Witam serdecznie, ciekawi mnie opinia i wiedza forumowiczów na ten temat. Sprawa z pozoru prosta stała się zawiła, choć nie doszło jeszcze brzydkich słów to jednak skończyło się nasyłaniem policji i elektryków na mnie. Dwie sąsiednie działki, dawniej połączone. Do mojej jest przyłącze, które zostało rozdzielone na sąsiednią działkę kiedy działka nie była podzielona. W czerwcu 2013 wymieniłem całe przyłącze ze względu na stan starego. Ponieważ jednocześnie prowadziłem remont i przebudowe zgodziłem się na pozostawienie (na gebe) rozdzielenia łącza. Czyli mamy jedno LZW i dwie skrzynki z bezpiecznikami głównymi. We wrzesniu 2013 dzialka została sprzedana i nowy sasiad o koniecznosci realizacji wlasnego przylacza. I tak mamy maj, w międzyczasie okazało się, że przewód główny do sąsiada znajduje się w budynku także. Dlatego w grudniu 2013 zaczeliśmy ponaglanie w kwestii własnego przyłącza (wg. sasiada mamy sie z nim zlozyc), ważnym faktem jest ze nie my sprzedawaliśmy jego obecną działkę. Oczywiście aktualnie dostał informacje słowną i listowną. Abstrakcja wydażyła się teraz, ze względu na sadzenie należało odpiąć prąd aby przypadkiem kopiąc nie przeciąć przewodu pod prądem (nikt nie wie gdzie on jest). Jednocześnie skrzynka nie była plombowana, wiec tutaj sprawa wydala sie oczywista, wykrecic korki, wykonac prace i korki wkrecic. Tutaj wkrocili sasiedzi bardzo nie zadowoleni taka koleją losu, zaczeli grozić policją a skończyło się na pogotowiu energetycznym z wydrukowanym zdjęciem mojej skromnej osoby jak stoje przed otwarta skrzynka. Prosta przestroga, bycie fair jednak się nie popłaciło. Szkoda, że nikt szpadlem przewodu nie przeciął. Co może grozić za otwarcie skrzynki bez plomby ? Inne pomysły jak sprawnie załatwić problem wymijając dalsze kłótnie ?