Dzięki za odpowiedzi - które nasuwają mi jednak kolejne pytania ;) Jedyne doświadczenie z ogrzewaniem podłogowym mam z domu teściów, w którym bywam sporadycznie. Ogrzewają dom kotłem na drzewo i węgiel. Tam podłoga z gresu jest ciepła gdy w piecu się pali (w dzień), a zimna gdy piec jest wygaszony (nocą). Mam więc wrażenie, że podłoga szybko się nagrzewa i szybko schładza. Nie wiem jaka jest grubość wylewki. Ja zamierzam ogrzewać kotłem gazowym, który będzie pracować 24h przez 365 dni (stąd grube docieplenie domu), aby m.in. dogrzewać ciepłą wodę w zasobniku. Planuję zaprogramować piec tak, aby dawał określoną temperaturę w godzinach gdy domownicy są w domu (i wtedy chcę mieć ciepłą podłogę w łazience), a niższą temperaturę w nocy lub przed południem gdy domownicy są w pracy/szkole (i wtedy podłoga nie musi być ciepła). Oczywiście czujnik temperatury, na podstawie którego piec będzie pracował, będzie umieszczony w typowym miejscu (na ścianie). Rozumiem, że wylewka zakumuluje ciepło. To jest OK. Ale czy rzeczywiście nie będę studzić podłogi na noc lub gdy domownicy będą w pracy/szkole? Chodzi mi jedynie o to, aby - gdy zechcę mieć ciepłą podłogę w łazience po powrocie z pracy - nie musieć czekać zbyt długo (i nie marnować kasy) na jej rozgrzanie. Właśnie po to chciałbym dać wylewkę 6,5cm zamiast 10cm. Może się mylę.. Czy widzicie jakieś błędy w moim rozumowaniu? Czy macie jakieś wrażenia dot. grubości wylewki a czasu oczekiwania na ciepłą podłogę, gdy grzejniki już dawno się rozgrzeją (grzejniki też będę mieć) A może nie warto zmieniać temperatury w domu, tylko ustawić stałą przez całą dobę? Jak to się ma do kosztów ogrzewania i jak do komfortu użytkowania domu (czy taniej jest ogrzewać i schładzać, czy utrzymywać temp. stałą; czy lekkie obniżenie temperatury nie poprawia komfortu snu)?