Dawno tu nie zaglądałem, ale widzę, że każdy ma swoje zdanie na temat przyłącza elektroenergetycznego. Sytuacja wygląda tak, że przyłącze czyli odcinek sieci do złącza kablowego (ZK) włącznie znajduje się po przeciwnej stronie drogi. I zgodnie z warunkami otrzymanymi z ZE do tego właśnie przyłącza ma być dołączona moja instalacja (WLZ). Prawo energetyczne nie nakazuje niestety ZE doprowadzać przyłączy do granicy nieruchomości odbiorcy (jak jest np w przypadku instalacji gazowych, widać gaziarze słabiej lobbowali;-). Gdyby owo przyłącze znajdowało się w granicy mojej działki, to nie było by chyba problemu. Uprawniony elektryk zrobiłby "szkic instalacji" na mapce, postawił skrzynkę licznikową, podłączył ją do ZK, umówił z ZE odbiór i po kłopocie. Po odbiorze budynku (i inwentaryzacji powykonawczej) zmieniłoby się taryfę i szlus. Ale w tym przypadku problemem jest to, że odcinek 5m instalacji odbiorcy przebiegać ma w gruncie do niego (czyli do mnie) nie należącym (pod drogą gminną). To co chcę zrobić (czyli mieć prąd na działce) w rozumieniu ZE oraz URE nie jest budową przyłącza (albowiem przyłącze już jest wybudowane przez ZE). Wiem, że trzeba zgłosić to w jakiś sposób w gminie, bo to przecież ich teren oraz w ZUD, bo to, co nie na mojej działce wymaga uzgodnienia z ZUD. Jak to powinno wyglądać w praktyce? Elektrycy mówią, że robią takie rzeczy od "przed wojny" i nikt nigdy nie wymagał jakichś specjalnych projektów i uzgodnień. Po prostu ZE odbiera instalację (kabelek +skrzynka licznikowa +RB), montuje licznik, a geodeta kiedyś tam robi inwentaryzację powykonawczą i jest OK. I co szanowni forumowicze sądzą o takim rozwiązaniu?