Mały czy duży dom, to temat stary jak świat, od kiedy tylko ludzie zaczęli budować domy. Dylemat, czy budować aby się pokazać rodzinie, znajomym, czy też żyć: wygodnie i niestresowo. Istnieje pewne minimum wygód, aby być szczęśliwym:niskie koszty eksploatacji - szczególnie ogrzewania, przygot.ciepej wody, małe zuzycie prądu oraz liczba pomieszczeń i ich powierzchnia, ograniczone do wielkości potrzebnej (z zapasem), a ponadto jak będą kształtować się nasze finanse na 10-20 lat naprzód. I konia z rzędem temu, co zaświadczy, że nie przyjdą do nas: lata chude-mniejsza pensja, choroba , tragedie rodzinne wysysające kasę. Statystyczny Polak ma wszystkie kataklizmy w swoim życiu. Zaskoczenie przychodzi jak śmierć; pytając się - dlaczego ja, dlaczego mnie to dotknęło? Żyć z uśmiechem i niestresowo, oto słuszna dewiza. Sam przeszedłem drogę budowania domu własnymi rękoma, bez fachowców i kredytów, lecz czas posunął zdrowie. Mam zadowolenie, lecz dostrzegłem, że lepiej było tworzyć dla siebie "dobre układy" zarabiania pieniędzy, zlecać i pilnować fachową robotę rzemieślników, niż być złotą rączką i wszystko taniej, ale sam. Mam dom, z czego jestem dumny, a nie mam "dobrej roboty", bo choć jestem wykształcony i zdolny, to siły witalne już opuściły - (57lat). Zatem buduj na miarę swoich sił i czasów. Amerykanin w swoim życiu zmienia 3-5 razy miejsce zamieszkania i nie jest problemem. My Polacy jesteśmy przywiązani do rodzinnego gniazda praojców i mniej kierujemy się ekonomią, a bardziej sentymentami. Mniejszy dom własny, to mniejsze koszty remontów, mniej urządzeń do naprawiania, mniej sprzątania, mniejsze koszty utrzymania bieżącego, a w sumie potem człowiekowi wystarczy skromny wymiar: 2m x 1m, i 1,5m głębiej. Piękna jest poezja o wielkim domu, a to - jest proza życia.