Witam.
Bez przesady. Od kilkunastu lat palę koksem i nigdy nie miałem żeliwnego kotła. Drugi sezon palę w stalowym kotle tego samego samego producenta co Dambra (Ogniwo Biecz-S6WC). Poprzedni kocioł to była blaszana "samoróba" która przerdzewiała przed czopuchem po ponad dwudziestu latach użytkowania. Komora się nie zdeformowała, jedynie środkowe ruszta żeliwne się wyginały. Trzeba było co jakiś czas wymienić sztukę lub dwie, by koks nie spadał do popielnika. Teraz już mam z tym spokój-w nowym kotle jest ruszt wodny. Konieczna jest automatyka do utrzymania stabilnej temperatury-miarkownik lub inne sterowanie klapką w drzwiczkach popielnikowych, którą wpuszczamy powietrze pod ruszt. Rozetka w drzwiczkach zasypowych lekko uchylona, by wpadało powietrze wtórne. Jeśli jest ruszt pionowy, to trzeba go uszczelnić. Powietrze ma mieć dostęp tylko pod poziomy ruszt. Nie trzeba koniecznie inwestować w żeliwniaka by palić koksem.
Szlaka jest zawsze. Utrzymując niższą temperaturę na kotle będziesz miał jej mniej, mniejsze kawałki i będzie łatwiejsza do rozbicia, rozkruszenia. Im wyższa temperatura to tym większe i twardsze "kotlety" ze szlaki się tworzyły mocno ograniczając dopływ powietrza do opału. Gdy się spóźniłem z jego wyciągnięciem to w kotle przygasało. Szlakę częściowo rozkruszam rusztując prostym pogrzebaczem i okruchy wypadają z popiołem przez ruchomy ruszt, a większe kawałki wyciągam od góry zagiętym pogrzebaczem i szczypcami z grilla. Aktualnie ceny koksu spadły więc gorąco polecam to paliwo. Nie ma dymu, smoły, sadzy, skroplin itp. kłopotów typowych przy paleniu węglem. Pozdr.