, a nie inne ich zachowanie
  17. Nieee, no po prostu no nie! :P Kolejna stereotypowa istota (żartuję oczywiście). A tak całkiem serio. Yorki to bardziej kocio-szczuro-psy z domieszką wszędobylskiego dziecka ;) W kwestii szczekania. Te nasze (w sensie rodziców) nie szczekają na wszystko i wszystkich. Prawdę pisząc, ten młodszy to w ogóle szczekać nie chce i nawet przez pewien czas sądziliśmy, że jest psią niemową Dał jednak pewnego dnia taki popis głosu, że przestaliśmy mieć jakiekolwiek wątpliwości. Baa, nawet daleki był od typowego jazgotliwego dla yorków ujadania i było to coś na kształt prawdziwie "dorosłych" szczeknięć ostrzegawczych wielkiego psa obronnego. Starszy natomiast szczeka wówczas, gdy broni młodszego lub właśnie wtedy, jak budlożek zaczyna chrumkanie. Nie wiem jak to opisać, ale to reakcja w stylu - "No co Ty stary?! W świnię się zmieniasz?. Zachowuj się jak pies!". Tak czy inaczej, obserwacja zwierzaków nawiązujących znajomości z innymi zwierzakami jest źródłem sporej dawki dobrego humoru. Ale Ty to wiesz, przy tych swoich chłopakach
  18. Ale minę to ma na tym zdjęciu pierwszorzędną I masz całkowitą rację solange63, te psy nie są ładne, nie są urocze i pełne gracji, te psy są po prostu do kochania. I albo się z tym zgadzasz, albo widzisz w nich małe gremlino-prosiaczki ;) A jak Twój psiak daje sobie radę w kontaktach z innymi psami? U moich rodziców na osiedlu jest pewne małżeństwo z buldożkiem francuskim, który tak jakby zaprzyjaźnił się z psami moich rodziców (mają dwa yorki). "Tak jakby", bo wszystko jest super, aż ten buldożek nie zacznie chrumkać. Jak tylko zacznie wydawać z siebie te swoje dźwięki, to te dwa zaczynają na niego szczekać. I tak właśnie wyglądają te kontakty sąsiedzkie na osiedlu u moich rodziców.
  19. Czytając wpis autorki tematu, aż mnie ścięło w pierwszym momencie. Co to ma być? Wady i zalety zwierzaka? To tak, jakbym porównywała dwa modele samochodu i zastanawiała się, który będzie bardziej ekonomiczny, a który bardziej dynamiczny i który wobec tego wolę. I chyba tylko jedna osoba napisała, że w takich okolicznościach to może lepiej sobie darować. Chwilę później dotarło do mnie jednak to, że autorka wychowywała się na wsi, gdzie mentalność ludzi daleka jest do tego, by zwierzęta traktować w kategorii przyjaciół. Tam zwierzęta pełnią określoną funkcję. Nie wiem czy sama autorka tutaj jeszcze zagląda, czy już doczekała się nowego zwierza, ale w sytuacji, gdy nie ma się ochoty ani czasu na odpowiednie wychowywanie i pielęgnację zwierząt, to po prostu się ich nie ma. Wybaczcie, że tak nagle wróciłam do początkowego tematu (tak, widzę, że nagle zmienił on swój bieg i zaczęliście się chwalić swoimi cudakami ), ale całkiem poważnie uważam, że temat wyboru zwierząt nie powinien być rozpatrywany przez pryzmat ich wad i zalet, a przez to w jaki sposób my sami możemy się nimi odpowiednio zająć.
  20. Oj, chciałabym chciała, ale to raczej marzenia z długoterminowym planem realizacji Rodzice często opowiadali mi, że jako mała dziewczynka chciałam zabrać od babci ze wsi konia do miasta. Na pytanie, gdzie miałabym go trzymać, odpowiadałam - w wannie. Do dziś ta krótka historyjka wywołuje uśmiech na twarzach członków mojej rodziny. Życie niestety jest brutalne i dziś nawet wanny nie mam. A trzymanie konia w brodziku prysznicowym, to w ogóle fizycznie jest niemożliwe ;) A tak całkowicie poważnie. Mam 30 lat i coraz bardziej męczy mnie funkcjonowanie w mieście. Ta ciągła pogoń za czymś i dokądś sprawia, że coraz częściej marzę o niewielkim domu, gdzieś w niskich górach (wiecie, miasto jednak rozleniwia). Chciałabym, aby to nie był tylko dom, ale taka moja oaza, gdzie znalazłoby się miejsce także dla tych moich koni z dzieciństwa, a także psa, kota i mojego zwariowanego koszatniczka. Eh... rozmarzyłam się. To miłej soboty wszystkim życzę
×
×
  • Utwórz nowe...