My mieliśmy fajną ekipę budowlaną, tzn. znajomych "wiejskich murarzy", którzy nie dawali nam się do niczego dotknąć, za to na mnie, jako na panią domu, spoczywał obowiązek uporządkowania terenu, również organizowania ekipy do różnych prac, jak np zasypywania powstałych dołów. Teraz też sprzątam jak mąż nachlapie farbą, zmywam podłogę po fugowaniu itp. No niestety taka już moja rola. Większość wykończeniówki robił mój Teść, super spec, "złota rączka". Mąż za to był jednym z zasypujących doły, malującym i wykonującym inne, drobne pracy nie wymagające specjalistycznej wiedzy. Tak więc udało nam się, mieliśmy super ekipy, na nikogo nie możemy narzekać a i sami nie czujemy się zmęczeni budową.