Witam ponownie, Chciałbym się pochwalić, że w czwartek dostałem pozwolenie na budowę. Teraz biorę się za "wycinanie lasu" . I tutaj wyszła ciekawa sprawa. Nie wiem czy ktokolwiek z Was znalazł się w podobnej sytuacji, dlatego ją Wam opiszę. Jestem właścicielem kawałka lasu o powierzchni 1200 m2. Pojechałem do Nadleśnictwa żeby dostać pozwolenie na wycinkę starego drzewostanu z jednoczesnym zalesieniem po wycince wraz z uzupełnieniem drzewostanu na całej powierzchni działki w miejscach "pustych". A pan Nadleśniczy spojrzał w mapki i mówi że oczywiście, proszę pozwolenie. A na nim wypisane że można wyciąć 2 m3 (słownie: dwa !!! metry sześcienne). Myślałem że koleś sobie ze mnie żartuje, a on mi na to że jak mi pasuje to mogę nie brać i tego. I tutaj właśnie wyszła cała paradoksalność polskiego prawa. Jestem właścicielem czegoś a nie mogę nic zrobić bez czyjegoś pozwolenia. Więc wychodzi na to że to nie ja jestem właścicielem tego lasu tylko Państwo i że mam "tańczyć tak jak oni mi zagrają". Byłem tak skołowany, że nie wiedziałem co mam na to odpowiedzieć. Udało mi się jedynie "wytargować" z panem Nadleśniczym że mogę wyciąć 4 m3. Jak już "ślicznie" podziękowałem i wychodziłem, to usłyszałem jeszcze żebym się cieszył, że mi pozwolił wyciąć 4 m3, ponieważ pozwolenia na wycinkę są wydawane raz na 10 !!! lat. Normalnie jedna wielka paranoja. Mam swój las i mam w nim drzewa, dzięki którym mógłbym mieć przynajmniej o połowę taniej materiał na więźbę dachową ale wg przepisów mam jechać do składu budowlanego i tam sobie kupić materiał. Mam nadzieję, że w miarę szybko do siebie dojdę po tej wizycie. A wracając do Małgosi - tak jak wspomniałem wcześniej pracę przy fundamentach planuję na przełomie lipca i sierpnia. Jak znajdę trochę więcej czasu postaram się wstawić zdjęcia z lokalizacją działki i domu na niej. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Wojtek