Witam, Dziś otrzymałem telefon od Inwestora w sprawie mojej wypowiedzi, a może bardziej sformułowania: "[...]rysunek roboczy, który został wyłudzony z pracowni na zasadzie "chcialbym pokazać żonie", trafia do internetu jako wizytówka naszej pracy[...]" Muszę wyjaśnić, że słowo wyłudzony, zostało użyte niefortunnie niezgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego PWN. (wyłudzać «uzyskać coś, stosując kłamstwo, podstęp lub oszustwo»). Może to godzić w dobre imię Inwestora, za co przepraszam. Wyjaśniam zatem, że obie pracownie zostały (jak to mowią prawnicy) zaspokojone za to opracowanie, zaś rysunek nie został wykradziony, lecz wydany przez architektów w celu WYŁĄCZNIE wstępnego oszacowania kosztów. I jedynie temu celowi powinien służyć. Wyjaśniam też, bo są rozbieżności w rozumieniu prawa autorskiego, że w przypadku -architektów - chronione jest rozwiązanie, jak też forma graficzna projektu, -konstruktora - chroniana jest forma graficzna, jak też rozwiązanie, ale pod warunkiem, że jest jakieś szczególnie nowatorskie. Zatem prawo zostało złamane przez p. Brzeczkowskiego przez samo kopiowanie w celu innym, niż wykonanie wyceny. NIEZALEŻNIE, CZY WIDOCZNE SĄ DANE ARCHITEKTÓW, KONSTRUKTORÓW, CZY INWESTORÓW. Twierdzenie, że Inwestor kupuje projekt i może z nim robić co chce jest również błędne, gdyż dzieło autorskie może wykorzystać jedynie w celu realizacji inwestycji. I zazwyczaj kopiowaniu w tym celu nikt się nie sprzeciwia. Jednak ten przypadek skopiowania dokumentacji chyba nie służył realizacji konkretnej inwestycji. Stąd tak duży sprzeciw z naszej strony. Pozdrawiam i Inwestora raz jeszcze przepraszam za sformułowanie Adam Bogdewicz